Lęk

Creep
2004
5,4 16 tys. ocen
5,4 10 1 16137
4,5 10 krytyków
Lęk
powrót do forum filmu Lęk

Na pierwszy rzut oka "Creep" wydaje się być kolejnym obrazem, którego fabuła jest pretekstem do pokazania rzezi, można by powiedzieć: kolejnym "rozrywkowym" horrorem. Tymczasem w miarę oglądania pryzmat czy schemat interpretacyjny, przez który patrzymy i tym samym interpretujemy film, pęka, przestaje pasować i zmusza do porzucenia przyjętych założeń. Przede wszystkim - na co zwracał uwagę kolega, proponując mi ten film - nie ma tu niepotrzebnego epatowania przemocą, ale jest ona obecna w pewien dyskretny, acz namacalny sposób. Innymi słowy: "Creep" nie jest horrorem zbrutalizowanym. Zamknięta przestrzeń podziemi, prócz oczywistej funkcji generatora grozy samo przez się, ogniskuje fabułę na kilku bohaterach, narracja jest prowadzona w taki sposób, że nasza wiedza o otoczeniu i sytuacji nie jest większa niż to, co udało się ustalić bohaterom, istnieje tylko tu i teraz, dramat rozgrywa się bez jakiejkolwiek wiedzy czy ingerencji ze strony świata zewnętrznego. Nie ma tradycyjnego rozwiązania zagadki, kiedy dowiadujemy się: kiedy, co, jak, dlaczego; ale tylko poszlaki, które jednak pozwalają widzowi ją mniej lub bardziej rozgryźć, nie pozostawiając go z wrażeniem chaosu, nie pozbawiając go całkowitego zrozumienia sytuacji, i dojścia, z czym ma się do czynienia. Ostatecznie jednak trzeba przyznać, że owe zabiegi formalne nie są niczym innowacyjnym ni szokującym, ale są przyjętymi elementami horroru jako takiego, elementami w zasadzie oswojonymi i niekoniecznie wywołującymi tzw. gęsią skórkę. Z drugiej strony wydaje się, że w filmie można doszukać się wątków poruszających sam aspekt człowieczeństwa, i tu chyba leży jego punkt ciężkości, element, który budzi niepokój. Początkowo po staremu: mamy oto do czynienia z mordercą w metrze. A zatem z kolejnym szaleńcem, kanibalem czy zbrodniarzem, czyhającym na spóźnionych podróżnych, ścigającym bohaterów i ich zmaganiami z nim. Tymczasem okazuje się, że nie to jest sednem filmu. Wybija się bowiem aspekt amoralności mutanta, jego nieczłowieczeństwa, co podkreśla jeszcze jego fenotyp, zdeformowany wygląd. Rozpatrywanie jego czynów w kategoriach dobra i zła traci na zasadności, kiedy zdajemy sobie sprawę, że mutant jest istotą odhumanizowaną, ni człowiekiem, ni zwierzęciem, działającym bez jakichkolwiek sankcji, motywacji czy uzasadnienia, a bezmyślnie kopiującym czyny swego "ojca" (można się domyślić, że człowiek, który zajmował się eksperymentami, niechybnie nielegalnymi i prowadzonymi w tajemnicy, które doprowadziły do wyhodowania mutanta, porywał i zabijał ludzi, to i mutant porywa i zabija). Z drugiej strony nie można mutantowi odmówić reakcji emocjonalnych właściwych człowiekowi, nie jest bezimienną bestią, ale jego kategorie myślenia, jego logika jest zupełnie obca. Toteż pytanie: dlaczego, nie ma tu sensu, a jedyna odpowiedź, jak się nasuwa, to to, że owe zachowania dla mutanta muszą być czymś oczywistym, jak dla nas takie czy inne normy społeczne. Innymi słowy, mutant nie zabija, bo lubi, nie ma jakiś celów, ale dlatego, bo tak się robi. Słabą stroną filmu zdaje się być tylko zadziwiający brak zainteresowania policji tym, co się dzieje w metrze: wszak mutant musiał tam żyć i działać od jakiegoś czasu, a ludzie, którzy padli jego ofiarą, zwrócili by przecież uwagę. Z drugiej strony niewykluczone, że zaginięcia owe mieściły się w statystyce, i niekoniecznie musiały by być wiązane z metrem, skoro w dużym mieście tyleż jest możliwości, tak, że film nie traci pozorów prawdopodobieństwa. Nietuzinkowy obraz.

illusionbandit

Bardzo trafna wypowiedź. Aż miło się czyta takie spostrzeżenia. Nie trzeba mi się już rozpisywać, jak tylko przytaknąć. Od siebie chciałem jeszcze dodać, że film ten przede wszystkim ma klimat, który powoduje, że z chęcią powróciłem do tego obrazu. po ponownym obejrzeiu stwierdzam, że to dobry film, a co do zachowań "Craiga" zgadzam się z przedmówcą, który określił je bardzo trafnie. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
Drowning_Man

Popieram jak najbardziej!

a do tego przy okazji przypomina mi się scena z myciem rąk, która mówi sama za siebie.