Bardzo dobrze, bo uwielbiam surrealizm, chociaż przyznam, że Lynch był bardzo blisko od przesłodzenia, bo cienka linia pomiędzy czystym surrealizmem a tym przelukrowanym. W każdym bądź razie, obejrzałem z przyjemnością, dość ciężki, ale sądzę, że króliki "smażą" się w piekle a łączy je tylko pewien element - jaki? uważam, że nie trudno się domyślić.