Muszę przyznać, że tym razem Ridley Scott wprawił mnie w zakłopotanie. Po seansie, który spędziłam zresztą całkiem przyjemnie, zupełnie nie wiedziałam, jak właściwie ocenić 'Królestwo niebieskie'. Z jednej strony film oszałamia wizualnym przepychem, pięknem kadrów, wycyzelowaniem takich drobiazgów jak misterny ornament na hełmie Saladyna. Pod względem scenografii, kostiumów, zdjęć czy muzyki naprawdę trudno coś filmowi zarzucić; ja przynajmniej byłam w pełni usatysfakcjonowana. Do tego dochodzi dobre, a momentami bardzo dobre aktorstwo (nawet Bloom pozytywnie zaskakuje), znakomici są Norton, Irons, Massoud czy Thewlis w ciekawym epizodzie.
Jest jednak jeszcze druga strona medalu czyli fabuła, która jest właściwie nagromadzeniem absurdów, takich jak chociażby to, ze kowal z francuskiej wioski okazuje się mistrzem miecza, znakomitym strategiem i inżynierem dodoatkowo znającym się na medycynie i dyplomacji. Mam wrażenie, że Scott zamiast filmu historycznego (w znaczeniu zgodności z historycznymi realiami) nakręcił po prostu piękną baśń w orientalnej scenerii z malowniczymi postaciami. Film ma również przesłanie, tezę (niczym baśniowy morał), że oto ludzie mogą żyć w pokoju, jeśli tylko odrzucą religijny fanatyzm i będą się kierować zasadami tolerancji, tyczy się to zresztą w równej mierze chrześcijan jak i muzułmanów. Zarzuty, ze film jest tendencyjny są mocno przesadzone. Szczerze mówiąc przesłanie mi nie przeszkadza, biorąc pod uwagę , ile filmów obecnie powstaje wyłącznie dla pustej rozrywki. Z drugiej strony trudno nie zuważyć, że film jest w dużej mierze zlepkiem pomysłów z 'Braveheart', 'Gladiatora', 'Władcy Pierścieni' i pewnie jeszcze kilku innych produkcji. W każdym razie Scott wzorował się na najlepszych (też najlepszych swoich dokonaniach), ale oryginalności w 'Królestwie...' jest niewiele.
I jeszcze jedno nie wiem, czy tylko ja miałam wrażenie, że dziury logiczne wynikają w dużej mierze z montażu i skrócenia filmu za wszelką cenę. Myślę, że w wersji rozszerzonej część wątpliwości znajdzie swoje wyjaśnienie.
Polecam osobom lubiącym baśniowe klimaty, jak również wielbicielom scen batalistycznych, które na dużym ekranie naprawdę robią wrażenie swym rozmachem.
[ja bardzo przepraszam za niskich lotow komentarz, ale mam nadzieje na wyjasnienie bardzo waznej jak dla mnie kwestii: jakim cudem ta sybilla tak szybko wskoczyla bloomowi do lozka? nie dosc, ze genialny strateg, mistrz miecza itd., to jeszcze casanova ;PP]
Wyjaśnienie jest proste - to kolejny baśniowy stereotyp czyli wiara w miłość od pierwszego wejrzenia a la Tristan i Izolda (tylko bez napoju magicznego i mąż-rogacz okazuje się w tym przypadku wyjątkowo antypatyczny). Scott dodał element równouprawnienia, zresztą gdyby Sybilla nie wykazała inicjatywy skończyłoby się na miłości platonicznej :P