W rzece, nieopodal małego miasteczka odnaleziono ciało młodego mężczyzny. Okazuje się, że był on studentem na pobliskiej prywatnej uczelni. Władze uczelni uznają jego śmierć za samobójstwo, jego przyjaciółka twierdzi, że był to wypadek, gdyż nie chce czuć się winna (owej feralnej nocy, kiedy chłopak zmarł, ostro się ze sobą pokłócili), zaś lokalny glina wierzy, że to mogło być morderstwo. Zaczyna więc śledztwo, któremu przeciwni są prawie wszyscy. Czy jednak naprawdę Abelowi Gray zależy na rozwiązaniu zagadki? A być może wyłowione ciało odświeżyło jego własne przeżycia sprzed lat, kiedy tragiczną śmiercią zginął jego starszy brat? Jakie tajemnice kryje lokalna rzeka?
Pomysł bardzo ciekawy i jestem pewien, że książka Alice Hoffman jest interesująca, niestety sam film taki już nie jest. Bohaterowie włóczą się po ekranie bez większego sensu, wątki pojawiają się i znikają w dość chaotycznym wzorze stworzonym już chyba na stole montażowym. Aktorsko film niestety także nie prezentuje niczego nadzwyczajnego, co mnie trochę zasmuciło, bo lubię Jennifer Ehle. Miło ją wspominam z "Possession" i "Bedrooms and Hallrooms", tu jednak poza znajomą twarzą nie zaprezentowała nic więcej.
Jedyna rzecz, która naprawdę mi się spodobała, to główny temat muzyczny – delikatny, a jednocześnie niepokojącą hipnotyczny.