Niestety jak dla mnie zmarnowany czas. Takie niewypieczone babki zdarzają się SCottowi co jakiś czas ( G.I.Jane, Sztorm, Osaczona ). Do tego filmu się nie przyłożył. Kalka ujęć z Gladiatora, cieniuteńka fabuła, losy bohaterów na tle jakże barwnych wydarzeń historycznych ogląda się ze znużeniem. Orlando i jego ognista przemowa w czasie bitwy pod koniec filmu zwala z nóg ( ze śmiechu ). Sceny batalistyczne, nużące i nieefektowne, wszytsko płaskie i bez wyrazu. Nawet muzyka jest jakby wyszła z jednego hollywoodzkiego szablonu ze stajnie Zimmera, ale do tego też chłopaki z mEdia Ventures nas przyzwyczaili. 2/10. NIestety nie polecam.
Podpisuję się pod tym co napisałeś. Film prawdę mówiąc mnie uśpił. Jedyne na co należy zwrócić uwagę to reżyseria i zdjęcia, ale tak jest w prawie każdym filmie Scotta. Ode mnie 5\10
Hmm... bo ja wiem, w sumie żadna fabuła nie jest banalna, no bo jak opowieść o hnonorze, śmierci miłości może być banalna? Nie-eee... zdecydowanie, nie.
Aa przemowa, hmm... mnie się spodobała... i bynajmniej nie chodziło o wygląd Bloom'a. Poprostu magiczny film, chwyta za serce, no i jesli umie poruszyć to jest wart obejrzenia.
:]
Taka skromna opinia z mojej strony;)
Również nie polecam. Opowieśc o honorze, temat niby uniwersalny, ale jednak pan Scott udowodnił, że potrafi z takowego zrobić kiszkę.
Do zarzutów dodam jeszcze bardzo niespójną akcję -> kowal kuje, kowal zabija, tata przygarnia kowala, kowal ratuje drużynę, tata kowalowi wybacza morderstwo, kowal jest szychą w Jerozolimie... bezsens :/
3/10 - za plenery.