Henryk za młodu nie był pijaczyną (chyba że w sztukach Szekspira, którymi się scenarzyści Netflixa najprawdopodobniej inspirowali). Henio był gruntownie wykształcony. Gdy jego ojciec został wypędzony z Anglii przez Ryszarda II, pozostał na dworze króla. Jako nastolatek towarzyszył Ryszardowi II w Irlandii. Henryk IV, ojciec Henryka, w końcu obalił Ryszarda II. Jako pierworodny syn króla młody Henryk otrzymał tytuł księcia Walii.
Młody Henryk walczył u boku Henry'ego Percy'ego przeciwko walijskim powstańcom. Potem Percy zwany też Hotsburem zbuntował się przeciwko królowi Anglii. Zginął w Bitwie pod Shrewsbury, zabity przez łucznika w momencie gdy na moment podniósł przyłbicę by zaczerpnąć powietrza. W tej bitwie młody Henryk (miał wtedy 16 lat) dowodził flanką armii króla Henryka IV, swojego ojca.
Nie było więc żadnej solówy i śmierci zadanej sztyletem.
Brat Tomasz nie zginął w Walii, lecz najpierw został gubernatorem Irlandii, potem walczył u boku swojego brata, już króla, we Francji, gdzie zginął dopiero w 1421 roku (w wieku 33 lat) a więc blisko 20 lat po śmierci Percy'ego i tylko rok przed swoim królewskim starszym bratem.
Ojciec Henryka, król Henryk IV, też nie zmarł od razu, lecz 11 lat po bitwie, w której zginął Percy. Chorował, kilka lat przed śmiercią oddał faktyczną polityczną władzę w ręce syna.
Co zaś się tyczy postaci Falstaffa, postaci czysto literackiej, wymyślonej przez Szekspira, również i ją scenarzyści tego nieszczęsnego filmu brutalnie zgwałcili. Oryginalny Falstaff był zabawny, rubaszny, jowialny, tchórzliwy, pełen energii i niedorzecznych pomysłów. Ten filmowy nie ma nawet połowy tego wdzięku, a to co z nim scenarzyści niezbyt uzdolnieni zrobili po koronacji Heńka, to już jest dno, wodorosty i kilka metrów mułu. Bon boty szekspirowskie brzmią zabawnie i dwuznacznie, teksty Falstaffa netflixowego wywołują zażenowanie. Są nader boleśnie gimbusowe.
Bitwa pod Azincourt jest interesująca sama w sobie. Ale nie w tym filmie, gdzie znowu wszystko zbanalizowano. Heniek wykorzystał podmokły grunt a o zwycięstwie zadecydowały oddziały walijskich łuczników, nawet nie wspomniane w filmie. W pewnym momencie Henio podjął decyzję o egzekucji 1500 więźniów, co wzbudziło konsternację w jego obozie. Dobrym zwyczajem bitew średniowiecznych było żądać okupu za rycerzy wziętych do niewoli. O mało nie doszło do buntu, egzekucje zaczęli więc przeprowadzać Walijczycy, nie powiązani z angielskimi i europejskimi uwarunkowaniami. Po prostu strzelali do skrępowanych więźniów. Egzekucja została wstrzymana przez Henia, gdy Francuzi ostatecznie się poddali albo uciekli z pola bitwy.
Poziom dramaturgiczny tego filmu też nie jest zachwycający. Dopiero w finale, francuska małżonka, nadaje jakąś minimalną dojrzałość tej historyjce, wyrażając ahistoryczne przekonanie, że Heniek łatwo dawał się wodzić za nos.
Ale i to jest historycznym nonsensem, bo przyczyny wybuchu tej wojny były dużo bardziej złożone, niż zostało to w tym filmie opisane i były ściśle politycznie wkomponowane w coś, co później nazwano Wojną Stuletnią.
Nie twierdzę, że ten film jest z gatunku fantasy (jak serial Vikings) albo science-fiction (alternatywna rzeczywistość), ale masa przekłamań i uproszczeń czyni z tego dzieła filmik bez głębszej wartości i spójności, i bez chęci opowiedzenia historii uczciwie i rzetelnie. A przecież historia tamtego okresu, sama w sobie, jest świetnym materiałem na scenariusz filmowy. Potrzeba tylko utalentowanych scenarzystów i być może nieco bardziej wymagającej widowni XXI wieku.
Moja wypowiedz odonosi sie do wszystkich punktow oprocz Falstaffa. To jest film oparty na Szekspirze - luzno ale jednak - wiec spodziewanie sie zgodnosci historycznej jest troszke naiwne. Co do postaci Falstaffa to mi ona bardzo podpasowala. Spodziewalem sie wlasnie takiej kelekiej smieszkowej postaci, a dostalem czlowieka ktory wiele przezyl i posiada jakas tam madrosc. Oczywiscie skonczyl szkachetnie.
Cala Twoja wypowiedz jest totalnie niepotrzebna. Gdyby ten film aspirowal do jakiejkolwiek prawdy historycznej to wypowiedz ma racje bytu, ale poniewaz nie aspiruje nie ma. Tyle.
Twoja wypowiedź jest bardzo dobra, od filmów mówiących o historii trzeba mieć oczekiwania co do prawdziwości historii. Oglądając ten film ma się wrażenie sztuczności, więc pod wieloma względami temu filmowi wiele brakuje. Amerykanie nie powinni kręcić filmów historycznych, w szczególności o historii europy. Gdyby film był produkcji angielskiej poziom byłby nieporównanie wyższy. Jednak dużo jest teraz konsumentów amerykańskiej głupoty, którzy ją sobie chwalą, bo mają rozrywkę. I dlatego trzeba obejrzeć film Idiokracja, by zrozumieć dokąd to zmierza. Durniów jest coraz więcej, dlatego tak mierny film otrzymuje oceny 8-9. Bo ładne obrazki, to we współczesnym filmie żadna atrakcja, przemysł filmowy zapewnia im to już od dawna. Natomiast jakość scenariuszy jest coraz słabsza.