W tytule opowiadania na którym oparty jest film, przed Lady Makbet pada epitet powiatowa. Cały ten film jest powiatowy. I nie są to brytyjskie powiaty. Na ekranie widzimy raczej kino skandynawskie, a przewijają się przed nami wyraźnie oddzielone sceny, z których każda udziela nam informacji, każda jest znacząca, Znacząca nawet, a sporo zbyt nachalnych w tym znaczeniu. Na ekranie dzieją się rzeczy straszne, ale to nie do końca nasz powiat, winnym i ofiarą jest system. Mnie osobiście ciężko się przejąć systemem. W dodatku tak naprawdę mającym swoje miejsce wszędzie-nigdzie bo co prawda akcja umieszczona jest w Anglii, ale wrażenie pozostaje jakby to było po prostu Gdzieś Na Północy i już lepiej pasowałaby tu Rosja z literackiego pierwowzoru. W rezultacie z kina wyszedłem z poczuciem, że obejrzałem interesującą formalnie i dopracowaną etiudę, ale bez większej ochoty na rozmowę na jej temat.