Właśnie miałem przyjemność obejrzeć ten film i po wielu zasłyszanych (często negatywnych) opiniach na jego temat jestem miło zaskoczony. Jedyne co mi w tu nie grało to aktorka którą wymieniłem w tytule tematu. Rozumiem że miała trochę rozluźnić atmosferę ale mam wrażenie że za bardzo dostawała od reszty filmu i nie mam tu na myśli jej gry autorskiej tylko zwyczajnie nie pasuje do tego typu produkcji. Czy ktoś jeszcze odniósł takie wrażenie?
Ona miała być taka. Zupełnie szara, jak dziewczyna z sąsiedztwa. Dopiero Chris dojrzał w niej to "wow" bo jako jedyna traktowała go cierpliwie z wrażliwością i delikatnością, widząc przy tym pewne podobieństwa między nimi. Podobało mi się to połączenie - ona, drobna pogodna dziewczyna kontra wielkolud-mruk, któremu jednak na niej zależało ale nie potrafił tego zwerbalizować. Mogli to pociągnąć na końcu.