Autentycznie ukazany obraz rozpadu pożycia małżeńskiego bez orzekania o winie. Każdy jest winny a zarazem nikt. Mnie najbardziej uderzyła scena gdy postać grana przez Carey Mulligan, wydaje się na początku że rezygnuje z romans ze starszym facetem i wychodzi z synem z kolacji, ale jednak wraca pod pretekstem zwrócenia "palta" i zostaje. Jedna impulsywna decyzja, tak samo jak jedna impulsywna decyzja postaci granej przez Gylenhala: ni stąd ni zowąd decyzja o wyjezdzie i gaszeniu pożarów ryzykując własne życie i zostawiając piękną żonę i syna bez środków na utrzymanie. Syn też mógł więcej zrobić w końcu już był w takim wieku , że nie musiał być niemym świadkiem a z boku wyglądało to trochę jakby sam był autystyczny i tylko bezwiednie się z boku przyglądał jak rodzice podejmują głupie decyzje prowadzące do zniszczenia ich rodziny.
Reasumując takie filmy chce się oglądać opowiadające o prawdziwym życiu każdego z nas. Nieśpieszna fabuła, realne rozterki życiowe.