Aby wystawić właściwą ocenę filmowi trzeba spojrzeć na przedstawianą w nim rzeczywistość przez pryzmat AMERYKAŃSKIEGO zjadacza chleba, żyjącego u schyłku ery hipisowskiej, a na początku ery afer moralnych i politycznych, które mocno zepsuły ówczesne społeczeństwo amerykańskie (ostateczna klęska w Wietnamie, Watergate, kryzys paliwowy, wzrost przestępczości).
Myślę, że nam jako Polakom, a więc osobom, które o ile w ogóle wtedy (już) żyły to były w dużej mierze odcięte od mainstreamu ówczesych mód i popkultury, trudno w pełni zrozumieć przesłanie filmu, przedstawione w nim realia, motywy bohaterów oraz czynniki które mogły doprowadzić ich do takiej a nie innej drogi życiowej.
Tak samo jak Amerykanom trudno byłoby zrozumieć np.: "Misia".
Skąd więc oceny 10/10?
Czy chodzi o w pewnym sensie pociągający styl życia jaki prowadzili gł. bohaterowie (zdają się wyznawać cool credo życiowe: "pieprzę zasady, a przy tym dobrze się bawię i korzystam z życia, zapalam blanta, wsiadam w samochód i jadę przed siebie..yeeeah")?
Wytłumaczcie mi skąd oceny 10/10? Bo chyba nie dlatego, że film pokazuje nam jak to na kolejnym tripie narkotykowym jest wYyeahhBuNNie :*.
Co do natomiast gry aktorskiej to przyznać trzeba, że Deep i Del Toro (zwłaszcza ten pierwszy) dowiedli w tym filmie swojej wysokiej klasy.
Soundtrack też świetny.
Pozdrawiam i liczę na dyskusję.
Dałem 10/10 i wcale nie dlatego, że
"Wytłumaczcie mi skąd oceny 10/10? Bo chyba nie dlatego, że film pokazuje nam jak to na kolejnym tripie narkotykowym jest wYyeahhBuNNie :*.
"
tylko dlatego, że film wgniótł mnie w fotel, gra aktorska zmiażdżyła, muzyka to miód dla uszu itp itd.. długo by wymieniać.
Tu napisałem kilka słów o nim:
http://www.filmweb.pl/topic/1194282/10+10+Arcydzie%C5%82o!.html
Moje uzasadnienie: forma, forma, forma. Nieokiełznana wyobraźnia Gilliama, niedoścignione oko, niepowtarzalny smak estetyczny. Bo któż inny podjął by się zekranizowania książki Thompsona? I to z tak wstrząsającym skutkiem?
Dałem 10/10.
Moje zainteresowanie latami 60. (oczywiście w USA) było naprawdę wielkie i jest do tej pory. Wiem o tym trochę co się tam wtedy działo. Film jak i zarazem książką genialne pokazują koniec tego okresu. Przez dosłownie 5 lat (65-70) Ameryka doświadczyła czegoś co będziemy jeszcze wspominać wiele lat. Thompson świetnie ukazuje to jacy zakłamani byli hippisi:
"I nie chodzi o to, że sobie zasłużyli na taki los - niewątpliwi każdy dostał to, czego mógł się spodziewać. Żałośni wyznawcy kwasowych odlotów, którzy myśleli że 'pokój' i 'zrozumienie' można kupić za trzy dolce od sztuki".
Co do filmów to warto obejrzeć sobie Easy Ridera aby choć spróbować jak wyglądało życie tych ludzi.
Muzyka w filmie jest naprawdę dobrze dobrana choć zmieniłbym je na bardziej psychodeliczne kawałki i dodałbym te co były wymienione w książce. Ale ich brak wcale nie przeszkadza. Idąc dalej - gra aktorska. Zacznę od Del Toro - zagrał świetnie czyli tak jak sobie wyobrażam Dr Gonzo. A co do Deppa - pokażcie film w którym zagrał lepiej niż w Las Vegas Parano bo oglądałem kilka filmów z nim i jeszcze nie widziałem żeby zagrał tak jak w 'Fear and Loathing...' . Jeszcze zachwyca oprawa wizualna (bez zbędnych fajerwerków).
To chyba tyle. Oczywiście gdybym w tym nie siedział to byłoby oczko lub dwa mniej ale sądzę że i tak film by mnie pociągnął i Depp zachwyciłby mnie swoją grą. Tak więc zakończę cytatem:
"Wy ludzie wybraliście Huberta Humphreya i wy zabiliście Jezusa!"
Ps. Nigdy filmu nie oglądałem pod wpływem jakichkolwiek środków i nie pociąga mnie ich sposób życia ;p
Ameryka doświadczyła czegoś co będziemy jeszcze wspominać wiele lat. Thompson świetnie ukazuje to jacy zakłamani byli hippisi:
"I nie chodzi o to, że sobie zasłużyli na taki los - niewątpliwi każdy dostał to, czego mógł się spodziewać. Żałośni wyznawcy kwasowych odlotów, którzy myśleli że 'pokój' i 'zrozumienie' można kupić za trzy dolce od sztuki".
zgadzam się, świetnie to ukazuje.. tyle,że sam praktykuje ich styl życia, choć może w innych celach ;)
również bardzo interesuje mnie ta tematyka i wciąż ją zgłębiam, politycznie może nie do końca jestem jeszcze zorientowana
w każdym razie podpisuję się, bo dokładnie wyraziłeś mój komentarz jaki mogłabym dać temu filmowi i książce gdybyś nie zrobił tego wcześniej
Ja się w pełni zgadzam z założycielem tematu. Dla przeciętnego Polaka, który nie jest aż tak mocno wkręcony w klimaty polityczne Stanów tamtych czasów, jak np. mój przedmówca, to cały sens, który Thompson tutaj zawarł nie jest aż tak zrozumiały. Z tego powodu oceniłam film na 8/10.
Przykład "Misia" uważam tutaj za bardzo trafiony.
Chciałam jeszcze do tych w/w hipisów nawiązać. Ja zamiast tak ostro ich oceniać, raczej popatrzyła na nich z odrobiną sympatii i trochę ze współczuciem - Oni jednak w coś wierzyli, a ich utopia też z czegoś wynikała. To właśnie ta sytuacja polityczna, ładnie opisana przez przedmówców zrodziła ten bunt. Ja tam mam do nich sentyment. Pozdrawiam.
a co do hipisów, to też mam sentyment aczkolwiek i pewnego rodzaju współczucie, że źle wybrali,nie wiem jak to wyrazić.. ideały niby piękne - pokój , miłość.. no i wolność, choć moim zdaniem trochę,źle rozumiana
bo wolny sex i wszechobecne narkotyki raczej prowadziły ku upadkowi niż zwycięstwu ideologii..poza tym to była raczej ucieczka od rzeczywistego, "brzydkiego" świata bez jakiejkolwiek próby zmiany go..
i jak już wcześniej gdzieś pisałam Thompson krytykuje hipisów, choć sam w mniejszy lub większy sposób prowadzi niemalże ich styl życia,chociaż z całkiem innych powodów i o ile wiem jest bardziej zaangażowany, ostro krytykuje politykę,ale także próbuje coś zmienić , nawet startował w wyborach na .... stanu ...... tu nie pamiętam tytułu stanowiska i nazwy stanu;p.. o ile to był stan a nie jakiś jeszcze mniejszy dystrykt
słabą mam pamięć, do takich rzeczy, w każdym razie jego poglądy były chyba zbyt niezwykłe by dostać duże poparcie.. chociaż jakiś tam elektorat zebrał - zainteresowanych odsyłam do jednego z dokumentów o Hunterze "Gonzo"
generalnie chętnie podyskutuje bo teraz nie mogę jakoś pozbierać myśli ,żeby napisać co jeszcze chciałam jak poukładam to napiszę :)
Nie wiem dlaczego przyznajesz sobie prawo do ocen cudzych ocen...
Nie każdy musi znać i interesować się tłem politycznym tamtych czasów...
Ja daje 10/10 i jest to moja subiektywna ocena...i nie chodzi mi o jak to przedstawiasz :"(zdają się wyznawać cool credo życiowe: "pieprzę zasady, a przy tym dobrze się bawię i korzystam z życia, zapalam blanta, wsiadam w samochód i jadę przed siebie..yeeeah")?"
kuxter. Nie rozumiem po co starasz się porównywać 'Fear and Loathing' do naszego Misia. Nie chodzi tu o to, że mógłbyś pomylić gatunki tych dwóch filmów, tylko o to, że 'Lęk i odraza' jest adaptacją prozy Thompson'a - bardzo dobrą. Historia USA? A kto jej nie zna? Przecież ten kraj nie ma tak dlugiej histori jak Polska.
Ocena może wynikać z upodobania ludzi do oglądania tego filmu podczas ćpania.
Poza tym. Del Toro jest moim faworytem. Nie mówię, że Thompson'a łatwo zagrać, ale u Benicio widzę więcej inwencji.
Zgadzam się z przedmówcą. A co do tematu misia. Myślę, że każdy polak ma jakąś minimalną więdze o hippisach, watpie by każdy amerykanin wiedział jak wyglądała komuna w Polsce. Idąc dalej, ja dopiero od czwartego roku życia żyje w Polsce demokratycznej, i gdyby nie opowieści rodziców, też misia bym nie zrozumiał. I za tym idzie dalsza krytyka autora wątku. No bo skoro ten film ma być dla Amerykanów, no to tylko tych po 50-60 roku życia. No a weźmy na przykład 300 czy Gladiatora. To co ma być to tylko film dla greków i rzymian którzy mają po 2000 lat :]