Na podstawie tytułu i ludzi, którzy mi film polecili (głównie kobiety i geje), spodziewałem się
czegoś w stylu "Stardust", albo "Narnii": lekkiej, miłej baśni z morałem. A obejrzałem pomieszanie
"Silent Hilla" z "Wind that shakes the barlow". o__O'' Niezapomniana skucha.
Inna sprawa, że film rewelacyjny.