Skąd negatywne opinie i czego oczekiwano od Disneya? To tak pokrótce kilka moich przykładów, czemu to nie zagrało:
1) Mufasa. W oryginale to był majestatyczny i pełen szacunku do swoich podwładnych władca. Otwierający film krąg życia miał moment, w którym Zazu oddaje mu cześć, a on po chwili zadumy odwzajemnia mu szacunek również pokłonem. Tutaj mieliśmy zaledwie ujęcie na beznamiętnie patrzącego w oddal lwa. Nie wspominam już o żadnej jego reakcji, co po prostu wyglądało głupio. Scena "nauczki" po powrocie z cmentarzyska słoni była pełna nieopisanych emocji, w których złość za nieposłuszeństwo mieszała się z panicznym lękiem o bezpieczeństwo syna. Kapitalnie podkreślono więzi ojca z synem, natomiast w remake'u podczas rozmowy, która jest oczywiście niemal identyczna, oglądamy ... ich plecy. Mufasa rozmawiając z Simbą patrzy gdzieś w dal jakby był nieobecny przez co ta kapitalna scena traci swój urok. Przypomnijmy sobie jak to wyglądało w oryginale. Dlaczego jego śmierć wywoływała tyle emocji? Pewnie dlatego, że w animacji jego postać miała swoją osobowość i została pokazana od takiej a nie innej strony. Był nie tylko sprawiedliwym i szanowanym władcą, ale przede wszystkim kumplem dla Simby. To była postać, która przez te pół godziny została genialnie nakreślona, przez co stała się nieobojętna dla widza. A tutaj co mamy?
2) Scena w wąwozie została totalnie skopana. Liczyłem, że chociaż to przy obecnych możliwościach technologicznych będzie miazga. W oryginale zanim wbiegają antylopy, mamy chwilę solidnego budowania napięcia i wiemy, że stanie się coś złego. Następuje świetny najazd na zaskoczonego Simbę, po czym rozlega się mistrzowskie "To die for". Utwór, który podkreśla dramatyzm i dynamikę całej sytuacji. Antylopy wydają się być niepohamowaną, niszczycielską siłą. Czuć tutaj autentyczną walkę o życie i paranoiczny wręcz lęk. W nowej wersji wszystko to dzieje się tak od razu. Pewnie wyszli z założenia, że nie ma co widza nastrajać, bo każdy już wie na czym polega zasadzka. Zresztą te antylopy biegną jakoś bezwładnie, a cała scena traci przysłowiowe jaja. W animacji mega poruszający jest moment, w którym Mufasa rozpaczliwie ratuje Simbę, będąc samemu taranowanym raz za razem. I te wzruszające reakcje, kiedy go odstawia, po czym uderza go stado antylop, czy też kiedy dociera do niego, że zostaje zdradzony przez własnego brata. W nowej wersji to było po prostu mechaniczne i bezbarwne odtworzenie tych samych scen, ale nawet nie mogliśmy się skupić na jego reakcji, bo i nie było na czym. To była pustka. Może to głupio zabrzmi, ale moment w którym Mufasa zostaje zrzucony przez Skazę i widzę tego lwa spadającego z otwartym pyskiem mnie trochę rozbawił. I nie chcę być ironiczny, bo w życiu bym nie spodziewał się takiej reakcji po sobie na tej scenie. Na pewno nie te 25 lat temu. No a scena z martwym Mufasą i moment, w którym Simba pociąga go za ucho też została pominięta, a to był bardzo wymowny element w tym momencie.
3) Spotkanie Nali i Simby po raz pierwszy od dawna było takie... nijakie. Postać Rafikiego kompletnie bezbarwna i nie emanująca pozytywną energią. Moment pojawienia się Mufasy na niebie też nie rusza i nie chodzi mi o brak ukazania jego sylwetki jak w animacji. Sama reakcja Simby była zerowa. W animacji to kolejny pełen wzruszenia moment. Porównajcie sposób, w którym Simba krzyczy "Zaczekaj! Nie opuszczaj mnie!" w oryginale, a potem w remake'u. Bez komentarza. Aha, co dziwne film kopiuje pieczołowicie oryginał, ale jednocześnie pomija jego istotną scenę, gdy Rafiki uderza kijem Simbę i mówi o przeszłości. Zapomnieli uwzględnić morał Wcześniej też gdzieś czytałem, że miała być jakaś nowa postać, której nie uświadczyłem. Tak samo szumnie zapowiadano nowe wątki. Tylko na ile są to istotne wątki i czy naprawdę zmieniają jakoś bardziej postrzeganie filmu? No a już scena z żukiem gnojowym i dodanie do Timona i Pumby innych zwierząt to typowe zapychacze.
To są tylko takie przykłady, które mają przybliżyć pewne detale, rzutujące na ocenę, a które przez większość osób określane ogólnikowo są jako "brak magii". One właśnie składały się na tą magię i tworzyły emocje. Oglądałem wersję oryginalną, więc nie wypowiem się na temat dubbingu. Dla mnie głosy były w porządku, a nowe "Be prepared" wbrew większości opinii wywołało we mnie pozytywne odczucia jak i Ejifor w roli Skazy. Nie wymagałem tutaj bujania się na lianach i skakania po hipopotamach, bo rozumiem, że to nie w tej konwencji i to nie jest dla mnie żadna bolączka. Szkoda tylko, że to wyjątek i zabrakło odwagi na coś bardziej autorskiego, jeśli można to słowo w ogóle użyć. Poza CGI Disney zrobił to na odwal, bo tak należy określić brak pomysłu na ten film. Żyjemy w takich czasach, że błyskotki z ekranu zdążyły już spowszednieć, choć rozumiem, że innych mogą zadowolić. Trochę się rozpisałem, ale konkluzja jest taka, że tam zabrakło po prostu emocji i serca. Nie wiem jak włodarze Disneya mogli przyklepać ten film w takim stanie, ale ewidentnie nie świadczy to o nich dobrze. Nie chce mi się też wierzyć, że nikt z ekipy pracującej nad filmem po jego zobaczeniu, nie doszedł do wniosku, że to po prostu w takiej formie nie działa.
Film animowany ROZDZIERAŁ SERCE, film cyfrowy ogląda się z zainteresowaniem, ale bez większyzch emocji - to spora różnica, wynikająca z kilku powódów, ale jeden jest ewidentny - film cyfrowy jest bardziej zawoalowany.
Trudno w to uwierzyć, ale bajka była bardziej dosadna przez to, że była przejrzysta, jednoznaczna. Śmierć Mufasy (i tego następstwa) zostały ukazane wprost), tymczasem tu wszystko spowija mgła niedopowiedzenia (do tego stopnia, że dzieci na sali dopytywały, co się właściwie stało?). Podobnież finałowa scena pojedynku Simby ze Skazą - jest tak niejasna, tak nieczytelna, że gdy Skaza spadał w przepaść, dzieci dopytywały, któ wygrał?!
Film cyfrowy pogrywa z emocjami dzieci, bawi się z nimi w ciuciubabkę nie nazywając rzeczy po imieniu. Traktuje dzieci jak dzieci. O katharsis nie może być mowy. Co więc pozostaje? Obojętność, obojętność wypełniana popcornem.
Bolesne doświadczenie.
A to przecież seans miał nim być. Miał być katartycznym doświadczeniem żywcem wyjętym z tragedii greckiej i film animowany tym właśnie był: opowieścią o śmierci, traumie i przepracowaniu, a następnie przezwyciężeniu jej bez zaprzeczania jej.
Śmierć pozostawała w pamięci, naznaczała na całe życie. Nie wolno jej było wymazać, zanegować pomimo usilnych prób (hakuna matata). Śmierć jest taką samą wartością jak życie. Bez tej pierwszej nie docenialibyśmy tej drugiej. Dlatego w oryginale, w spotkaniu ojca z synem po latach, Mufasa gniewnie mówi mu: ZAPOMNIAŁEŚ MNIE. ZAPOMNIAŁEŚ MNIE I ZAPOMNIAŁEŚ, KIM JESTEŚ. PAMIĘTAJ!