choć chyba nie dla wszystkich. jeśli poddać się temu rytmowi-ubaw jest naprawdę niezły. ale widzowie przyzwyczajeni do bardziej tradycyjnej fabuły zapewne nie przetrawią tego do końca. szczerze mówiąc- ja bawiłem się bardzo dobrze, nie pamiętam żebym od naprawdę dawna śmiał się na jakimś filmie. tu się to udało. niektóre teksty były rozbrajające. a Depp i Del Toro to wyśmienity duet. polecam, przede wszystkim fanom Gilliama i jego pokręconej wyobrazni.
Przyzwoity to raczej nie, ja bym napisał, że bardziej na hard-corze;)
Ten film to w zasadzie nic poza prawie dwugodzinną wizją po dragach (to głównie u bohatera Deppa) przepalataną scenami "zwałkowymi" (tu głównie bohater Del Toro), w sposób wirtuozerski pokazany plastycznie. Feeria kolorów, często przesadnie jaskrawych, to jest niezaprzeczalny atut. Niestety, fabuła jest uboga czy wręcz szczątkowa, ja oglądałem film w wersji oryginalnej bez polskich napisów i doprawdy trudno było się skapnąc, o czym tych dwóch cpunow czasem gadało. Znaczy się, teges, bardzo dobre przygotowanie pod względem dykcji. Kolejne perły aktorskie Johnny'ego i Benicio, a w rolach drugoplanowych takie aktorki jak Cameron Diaz, Christina Ricci i Ellen Barkin. Ale ten cały odlot jest strawny jedynie na jeden seans, a szkoda, bo Gilliama stac było na nakręcenie czegoś bardziej treściwego. Znac tu jednak jego rękę i wyobraźnię.
cóż, to właśnie dialogi są w tym filmie jedną z największych atrakcji. choćby tekst Deppa, kiedy przemierza "cyrkowe" kasyno:
"to była prawdziwa 6-ta Rzesza" - to mnie rozwaliło, szczyt absurdu!
co prawda film może drażnić przez swą chaotyczną strukturę, sądzę jednak, ż jest to kwestia wczucia się w przyjętą przez reżysera konwencję. w końcu trip na kwasie rządzi się swoimi regułami, czyż nie? a obraz Gilliama właśnie do tych reguł (a raczej do braku reguł) chce się chyba najbardziej dostosować. i całkiem niezle mu to wychodzi:P
To prawda, Depp miał najlepsze teksty, a mimo to sądzę, że ten film mógł byc lepszy. Gdyby bohaterowie byli bardziej sympatyczni, żeby można im było kibicowac - wtedy nie byłbym taki markotny.