Banalny film o rozpadzie rodziny rozgrywający się w Montanie w 1960 roku. Dlaczego banalny? Bo traktuje bohaterów dwuwymiarowo. Centralną postacią jest syn, który notabene jest gigantycznym miscastem bo do filmowych odziców nie podobny, no chyba, że to dziecko z adopcji ale to z filmu nie wynika i jest jedynie moim głośnym gdybaniem. Aby zapełnić czas mamy sporo szalenie długich ujęć, ktorych aktorzy specjalnie nie potrafią zagospodarować swoją grą. To typ filmu gdzie starannie i powoli artykułuje się swoje myśli, czasen zdarzy się jakiś wybuch emocji ale jest on rzadki. Historia jest prosta a aktorzy specjalnie serca nie wkładają w swoje role, poza Carey Mulligan, która była znakomita w kazdej scenie. Jake notuje spadek formy, oby chwilowy. Czułem się zobojetnialy na tę opowieść, liczę, że "Beautiful Boy" będzie lepiej pokazywał relacje między rodzicami.