Był potencjał, opowieści były na tym samym schemacie co "Dzikie historie" czyli o "przepaleniu się bezpiecznika i co z tego wynika" ale w większości źle dobrani aktorzy dość mocno pogrążyli ten film. Nie zawiodła stara gwardia, z młodszych to tylko kuratorka przykuła moją uwagę. Reszta albo przeszarżowała rolę ekspresją (np. Detmer) lub nieporadnością albo tacy słabi są.
Kilkukrotnie oglądałem "Dzikie historie" i tam urokiem było to, że przemoc była "miękka", nawet jak panowie tłukli się w samochodzie to nie było takiej "syczącej" agresji a w każdej opowieści był jakiś żarcik/sytuacja która powodowała uśmiech i rozładowanie napięcia u widza, tu tego nie było, była sama powolna eskalacja agresji.
Na koniec - nie wiem czy rola sprzątaczki oraz spalonych ciał to był ukłon w stronę "Dzikich ..." czy to taka wtórność?