robiony pod masówke ? hahha moze najpierw sprawdz termin i jego uzywanie w kontekscie danego aspektu, bo ci sie mylą znaczenia podstawowe

To prawda, holiłudzkie sceny akcji, aktywna kamera i niezwykła zdolność bohaterów do omijania serii z karabinu maszynowego bardzo zepsuły mi ocenę tego filmu. Na początku wydawał mi się interesujący, ale w miarę jak zaczęły wkraczać (i dominować) sceny rodem z Rambo, to dobre wrażenie się zatarło... >SPOILER!!< Najlepsze, że Archer, uzbrojony ledwie w krótki pistolet (ale nieskończoną amunicję!) daje radę uciec najpierw przed hordami strzelających na ślepo buntowników, a później przed uzbrojonymi po zęby i wyposażonymi w najnowsze technologie Amerykanami. Ciekawe, że ci ostatni nawet go nie gonią, a tam, wziął diament, to niech ma chłopak, na zdrowie. Jak się pojawi jakiś łebek z bronią długolufową, to i tak go DiCaprio ustrzeli ze swojej małej pukawki. Wystarczy mu jeden strzał. Zawsze celny...
A tym, co mnie najbardziej boli, jest brak odpowiedzi na pytanie: co z konfliktem w Sierra Leone? Dlaczego podsuniętymi rozwiązaniami są: a)wycięcie w pień buntowników, b)założenie obozu dla uchodźców i c)zapewnienie dobrobytu jednemu człowiekowi z milionów? Wniosek z napisów końcowych ("Konflikt wygasł w roku 2000...") jest taki, że najlepiej zostawić to tak jak jest.

Na dodatek sceny i sytuacje które były rozbrajająco śmieszne i mogły wywołać placknięcie prosto w twarz np. dziennikarka która zaprasza panów do ładnego zdjęcia mimo że celują z karabinów i nie wyglądają jakby żartowali albo wezwanie bez dłuższego namysłu powietrznego wsparcia przez naszego dzielnego herosa unikającego potem ostrzału niczym Rambo które ostatecznie jest...powodem jego zgonu. Słabo też przedstawiono metamorfozę głównego bohatera który wcześniej sam zabijał dla zysku bez grama emocji, bez większych problemów przychodziło mu również podziwianie rzezi ludności cywilnej. Problem jest też z dziennikarką która jest może i urodziwa i dobrze się w filmie prezentuje niestety scenariuszowo jest płaska jak deska i po prostu nijaka, doklejona do problemu na siłę zamiast być motorem napędowym, nieść jakieś głębsze idee przeciwstawne do tego co reprezentował główny bohater, temat ledwo co muśnięto. Z tego mógł wyjść film na miarę Salvador a wyszła strzelanka która może jest i fajna w odbiorze ale kompletnie niepoważna, nie dająca tak naprawdę wiele do myślenia.

Strzelanina rodem z gier komputerowych. Bo to jest głównie o wojnie domowej w Sierra Leone. A ty chyba nie wiesz co to wojna... W niektórych źródłach, programach telewizyjnych Krwawy Diament otrzymuje gatunek dramatu wojennego.A sam film genialny, wzruszający, dający wiele do myślenia.

Aha...Scena gdy robią zdjęcia masie trupów w Salvador bardziej mną wstrząsnęła niż wszystkie strzelanki w Krwawym diamencie razem wzięte. W krwawym diamencie oglądając wojnę można zgryzać popcorn i popijać napojem bo to wojna popcornowa taka w wydaniu z Hollywood. Rambo w Sierra Leone albo kolejna gra z cyklu Call of Duty z misją zdobycia diamentu i zabiciu złych, chciwych łotrów.

Chcesz prawdziwą wojnę to se obejrzyj Szeregowca Ryana czy coś ... ...

Po prostu prawdziwy dramat musi mieć większe prawdopodobieństwo a tutaj Leo z pistolecikiem zabija na masową skalę tych afro hip- hopowców, świetnie radzi sobie też uzbrojonymi po zęby, świetnie wyszkolonymi najemnikami. A gdzie tu dramat? To John Rambo. A po co te eksplozje cgi? Po co trup ściele się gęsto skoro taki przesyt powoduje że nie robi to już większego wrażenia? Powinni to zobić z większym wyczuciem, postawić na ludzkie emocje a nie strzelaniny.

Mi się bardzo podobała scena jak Leo umiera, epicko, wzruszająco na skalnej półce w pięknym miejscu... To było coś ! :)

dlatego uważam, że to nie jest dramat a bardzo dobry film akcji!!! Film na którym nie przysnie się...

Ogólnie dramatem określany jest film w którym ktoś bliski dla głównego bohatera umiera bądź sam bohater umiera lub gdy pokazane są sceny klęski życia (w tym przypadku Afrykańczyków), więc film jak najbardziej zalicza się do dramatu. Dla mnie jest to dramat - tyle rodzin zabitych, rozdzielonych przez jakieś kamienie, które ktoś wycenił na miliony.

jeśli na starcie się ogarniemy, że nie jest to film traktujący poważnie o Afryce i nastawimy się na kino akcji osadzone w nieco ambitnych realiach (z pobocznymi wątkami dramatycznymi) to seans nie będzie taki rozczarowujący. cenny wątek dzieci-tarcz, Kapuściński pisał, że to młodzi chłopcy tak naprawdę toczą w Afryce wojny.

Chodzi o tych chłopców idących w tym filmie jak zaprogramowane na zabijanie terminatory? Faktycznie to dużo mi powiedziało o tym konflikcie i było bardzo dramatyczne:)