Kurczak ze śliwkami był tak bardzo niestrawny, że z każdą sekundą irytował mnie coraz
bardziej. Do tej pory takich przeżyć dostarczył mi jedynie obraz p.t. "Jutro idziemy do kina" - po
obu seansach musiałem uspokoić się i pospacerować, żeby negatywne emocje opadły.
Z każdą chwilą coraz bardziej chciałem wejść do filmu i przyłożyć głównemu bohaterowi w
głowę jakimś ciężkim instrumentem smyczkowym. Może wtedy przestałby być aż tak ogromną
niedorajdą, dodatkowo uprzykrzającą życie innym. Bo nie dość, że nie lubił sam siebie i sobie
to życie truł, starał się je zatruć za pomocą psychicznego terroru innym wokół siebie. Taki
ludzki, dwunożny, samobieżny wrzód.
Polecam jako materiał podnoszący ciśnienie i poziom adrenaliny.