Generalnie film mi się podobał, był lekki i poruszał istotne problemy sławnych ludzi.
Chyba nie uzyskał wielkiej popularności, ale jest dobrze zrobiony i raczej przyjemny w odbiorze,
Aktor grający księcia Williama dobrze się spisał, grał takiego typowego dobrego, troche zagubionego chłopca.
Z przykrością stwierdzam, że ci ludzie wysoko urodzenie nie mają życia. Jak to możliwe, że ktoś rodzi się z zaplanowanym z góry losem, bez możliwości ucieczki, pod ciągłym obstrzałem mediów. W dodatku zmuszany do zachowania spokoju w takich trudnych chwilach, z bardzo ogranizoną wolnością. Niech diabły biorą protokół.
Dlatego bardzo urzekła mnie ostatnia chwila, kiedy to William ostatecznie wychodzi na prostą, wita się z dziennikarzami i panuje na sytuacją, jego życiem.
Dodatkowy plus za muzykę.