Intrygujący i ciekawy film jeżeli oceniać go w warstwie etnograficznej czy antropologicznej. Ale w sensie reżyserii, aktorstwa i przekazu filmowego to obraz nużący i przeciętny. Co gorsza przeciętność ta ma miejsce także w sferze samego obrazu. Tak naprawdę klimat południowych Filipin oraz urok i mistykę rozlewisk wschodniej części wyspy Mindanao oddaje jedynie.. trailer! W samym filmie zdjęcia są niestety średnie i w pewnym sensie osłabiają monumentalność krajobrazu. Fabuła podąża natomiast w kierunku religijno-kulturowym i tam bez polotu grzęźnie..
W filmie gra zaledwie dwoje zawodowych aktorów - to zarówno plus jak i minus bo nie zmienia odbioru choć go naturalizuje. Udanie zachowują się dzieci. Choć muszę przyznać, że zostanie ze mną krótka scena, właściwie ujęcie, gdy Matka Roweny znajduje gniazdo krokodylich jaj i zastyga w dramatycznej decyzji pomiędzy zniszczeniem a macierzyńskim ocaleniem (nie uwzględniam w ocenie tego kiepskiego krokodyla..). Mało klarowny i przekonywujący jest też poboczny wątek "ludzkich" krokodyli czyli korupcji i nadużyć urzędników.
ps.
Na pewno warto, jak usłyszałem od reżysera na seansie filmowym, poczekać do ujęcia po napisach końcowych. Ciekawie łączy się tam element sacrum i profanum, teraźniejszości i legendy.
................................................................................ ...............................
Film obejrzałem na 9.Festiwalu Filmowym Pięć Smaków (XI.2015)