1) Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby w CIA pracowali tacy idioci, aby zatrudnić Solo. Gość się nie słuchał,stawiał opór w wielu kwestiach,był bezczelny,arogancki,podejmował durne decyzje (o czym później) i wreszcie był ZŁODZIEJEM. Mógł zdekonspirować 10 agentów w jednej akcji, tym samym skazać ich na śmierć. Solo nie utożsamiał się z CIA, chciał jak najszybciej wyjść i wrócić do złodziejstwa...
2) Drugi agent to jeszcze większa porażka, stulecia bym powiedział. Jeden wielki stereotyp wbija się tu do łbów ludzi, którzy nie znają się na historii. Illya to w rzeczywistości kretyn i idiota. Nie myśli o konsekwencjach swoich czynów,nie myśli też o misji. Potrafi się tylko bić,biegać i się wkurzać. To ma być agent KGB-elitarnych służb ZSSR? Jakieś kpiny. W dodatku śmieszy mnie jego ubiór. Solo w garniturze,wszystkie ciuchy najlepsze, a Rusek w łachmanach,nie uczesany,nie ogolony,ogólne menel z PKP...
2) Vikander mnie niestety zawiodła. Grała z tą obrzydliwą manierą Jennifer Lawrence. Widocznie postawiła sobie za cel granie jak tak marna aktorka, bardzo przykre. Jeszcze brakuje jej zdjęć w chmurze... Wciela się w niekompetentną agentkę, która tańczy,uwodzi nie wiem po co (o czym później),hałasuje na cały hotel (czy to wzbudzi jakiekolwiek podejrzenie? Nie skądże, jestę agentkom brytyjskiego wywiadu, w ogóle nie wyszkolonom, bo nie wiem, że bicie się z agentem, z którym pracuję jest conajmniej dziwne, a upijanie się w pracy to dla mnie przejaw kompetencji), w dodatku dziewczynę trzeba ratować z każdej opresji, więc wnioskuje, że została po prostu wzięta z ulicy. I wcale nie było mowy o tym, że mogła po prostu stawić się za ojcem i zdradzić brytyjski wywiad...
3) Po co właściwie Solo został zaatakowny przez Ruska w toalecie? Mogłby mi ktoś to wytłumaczyć, czemu Ci dwaj agenci rzucili się na siebie jak goryle? I dlaczego ich szefowie na to pozwolili? W normalnym życiu, ci agenci spotkaliby się gdzieś na Wyspach Owczych, żeby na starcie ich nie zdekonspirowano,wytłumaczono by im wszystko,obgadano całą sprawę i przedstawiono cały plan, od algi do omegi. A tu? Hulaj dusza piekła nie ma, wysyłamy dwóch agentów, którzy od początku się nienawidzą,ryzykujmy, że zaraz się spalą i wyjawią wszystkie sekrety swoich wywiadów, bo pobili się na bankiecie, albo na ulicy...
4) Cała ta misja jest pozbawiona sensu. W normalnych warunkach tę organizację by po prostu zrównano z ziemią, albo by to zrobiło USA, albo ZSSR. W chwili, gdyby poszedł pierwszy trasport broni dla własnych siepaczy. A profesorka zlikwidowałyby odpowiednie służby-CIA,KGB lub MI6...
5) Misja jest również pozbawiona koordynacji. "Jedziem tam,kogoś zabijemy, kogoś uratujemy,prześpimy się,poobmacamy. Będziemy się dobrze bawić". W gotowości powinna być ekipa uzbrojona po zęby, najlepiej na miejscu, przy okazji szef, do koordynacji całą misją, a nie wolna amerykanka...
6) Pytam się dlaczego nie można było odpowiednim osobom założyć pluskwy, czy to szefowej organizacji,jej kochasiowi lub odpowiedzialnym ludziom za przebieg wydarzeń. Zamiast tego podsłuchują własnych agentów...
7. Ta cała organizacja to jakiś żart. Zaczęła się sypać domek z kart, kiedy kilku żołnierzy wleciało na ich terytorium. I ten żałosny naleśnik zdołał zbudować bombę atomową? Nie mieli radarów? Ok, zdołam zrozumieć, ale skoro mieli kamery i widzieli, że ich żołnierze padają jak muchy, to dlaczego po prostu nie zbombardowali tych łodzi w p#zde?
8. Romans wśród agentów, to rzecz której niestety się spodziewałem... Pomijam już fakt, że nie czuć było między nimi mięty oraz relacje kochasiów były papierowe do granic możliwości. Zastanawia mnie co innego. Jak profesjonalny agent, wyszkolony przez KGB, w czasie misji może sobie flirtować z dziewczyną na temat której nic nie wie, a jak się później okazało był brytyjską agentką. Nawet kiedy się o tym dowiedział, nie zerwał z nią tych relacji. Ewidentny brak profesjonalizmu...
9. Pojawienie się z nikąd brytyjskiego wywiadu, świadczy o tym, że scenariusz ma lukę. Abstrachując od tego, że CIA i MI6 miało ze sobą ścisłe kontakty i powinni mieć je także w aspekcie budowy bomby atomowej przez jakąś organizjację, to fakt, iż CIA nie sondowało terenu w poszukiwaniu agentów innych wywiadów jest o wiele większym błędem. Przecież coś takiego może zdekonspirować własnych agentów, taki błąd jest nie do pomyślenia. Cały gabinet dowodzący CIA i KGB wyleciałby na ulicę... MI6 też by się dostało, bo wiedzieli, że inni agenci działają.
10. Solo zachowuje się jakby nie chciał powodzenia misji. Łazi za naszą słodką parą,gada z nimi. Jak to wygląda? Podejrzany typ z rosyjskim akcentem rozmawia sobie z Amerykaninem, totalna amatorka. To mają być agenci? Już handlarze trawką, wykazują się lepszą konspiracją. A Rusek zamiast powiedzieć:"Panie, ja nie znam Pana... Odczep się facet", to ma minę, jakby był agentem i boi się złapania.
11. Solo znowu nie zawodzi, nasz dzielny agent wypija drinka zrobionego przez szefową organizacji, która ma bombę atomową. Zero podejrzeń, "już mam ją w garści, bo się z nią przespałem". Kretyn...
12. Mąż tej całej Wiktorii to też niezły przygryw. Zamiast zabrać w GÓRY wypasionego monster trucka, w którego wsiadł Solo, to on bierze jakiegoś gruchota jeepa, którego można dogonić motorem. A miał w garażu sto razy lepsze fury.
13. Końcówka, łącznie ze spaleniem (nie wiem czego, na tym etapie mało mnie to obchodziło) tego okrągłego dynksa, to już groteska... Agent KGB nigdy by czegoś takiego nie zrobił, zresztą Amerykański też. Wiedzieli by, że w najlepszym wypadku będą ich torturować, bo nie uwierzą, że spalili coś takiego. Zaraz robi się jeszcze śmieszniej, bo przychodzi agent brytyjski. Oznajmia, że ROSYJSKI i AMERYKAŃSKI agent są mu do czegoś potrzebni w Instanbule, bo on tak mówi i koniec. Chciano dzięki temu powiedzieć ludziom, że będzie druga część. Ale i tak jest to kompletnie durne.
14. Aha, przypomniało mi się, W czasie pościgu w Berlinie wschodnim, policja powinna dostać cynk od służb, że w mieście grasuje agent. Zamiast tego kilku policjantów zatrzymuje... Illye. Eeeeeeeeeeeeeee, WTF? Zacznijmy od tego, że nie musiał ich pobić, tylko po prostu pokazać legitymację KGB. No, ale co ja tam wiem.
Kończąc, chciałem napisać, że nie był to film tragiczny, raczej dość cienki. Muzyka była świetna,efekty też,klimat fenomenalny,gra aktorów nie była tragiczna. I wiem, że konwencja filmu jest jaka jest, tylko że to nie jest argument. Film ma się trzymać kupy, nawet jeśli jest komedią. Nie może być tak, że opowiadamy o wielkiej akcji 3 wywiadów i robić z tego bełkot, bo to ma być komedia. Argument do mnie nie trafia, dlatego uważam, że moje zarzuty są w pełni trafione...
A uważasz, że te filmy się trzymają rzeczywistości?
http://www.filmweb.pl/Zywot.Briana
http://www.filmweb.pl/film/Kingsman%3A+Tajne+s%C5%82u%C5%BCby-2014-682272
Monthy to jest akurat wyjątek-komedia od początku do końca, a nie jakaś dziwna hybryda, w Kingsmanie była ciekawa fabuła, był śmieszny,aktorsko o wiele lepszy. Poza tym jest o wiele bardziej realistyczny, agenci są wyłaniani według testów, a nie brani z ulicy.
Przecież ten film jest zrobiony w konwencji żartu - on z samego założenia jest nierealistyczny! Albo ktoś kupuje ten klimat - tak jak ja, bawiąc się i śmiejąc z kolejnychi absurdów - albo podchodzi do akcji serio, ale wtedy się zawiedzie.
Przyznam się, że te absurdy mi przeszkadzały. Nastawiłem się na film kryminalno-szpiegowski film akcji, z domieszką komedii. Takie powinny być proporcje, a nie jakieś dziwaczne zabawy typu:"łapiemy agentkę z ulicy".
film jest: Action, Adventure, Comedy - wszystko po równo, a nie "z domieszką". Uważam, że jeśli ktoś jest tak wymagającym widzem jak Ty to powinien przed pójściem do kina sprawdzać dokładniej zawartość filmu, chociażby w trailerze pokazali już niezwykle dużo. Można wtedy uniknąć rozczarowania.
Człowieku, ja nie mam zamiaru oglądać zwiastunów... Chcę mieć przyjemność w oglądaniu filmu. I miałem, ponieważ był wspaniały klimat,piękne rakiety, choćby ta Szwedka, z angielskiego wywiadu no i trochę trzyma w napięciu oraz ma ładną muzykę. Gdyby nie to, dałbym chyba 2, bo te absurdy mnie drażniły...
Nie no bez kitu, przecież ten film to komedia (wg imdb: Action, Adventure, Comedy) - to tak jakby wytykać błędy w filmie np. Spy z Melissą McCarthy.. My ze znajomymi się zaśmiewaliśmy na całą salę, film był po prostu zabawny. A argument z romansem głównej pary dość zabawny biorąc pod uwagę historie chociażby z II wojny światowej, albo późniejszego żelaznego okresu, gdzie kobiety mężczyźni zakochiwali się w konfidentach i na odwrót (chociażby życiorys Blanki Kaczorowskiej). W KGB też pracowali ludzie ;)
Może i pracowali może i nie. W pracy agenci są bezwzględni,bez uczuć i profesjonalnie podchodzą do wszystkiego co robią, ponieważ uczy się ich, że jest to najlepszy sposób na wykrycie.
Dla mnie to to nie jest komedia, ponieważ nic mnie w niej nie śmieszyło... Ma charakter raczej niepoważnego,prostackiego podejścia do tematu, czym zniszczono film. Nie podoba mi się konwencja tego filmu.