dla fanów filmów historycznych to zapewne wielkie dzieło polecam gorąco.
Raz: ekranizacja czego? Bo na żadnym innym tekście kultury się stricte Królestwo nie opiera.
Dwa: Historii w tym filmie tyle że nawet quasi-historyczny on nie jest.
fakt! co nie znaczy, że zalicza się właśnie do tego gatunku, zapewne w jakiś wątku można by doszukać się jakiegoś pierwowzoru hmm wolę jednak nie wnikać bo mnie dobijesz :D
kilka elemantów zaczerpnięto z Jerozolimy Wyzwolonej Tasso... Ale to na sto procent nie jest ekranizacja Jerozolimy wyzwolnej :)
???? że co?
przecież ten film to porażka, jeden z najgorszych Scotta, Bloom w roli kowala dowodzącego obroną Jerozolimy, tragedia, komedia.... dramat
do tego nadęty jak balon, niepotrzebnie uwspółcześniony (te gadki o wolności, itd.), pocięty, nieskładny, nie wywołujący emocji... krótko - lipa :/
Panowie Yarek5tys. i Bloody7: popieram w całej rozciagłości... dodam tylko że najstraszniejszy w tym filmie jest cny i zacny Orlando i własnie owe "wspólczesne nawiązania" okazujące się łopatologicznym konfilikty na ziemi świętej są be, a islam jest cacy.
Aha warto dodać, że faktycznie podczas krucjat saraceni byli bardziej (za Saladyna głównie) cacy. Polecam przeczytać książkę "Saladyn wielki i upadek Jerozolimy". Jednak muszę się zgodzić słabizna historyczna, lecz klimat czasów wypraw krzyżowych jest wspaniały :D
to jest straszne , ze niektorzy ludzie uzywaja slow, których znaczenia kompletnie nie znaja:/ "ekranizacja" jest to dokladnie przelozenie ksiazki na jezyk filmu...a to jest po prostu zrobiony film na podstawie scenariusza ktory ktos sobie wymyslil..
okej mój błąd, przyczepiłam film do Jerozolimy Wyzwolonej, potraktuj to jako literówkę... trochę dystansu alfo&omego
'ekranizacja' jako literówkę? huhu. chyba masz tu na myśli 'przejęzyczenie' (ewentualnie), albo po prostu 'pomyłkę', nie?
fanów filmów historycznych? no daj Ty spokój. lubię historyczne, a to mnie tak wymęczyło i tak rozczarowało, że miałam łzy w oczach za pięcioma złotymi wydanymi w wypożyczalni i około dwoma godzinami straconego czasu.
ten sztuczny patos mógł być zabawny, a był szalenie irytujący. nie zrobiłam ani jednego ach, ani och, a byłam nastawiona 'brat mówi że dobry, to pewnie ok' (choć po tym jak polecił mi 'I am legend'... jak mogłam uwierzyć?! naiwna!)- ależ się przejechałam i wynudziłam, ratunku, ratunku,
film jest holiłódzki- czyli ładniutki, wypieszczony i 'spektakularny', ale nie ma w sobie nic, co poza jego urodą mogłoby go jakoś ratować. jak troja, czy aleksander. z lekką przewagą dla troi i większą dla aleksandra.
Zgadzam się film w wersji kinowej to totalna kaszana... ale w wersji reżyserskiej która de facto jest o prawie 50 min dłuższa po prostu miecie, teraz wszystkie wątki które zostały poucinane zespalają się w jedną całość i nawet Bloom tak bardzo nie razi ; ] polecam ja dałem 10/10 po obejżeniu tej wersji.