Nie o to chodzi.
Oscary to majestat i zaiste ten film nie ma z nim nic wspólnego. Ten film jest tak... błahy, tak tuzinkowy.
Jest to faktycznie najgorszy werdykt od lat, który szczególnie boli, gdy obok powstały naprawdę wartościowe filmy, które komunikowały nawet znacznie głębsze treści niż proste uczucia, by wspomnieć
"WSZYSTKIE PIENIĄDZE ŚWIATA" Ridleya Scotta - film o bezsilności, bezradności wobec ludzi władzy i pieniędzy,
"GRA O WSZYSTKO" - obraz o walce o dobre imię, bo mamy tylko jedno,
"CZWARTA WŁADZA" - o powinnościach obywatelskich i poszanowaniu prawa
ale nie żyjemy już w czasach rozumu. Żyjemy w czasach uczuć, emocji, a te, jak wiadomo, z myśleniem mają niewiele wspólnego.
Ale...
scena masturbacji nie bez przyczyny jest wszędzie komentowana - to w istocie jedyna wartościowa scena w tym filmie, jedyna nieuczesana, przekraczająca jakieś tabu. Jedyna prawdziwa w tej nieprawdziwej historii.
Tak, samotne porządne kobiety też się masturbują, ale robią to w równo odliczonym czasie!