Tak pomijając oczywistą ironię - film wygląda jak wygląda, bo zdecydowano się na bajkową konwencję, stąd też dżungla została stworzona w komputerze a nie w studiu. Ale de facto o pewne szczegóły zadbali, np. King Louie nie jest już orangutanem, które w tamtym rejonie nie występują, a gigantopitekiem, który pasuje geograficznie oraz do baśniowej konwencji (jako że wymarły dość dawno).
W indiach żyją wargacze, takie jak ten po lewej (był w moim awatarze od początku mojego konta na filmwebie), disney mógłby na to wpaść. Aczkolwiek ten pomysł z gigantopitekiem (notabene blisko spokrewniony z orangutanami) podoba mi się.
Musisz chyba zdawać sobie sprawę, że dla 90% publiki to jest po prostu niedźwiedź? :P
Gigantopitek na serio?Myślałem że twóry po prostu poszli z fantazją i zrobili takiego troche przerośniętego orangutana.Co do Baloo to rzeczywiście mogli go przedstawić jako wargacza,ale idąc takim tokiem myślenia to miejsce wilków mogłyby zastąpić cyjony.
Warto przeczytać książkę. W oryginale Baloo był niedźwiedziem brunatnym i Disney raczej trzymał się oryginalnej wersji Rudyarda Kiplinga. Pamiętajmy, że jest to swego rodzaju fantasy, a nie film dokumentalny. ;)