to ze rozmawiaja ze soba ale nie rownolegle tzn np pytanie ktora godz i ona odpowiada po dlugim czasie ktora, albo facet pyta sie kto dzwonil, ona odpowiada ze do ciebie (jakos tak chyba mowila?), i po kolejnym dlugim czasie ktos dzwoni. Bohaterowie sa swiadomi ze nie moga sie porozumiec, wiec wiele nie rozmawiaja, bo wszelkie pytania znajda odp w dalszej przeszlosci lub zostaly odpowiedziane.
Moze tez jest to rodzaj poczekalni kiedy jako kroliki wpadli w drut kolczasty i zgineli i teraz orodza sie jako ludzie (moze) czego sami nie wiedza. Wyraznie czekaja na wyjscie z tego impasu, w kazdym razie przeczywuja cos zlego, moze szatan czeka ze do niego wroca a nie n ziemie czy idziej....
Ciekawe co o tym sadzicie. Film jakby czarny Bergman. Po prostu Lynch.
Zgadzam się z tobą trochę, chciałem kiedyś spisać wszystkie teksty albo znaleźć skrypt i spróbować to poukładać po kolei. Mam wrażenie, że są to jest normalny scenariusz, tylko wszystko jest pomieszane. Co do Lyncha to mimo, że go lubię nie staram się go interpretować. W ksiązce Wielka Ryba opowiadał o Inland Empire i roli Majchrzaka. Pokazał mu kilka rekwizytów, jakąś cegłówkę, żarówkę i coś tam jeszcze i kazał coś z tego wybrać. Majchrzak wybrał żarówkę i w filmie występuje z żarówką. I tak powstają sceny. Myślę, że w królikach Lynch jechał samochodem zobaczył królika i powiedział: 'o kurna królik. ale by było jakby gadały króliki w domu jakimś. ale co by królik mógł powiedzieć? przecież to bez sensu by musiało być i gadają króliki bez sensu!" a ty głupi widzu szukaj sensu w bezsensie.
Też myślę, że mogło chodzić o przesunięcie dialogów, wskazywałyby na to np. opóźnione dźwięki otwierania drzwi, czy telefonu. Dało się uchwycić też strzępki rozmowy rozstrzelone w czasie, ale nie wyłapałem sensu ani dłuższego fragmentu.
Właśnie skończyłam oglądać i też wydaje mi się, że może to być zwyczajny dialog tylko wymieszany czy tam przesunięty w czasie. Na przykład: J: I have a secret. S: Are you going to tell? Albo: J: I hear someone. S:I could hear it also. I jeszcze:
J: It is the rain. S: It must be the rain. J: I do not think it is the rain.
To mój drugi film Lyncha i muszę przyznać, że ma w sobie to "coś" - jest mroczny, tajemniczy i bardzo wciąga. Pomimo monotonii nie mogłam oderwać się od ekranu i myślę, że obejrzę go drugi raz choćby po to by spróbować rozgryźć kwestię dialogów przesuniętych w czasie:)
Takie dialogi są na porządku dziennym w teatrze (tutaj kinie) absurdu. Przypominały mi sztukę "Łaknąć" Sary Kane. Bohaterowie niby mówią do siebie, a tak naprawdę to monolog, lub bardzo "poucinany" dialog. Interesujące jest też że oni koncentrują się na sobie, są monotematyczni. Nie wychodzą poza monolog, który czasami sam w sobie jest logiczny, albo pretenduje do tego miana. Jeden królik trzyma się tematu godziny, drugi deszczu, tyle że się wymieniają. Osobiście nie nazwałbym tego klasycznym dialogiem. Żadna odpowiedź nie jest logiczna.
P.S. O co myślicie o tym potworze (demonie) który dwukrotnie się pojawia? Kim on może być? Byłem tez ciekaw czy to co mówi jest do zrozumienia. W napisach nie ma jego partii.