Nie tego sie spodziewalam po obejrzeniu zwiastuna... Wydawalo mi sie, ze bedzie to film o przeszlosci L, o tym, jak stal sie tym, kim jest (L jest na tyle intrygujaca postacia, ze film o jego zyciu moglby byc naprawde ciekawy). 
 
Zamiast tego obejrzalam sztampowy film akcji (akcja wolna i wiejaca nuda), z maksymalnie przewidywalnym watkiem rodem z horrorow - smiercionosny wirus, na ktorego trzeba znalezc antidotum (oczywiscie WCALE sie nie domyslamy, gdzie tego antidotum szukac (<- ironia, jakby ktos nie wiedzial). 
 
Z Death Note film mial niewiele wspolnego. Wzmianka o notatniku pada w filmie ze 3 razy, poza tym widzimy przez kilka sekund kilku bohaterow z DN, a jedyne, co tak naprawde laczy ten film z poprzednimi, to osoba L. 
Podsumowujac - niezly chwyt marketingowy. Nakrecimy sztampowy film akcji, wezmiemy bohatera ze znanego live-action i zyskamy duza widownie: bo obejrza go milosnicy zarowno filmow akcji, jak i wielbiciele Death Note.