I mowie to bez kappy, ten film jest dla mnie po prostu arcydzielem, wiele jest wobec niego zarzutow np to ze to kolejny lewacki film ktory ma pokazac ze jakis slabiak moze pokonac przekokszonego tygrysa kung fu, a to nieprawda bo wzieli najlepsze zwierze wlasnie do tej roli, czyli pande, niezdzwiedzia ktory wagą siłą i gabarytami dorownuje tai lungowi, niestety jest to zwierze roslinozerne wiec nie ma wprawy w polowaniu ani w walce i tu wlasnie wchodzi to ze te zwierzeta maja cechy ludzkie, czyli moga pracowac nad soba i zmieniac swoje nawyki. Dodatkowo ma tutaj lekkie fory od tai lunga bo ten spedzil 20 lat w jednej pozycji majac na plecach jakies ciezkie g**no i nie mogac trenowac, wiec mial bardzo duze szanse zeby z nim wygrac i zrobil to. Po drugie, tai lung, to jest tak dobrze napisany villain ze ja nie moge, na pewno niejeden sie z nim moze utozsamiac, no bo nie oszukujmy sie, marnujesz cale swoje dziecinstwo bo twoj stary mowil ci ze mozesz zostac smoczym wojownikiem, trenujesz dniami i nocami, wypruwasz sobie flaki zeby twoj ojciec byl dumny zeby ostatecznie dowiedziec sie ze to wszystko bylo na marne, zmarnowales swoje najlepsze lata mlodosci zeby nic z tego nie miec, no kto by sie nie wkurzyl a nawet gorzej? A scena jak tai lung bije shifu i mowi „Powiedz mi jak bardzo jestes ze mnie dumny” to najtragiczniejsza i nasmutniejsza scena tego filmu, taka scena ze masz ochote podejsc do tai lunga, przytulic go i powiedziec mu cos strasznie milego, bo wiesz ze na to zasluguje. No i na koniec z najwazniejszych rzeczy, soundtrack. No to jest tak piekna sprawa, slucha sie go niesamowicie, jest przegenialny, a jak sluchasz go podczas swojej nudnej jak ch** pracy to czujesz sie jakbys co najmniej lek na raka wynajdywal albo odkrywal nowy kontynent. Ja temu filmowi daje 10/10 i uwazam ze zasluzone elo