Chciałbym podzielić się moimi odczuciami na temat tego filmu. Minęło ponad pół roku
od kiedy po raz pierwszy obejrzałem ten film, a dziś zwiastun w TVN mi go przypomniał.
Oglądałem go z niepewnością (bo DiCaprio, itd.), był patetyczny, zamerykanizowany. Film
jednego bohatera, nawróceniu itd. Dzięki temu pewnie się sprzedał. Ale mimo to z
perspektywy czasu, a teraz oglądając (na wyrywki) mam o nim lepsze mniemanie.
Wszystkie "zużyte" motywy - bohaterstwa, zemsty ... - jakoś zaginęły w pamięci, rozmyły
się razem z "Transformersami". Zostało jednak wiele obrazów Afryki (Sierra Leone
akurat chyba?) i jej ludzi, jak działa tam biznes, załatwia się sprawy, i skąd się wziął ten
diamencik w tym naszyjniku. Zupełnie inny świat.
Chodzi mi o to, że chociaż jest tu pełno taniej rozrywki - bo musi się sprzedać, przemyca
coś jeszcze do powszechnej świadomości, lepiej niż filmy dokumentalne, bardziej
zapadają w pamięci. Chociaż z drugiej strony wiele osób widząc napisy mówiące o
faktach, ludzie już wychodzą z kina :D A i dokumenty nabierają dramatyzmu
Tyle ode mnie. Pozdrawiam :)
Ten film da się oglądać, natomiast nie da się go słuchać. DiCaprio i reszta serwują takie dialogi, ze płakać się chce. Całe przesłanie psu w dupę, bo człowiekowi odechciewa się słuchać tej paplaniny.
Podchodziłam do tego filmu dwukrotnie. Pierwsza próba skończyła się po przerwie na reklamę, gdyż, wstyd przyznać, utonęłam w objęciach Morfeusza. Drugiej okazji nie przepuściłam tak łatwo. Najgłębszy ukłon za podjęcie tematyki. Może to i prawda, że mit amerykańskiej odwagi i bohaterstwa w produkcjach rodem z USA muszą zostać zachowane, trudno. W tym przypadku nie tylko da się ten fakt przeboleć, ale w pełni usprawiedliwienie przymyka się na to oko.
Ocena z 5 zmieniona na 7, bo film dotyka problemu Trzeciego Świata przez duże "P".