Dawno nie zdarzyło mi się oglądać filmu, który dorównałby oryginałowi "książkowemu". A nawet chyba film jest o tyle lepszy, że skraca drugą część (narracja wytraca tu impet i tempo).
+ genialny Del Toro (chociaż tak przypomina Samoańczyka, jak ja chińską księżniczkę;) )