PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=108083}

Królestwo niebieskie

Kingdom of Heaven
2005
7,2 178 tys. ocen
7,2 10 1 177773
6,4 33 krytyków
Królestwo niebieskie
powrót do forum filmu Królestwo niebieskie

Bohater na samym początku filmu jest kowalem, ale już w końcówce -głównym strategiem i dowódcą podczas oblężenia Jerozolimy... Śmiechu warte. Strony konfliktu zostały pokazane w ten sposób: chrześcijanie - krwiożercze bestie, muzułmanie - szlachetni wojownicy. Jednym słowem, Scott mocno nagina historię i jest to zdecydowanie największa wada tego filmu.
Aktorstwo stoi na dobrym, solidnym poziomie, szczególnie w wykonaniu doświadczonych aktorów (Nesson - ach jaka szkoda, że to nie on jest głównym bohaterem filmu, Thewlis, Irons, Csokas, Gleeson). Młoda i utalentowana Eve Green (gwiazda jutra?) także poradziła sobie nie najgorzej ze swoją postacią.
Bardzo utkwiła mi w pamięci rola Edwarda Nortona, który po raz kolejny pokazał, że jest w stanie wcielić się w każdą postać. Zdecydowanie jest to najlepsza rola w całym filmie. Brawo Ed! Oglądając jego króla Baldwina miałem tylko jedno, małe zastrzeżenie: ta rola była zbyt... mała. No i przyszedł czas na głównego bohatera czyli Baliana. Jest to postać płaska, bez charyzmy, a jednak trzeba przyznać, że Orlando Bloom naprawdę się postarał i zagrał całkiem nieźle. Pamiętając jego fatalny występ w "Troi", sądziłem, że tak samo źle zagra w filmie Scotta. O dziwo, tak się nie stało.
Kolejna sprawa to zdjęcia. Dobre, ale: 1) w niektórych ujęciach zupełnie niepotrzebnie mamy nawiązania do "Gladiatora", przecież ten film to nie "Gladiator 2" tylko "Królestwo niebieskie", 2) bitwy, oblężenia i walki wyglądają przeciętnie.
A przecież to właśnie bitwy, oblężenia i walki miały być jedną z atrakcji (powiedziałbym nawet, że główną atrakcją) tego filmu. Tymczasem oglądając "Królestwo niebieskie" zastanawiałem się, czy za zdjęcia odpowiada ten sam John Mathieson, kóry tak fenomenalnie sfotografował w "Gladiatorze" bitwę z Germanami i walki gladiatorów. Oblężenie Jerozolimy jest zrobione z dużym rozmachem, ale co z tego skoro zabrakło ciekawych ujęć kamery, a jeżeli już takowe ujęcia się pojawiają to okazuje się, że można je policzyć na palcach jednej ręki. To zdecydowanie za mało jak na film, który kosztował 130 mln$.
Teraz ponarzekam na efekty. Mamy rok 2005, a podczas oblężenia Jerozolimy wyraźnie widać, że katapulty bombardują... miniaturowy model miasta. Aż boję się pomyśleć jak te sceny będą wyglądały za 5-10 lat.
Na szczęście bitwy i efekty to nie wszystko. Możemy więc podziwiać przepiękne krajobrazy, miasta i kostiumy. Muzyka została idealnie dopasowana do epoki, którą podziwiamy w filmie i znakomicie się sprawdziła. Scenografia... no cóż pracowali nad nią ludzie, którzy mają w swojej filmografii takie tytuły jak: "Gladiator", "Szeregowiec Ryan", "Helikopter w ogniu" czy dwie pierwsze części "Harrego Pottera", tak więc stoi ona na odpowiednio wysokim poziomie.
Hmmm... moim zdaniem "Królestwo niebieskie" jako całość prezentuję się dużo lepiej od "Gladiatora". Wprawdzie i w jednym i w drugim mamy papierowego bohatera, patos (co jest raczej nieuniknione w tego typu produkcjach) i nagiętą historię, ale jednak to "Królestwo niebieskie" sprawia dużo lepsze wrażenie. Po prostu mniej w nim było patosu i kiczu w przeciwieństwie do "Gladiatora". I właśnie dlatego, kolejną bajeczkę historyczną Ridleya Scotta zniosłem całkiem nieźle.