Idąc na ten film nie nastawiajcie się na objerzenie filmu przygodowego z masą spektakularnych scen, eksplozji itp. To raczej film o ludzkich dramatach i o konflikcie w Sierra Leone. Ja idąc na film myślałem, że to wszystko będzie tylko tłem dla całej historii, tymczasem jest na odwrót. I bardzo dobrze. Momenatmi film ogląda sie gorzej niż dokumenty na National Geographic. Siedząc w kinie i widząc to wszystko aż ściska coś w sercu bo nie wiesz co masz zrobić żeby im pomóc. Chciałbyś to zrobić, ale nawet nie wiesz od czego się zabrać. Z ust bohaterki granej przez Jennifer Connelly padają mniej wiecej takie słowa: 'po co mam pomagać jednej osobie skoro wszyscy tej pomocy potrzebują'. Po chwili jednak gryzie się w język za to co powiedziała, ale mimo wszystko zdanie pozostaje w pamięci widza. Choć czuje się sympatię do niej, bo widać, że stara się zrobić coś dobrego dla innych, po chwili zmienia się zdanie gdy widzimy jak pstryka fotki gdy tylko zauważy rodzinny dramat lub jakiś wypadek. Ale nic innego przecież nie może zrobić. Jednak mimo wszystko jakiś niesmak pozostaje.
Momentami nasuneły mi się podobieństwa z filmem 'Hotel Rwanda'(tak apropo rewelacyjny film), a sceny pokazujące co robi się z afrykańskimi dziećmi, które trafiają do 'wojska' są naprawdę przerażające. I pomimo iż zakończenie jest zbyt banalne to i tak każdy normalny człowiek wychodząc z filmu wie, że dano je tylko dlatego, bo tak miało być...ot, taka tradycja w Hollywood. A przecież wiadomo, że rozwiązanie problemu Afryki nie jest wcale takie proste. Biały człowiek to spieprzył niech teraz biały człowiek naprawia.
Film warto zobaczyć, nie dlatego, że jest to fajny film przygodowy, ale dlatego, że po takim seansie w człowieku coś pęka i zaczyna sie nad pewnymi rzeczami zastanawiać. Ja daję 8/10.
p.s. Zwróćcie uwagę na zdjecia i muzyke...miejscami rewelacja!