Film ogólnie bardzo dobry, ale w pewnym momencie miałam wrażenie, że główną rolę odgrywa premier a nie królowa. Jak dla mnie zbyt rozbudowana rola premiera względem samej królowej. Ale może to tylko moje takie odczucia. Czy ktoś myśli podobnie??
Miałem podobne odczucia po obejrzeniu filmu. Równie dobrze film mógłby mieć tytuł "Premier". Rola Sheen bardzo mi się spodobała. Podczas seansu to na jego rolę zwróciłem większa uwagę niż na Mirren i jej bohaterkę.
Fakt, tytuł filmu można by zmienić na "Premier", a nawet "Diana". Spodziewałam się odwołania do czasów młodości, a tu przez cały seans wlókł się temat księżnej i premiera. Za mało królowej!
Film średni... Miałam nadzieję, że scenariusz będzie dotyczył dłuższego okresu władzy Blaira i jego stosunków z Królową, a tu skupiono się głównie na jednym okresie, co na początku filmu mnie denerwowało, ale później film się jakoś obronił. I rzeczywiście, w kluczowych momentach filmu to premiera było więcej (co mnie, wieloletnią fankę Sheena ucieszyło :), ale myślałam, że Helen Mirren odegra więcej znaczących scen, a tu jedynie - jak ktoś trafnie stwierdził - chodziło o pokazanie jest stylu bycia i drobnej przemiany po śmierci Diany pod wpływem... premiera. Lubię tę aktorkę, ale nie przekonała mnie do tego, że zasłużenie dostała za rolę Oscara. Zmianę tytułu popieram :)
Film świetnie ukazuje, jak bardzo konserwatywna jest rodzina królewska, jak niechętnie podchodzi do jakichkolwiek "modernizacji" czy zmian. Fakt, premier odegrał duża rolę. Ale wpływał on na postępowanie Królowej. Film opowiada o zmianie, jaką kobieta przechodzi. I jak wielkim to dla niej krokiem. Stąd ten tytuł - tak ja to widzę.