Nudny, kiczowaty melodramat.
Co prawda mawiają, że typowy wyciskacz łeb musi nosić zmamiono kiczu, bo taka już natura tego gatunku, ale nic nie usprawiedliwia tego, by obraz dręczył przez dwie godziny, nieangażującą historią i wydumaną traumą. Nie pierwszy raz w kinie spotykają się okaleczone przez los postaci, ale mało kiedy czuje się wobec nich, aż taką apatię.
Skąd te nominacje do Oscara w najważniejszych kategoriach nie mam pojęcia. Tylko Barbara Streisand trzymała mnie do samego końca przy ekranie, ale dla niej jestem chyba znieść w kinie wszystko…
Moja ocena - 4/10
widzę, że nawet z moim postem masz problemy. wyjaśnię: co dla Ciebie wymaga spinania się, innym przychodzi lekko, zrozum - nie każdy musi tak ciężko pracować...
Pracować ciężko zdarza mi się, nie ma lekko ;)
Chociaż wolę chyba ciężko potyrać dwie godzinki, niż przez godziny dwie oglądać "Księcia przypływów". To znacznie większa męka...