PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=249024}

Las cieni

Bosque de sombras
5,5 1 196
ocen
5,5 10 1 1196
5,0 2
oceny krytyków
Las cieni
powrót do forum filmu Las cieni

Backwoods

ocenił(a) film na 3

Nie miałam jakiś wielkich oczekiwań w stosunku do "Lasu cieni", więc się też bardzo nie zawiodłam. A jednak przykro mi, że się ten film nie udał, z jednego, oczywistego powodu. Gary Oldman - znowu ląduje w nieciekawym filmie, w roli, która absolutnie nie odpowiada skali jego możliwości. I widać po nim, zwłaszcza w niektórych scenach, jak bardzo chciałby, żeby ten film jednak się udał. Ale z pustego i Salomon nie naleje, a Gary Oldman, czarodziej wśród aktorów, nie pociągnie za sobą całego filmu.
Niestety "Las cieni" jest przede wszystkim nudny. Nie ma napięcia. Jest za to dziwna fabuła, która niezbyt mnie przekonuje, i puenta, która nie jest satysfakcjonująca. Wątki relacji między głównymi bohaterami, które dość ciekawie zawiązały się na początku, pozostają nierozwiązane lub rozwiązane w najbardziej "toporny" sposób. Cieszyłam się, że ten film się tak szybko skończył i że o nim szybko zapomnę. Bo chcę zobaczyć innego Oldmana w innym filmie.

morven

w pełni się z tobą zgadzam, film był nudny i szkoda Garego w takiej produkcji bo nie mógł się wykazać, nie polecam raczej tego filmu, moja ocena to 5/10 więcej nie ma szans.

ocenił(a) film na 7
morven

Ja też nie miałem dużych oczekiwań, ale zostałem pozytywnie zaskoczony. Dla mnie film nie był nudny. Podobała mi się kameralna atmosfera filmu, trochę w stylu niektórych obrazów Polańskiego. Również temat i wymowa są jak dla mnie przekonywujące. Nie ma tu żadnych "highlightów", co by było nie na miejscu - w końcu to dosyć realistyczny obraz rozgrywający się na hiszpańskiej prowincji w czasach, kiedy ten kraj dopiero wchodził na demokratyczną drogę. A w tym wszystkim trochę niesamowitości oraz przesądy i zabobony miejscowych. Do tego niezłe zdjęcia, dobre udźwiękowienie i fajny Gary Oldman oraz hiszpańscy prowincjusze.
Jak dla mnie 7.5/10.

ocenił(a) film na 7
morven

Jeszcze pytanie do Morven: dlaczego uważasz, że niektóre wątki zostały rozwiązane w toporny sposób? A które nie zostały rozwiązane?
Pozdrawiam.

And_And

A ja mam pytanie jak ten film sprawdza się jako thriller bo wszyscy tu piszą głównie na temat Oldmana a mnie bardziej interesuje czy to dobry film w swoim gatunku (napięcie,klimat,ewentualnie sceny gore)No więc?

ocenił(a) film na 7
hellboyjr

Jak dla mnie film ten nie jest thrillerem. Jest to bardziej dramat społeczno-obyczajowy. Troszkę suspensu jest, ale w odmiennym klimacie od typowych thrillerów i o scenach gore też nie można mówić w tym przypadku.

ocenił(a) film na 3
And_And

Spojleruję, uwaga!

Nie wiem, czy dobrze to określiłam - toporny. Może nie dość dokładnie oglądałam :] Ale po pierwsze - wątek pomiędzy Lucy i jej mężem (nie pamiętam imienia) nie został rozwinięty. Początek był intrygujący i czekałam na coś więcej, jakiś skok napięcia, tajemnicę, cokolwiek. Wątek zakończył się z momentem aresztowania mężczyzny. No i jakoś nie przekonała mnie gra Ledoyen.
Prawdziwy temat, który miał w sobie potencjał, też nie został wykorzystany. Dziewczynka przetrzymywana przez ludzi z wioski gdzieś w środku lasu... Tymczasem historia o ludzkiej naturze, przesądach, mentalności, strachu przed tym, co nieznane i inne, ginie gdzieś wśród pościgów po lesie. Nie widzę tego po prostu; kwestia scenariusza. Przypomina mi o tym tylko scena rozmowy jednego z mieszkańców z Paulem, kiedy Hiszpan mówi, że to kara za grzechy - jedna z najlepszych scen w filmie.
Nie znajduję też uzasadnienia dla końcówki tego filmu - mężczyzna, który okazuje się ojcem dziewczynki, nagle doznaje olśnienia? Ok, niech będzie, chociaż jest to dość naiwne. Młody mężczyzna, który jak w jakimś dziwnym transie celuje w każdego z pistoletu? Dlaczego? Może znowu to przez aktora - nie podobał mi się i nie był wiarygodny.
Nie zrozum mnie źle - nie mówię, że ten film jest beznadziejny. Na pewno ma kilka plusów, mimo to nie wciągnął mnie i nie przekonał. Może zmienisz moje odczucia ;)

ocenił(a) film na 7
morven

Dla mnie wątek angielskiego małżeństwa nie wymaga rozwinięcia. Ot, przeciętny związek przeżywający kryzys, który jak to zazwyczaj bywa, potęguje się w obliczu nowego, wakacyjnego środowiska i nieprzewidzianych okoliczności. Tak na marginesie zauważyłem, że często związki kryzysowe ulegają rozpadowi właśnie w okresie urlopowym, gdzie nowe środowisko, chwila oderwania od codzienności, chwila na refleksje stanowią ostateczny katalizator rozpadu. Zgadzam się natomiast, że Ledoyen nie wypadła przekonywująco: dodatkowo drażnił mnie jej głos - tak jakby był podkładany?). Natomiast jej mąż wypadł na typowego bubka, i to odtwórcy tej roli wyszło naprawdę nieźle. Zagubiony dupek, który jak złapie broń do ręki to nie panuje nad sytuacją, mimo, że wydaje mu się że to ona chwilowo świadczy, że to on jest panem tej sytuacji. W oczach naszego bohatera widzimy na przemian to strach, to niezdecydowanie, to obojętność. Z tego może wyjść tylko jedno - popełnia jeden błąd za drugim, ale na jego wytłumaczenie może wpływać frustracja wywołana zagrożeniem rozkładu małżeństwa, a co za tym idzie niepewność przyszłości (częsty to przyczynek do podejmowania nieprzemyślanych i spontanicznych decyzji, tym bardziej, że w tym przypadku decyzje musiał podejmować szybko).
Natomiast temat zabobonów prowincjonalnych mieszkańców, ich strach przed odmiennością, wstyd przed innymi, że dopuścili się ciężkich grzechów i za to zostali ukarani, jest wystarczająco podkreślony. Ten jeden cytat myślę, że jest wystarczający. Zresztą w jakimś wymiarze znamy to z własnego, polskiego ogródka, gdzie chociażby 25 letnia panna na wsi jest zjawiskiem nie do pomyślenia i bynajmniej nie stanowi chluby swoich rodziców. A co tu mówić o "zdeformowanym" dziecku. Przesądy latynoskie i hiszpańskie są bardzo rozwinięte (przypomina mi się meksykański film Przepowiednia, gdzie stłuczona podczas porodu przez akuszerkę(?) butelka była katalizatorem brzemiennych w skutkach wydarzeń). Tym nie mniej, mnie również nie spodobał się w końcówce filmu nagły przypływ uczuć rodzicielskich ojca. Może była to jakaś przenośnia, której nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć. Może to nawiązanie do zmian, które właśnie pod koniec lat 70-tych zachodziły w postfrankistowskiej Hiszpanii? Albo to brak doświadczenia reżysera, który nie zapominajmy, jest zupełnym debiutantem.
Reasumując: gdyby Ledoyen wypadła lepiej i gdyby nie uzasadnione (może nie zrozumiałe przeze mnie) okazane w ostatniej chwili ojcowskie uczucia, postawiłbym nawet ocenę 8/10 (troszkę zawyżam, ze względu na debiut).
Serdecznie pozdrawiam.

ocenił(a) film na 3
And_And

Ładnie to wyjaśniłeś, ale ja wciąż nie jestem przekonana. Po prostu nie podobała mi się gra tego faceta i dlatego nudziło mnie oglądanie go na ekranie. W jego oczach widzę tylko obojętność, jednak jestem w stanie zaakceptować Twoje bardzo dobre umotywowanie jego zachowania. Co nie zmienia faktu, że razem z Ledoyen wypadli blado przy drugiej parze małżeńskiej, co do której nie mam zarzutu.
Co do drugiego zarzutu, owszem, scena, którą przywołałam jest kluczowa. Niemniej, jeżeli używamy tu słów "strach", "wstyd", to dobrze byłoby to zobaczyć na ekranie. Tymczasem mieszkańcy wioski sprawiają wrażenie bandy średnio rozgarniętych facetów, którzy bynajmniej się niczego nie boją ani nie wstydzą. Pomijam w tym momencie aktora grającego ojca dziecka, który faktycznie przekazuje nam wszystkie te emocje. Co do końcówki, byłabym ostrożna z tą interpretacją. Ja odbieram ten film jako pewną historię i jako taką ją oceniam... Odniesienia do sytuacji społecznej zostawiam w spokoju.
Natomiast debiutującemu reżyserowi życzę dalej wszystkiego najlepszego. Może następne jego filmy spodobają mi się bardziej ;)
Tak naprawdę możemy komentować pojedyncze wątki, ale głównie chodzi o całość filmu, prawda? Dla mnie ten film nie miał tempa. Było kilka scen, które mnie zaangażowały, natomiast jako całość jakoś to wszystko nie współgra w moich oczach. Głównie chyba przez scenariusz (bo, umówmy się, to nie jest szczyt pisarskich możliwości) i część aktorów. Przyznam się też, że lubię trochę innego typu kino. Myślę, że postawiłabym 5.5/10.
Ale piękno kina polega na tym, że "nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba". Więc życzę dalszego rozwijania pasji filmowej i również pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 4
And_And

Zgadzam sie z toba co do męża - dupka, ale 1 rzeczy nie rozumiem. Czy aby ta zona nie chciala by ten hiszpan ja zgwalcil? (wydaje mi sie ze tak). I od sceny prawie gwaltu nie rozumiem jej dalszego zachowania.
Ja dalbym filmowi ocene 4/10 i to tylko dlatego ze zagrał tam Gary.

ocenił(a) film na 7
Gareth

Wydaje mi się, że może rzeczywiście tak było, ale ta zachcianka mogła wynikać z chęci zrobienia na złość mężowi i była wyrazem buntu wobec całego jej dotychczasowego, niezbyt udanego życia uczuciowego. Zresztą jedna z wcześniejszych scen, jak wchodzi w mokrym podkoszulku do przydrożnego baru, była wyraźnie prowokacyjna.
Pozdrawiam.

And_And

Wydaje mi sie ze scenarzysta nie za bardzo mial pomysl o czym tak naprawde chce zrobic ten film:czy o problemach malzenskich, czy o straconym dziecku , czy to mial byc thriller czy moze chcial ukazac Hiszpanie w innym swietle. Dla mnie kompletny brak tu jakiejkolwiek konsekwencji, mocnego akcentu tematycznego, glownego watku...nie widze sensu. Jedyny plus to dosc ladne zdjecia.

ocenił(a) film na 7
morven

Jak ktoś nie ogladał to nie czytać!!!


Wiesz co nie zgodzę się z toba. Jak na thriller to całkiem niezły do momentu zakończenia, bo faktycznie film skończono w toporny sposób. Ale...
do momentu zakończenia kfilm niezły ciekawy, trzymający w napieciu.
Niezłe sceny z Oldmanem w lesie, gdy padał deszcz. Niezła scena (niedoszłego) gwałtu.

Film się udał, ale powinni wyjaśnić dlaczego ta dziewczynka została uwięziona w tym opuszczonym domu. Ma ktoś jakieś pomysły ??
Jedno mi się nie podobało, ten kumpel Oldmana nie potrafił zabić nawet królika, a potem jak się rozkręcił to zabijał wszystkich jak szło. Dziwne;/

ocenił(a) film na 10
morven

TREŚĆ ZAWIERA SPOILER !!!

Ja mam jakby uczucie, że nie do końca ten film rozumiem. Może potem mnie olśni. Jednak mam pewne hmm nazwijmy to przemyślenia, czy odczucia. Uważam, że wątek pary granej przez Ledoyen i Considine jest całkiem udany. Po utracie dziecka (rozumiem, że poronieniu) jak to zazwyczaj ma miejsce kobieta ma jakby pretensje do mężczyzny, a mężczyzna no może mniej pretensje do kobiety, a bardziej poczucie jakiejś winy. Coś jakby powinien był ją ochronić nawet przed taką rzeczą, przed którą nie jest w stanie jej ochronić, czyli poronieniem. To jest dość ładnie nakreślone - to typowe dla takich sytuacji zaburzenie relacji w związku. Zazwyczaj żadna ze stron nie jest winna i zazwyczaj mogą spróbować jeszcze raz (mieć dziecko), a jednak coś się psuje nieodwracalnie i to właśnie w taki sposób. I jest też coś takiego, że mężczyznę postrzega się jako opiekuna, nawet jeśli się o tym nie mówi, nie formułuje jasno takiego przekonania, to jednak to jest jakoś tak podskórnie. I chyba właśnie przez to kobiety zwykle czują jakiś żal do mężczyczny, zazwyczaj zupełnie bezpodstawny, a z kolei mężczyźni czują się jakby nawalili. I Norman przez cały film bardzo się stara. Stara się jak może być dobrym opiekunym, dobrym obrońcą swojej kobiety, natomiast ona cały czas sprawia, że on czuje się coraz gorzej i jest wręcz poniżony. To nawet nie jest kwestia tego, że ona robi to specjalnie. Właśnie to mi się tu podoba, że jest pokazane, jak takie rzeczy robi się jakby podświadomie. Ona wchodzi do tego pubu w mokrej i przez to przejrzystej bluzce i oczywiście powinna sobie zdawać sprawę z tego, że jest to i niebezpieczne i upokarzające, czy wyzywające, dla męża. Jakby znowu udawadniała mu, że on nie ma nad niczym kontroli, a ona się z nim nie liczy. On oczywiście tak to odbiera, a ona, kiedy pyta ją dlaczego to zrobiła, być może naprawdę - nie zdaje sobie sprawy dlaczego. Bo takie rzeczy robi się jakby podświadomie. Takie gierki i złośliwości. Mi osobiście podoba się oddanie tych relacji i cała psychologia tych postaci. Niby prosta, ale jednak taka wyrazista. Następnie odnośnie niedoszłego gwałtu. Z jednej strony ona nie chce zostać zgwałcona, a z drugiej strony jakby pragnie jakiegoś przełomu, czegoś silnego i nawet zlego, ale czegoś, co pozwoliłoby jej przekierować złość i żal na inne wydarzenie, czyli np. właśnie na gwałt. I choć gdyby została zgwałcona to prawdopodobnie miałaby żal do męża, że jej nie obronił to jednak być może to jedno silne złe przeżycie pozwoliłoby jej kategorycznie skończyć związek i odciąć się od straty dziecka. Byłoby ciężkim doznaniem, ale wstrząsem czasem własnie koniecznym by zacząć żyć od nowa - przebudzić się. Z kolei jej mąż zabija gwałciciela i bardzo by pragnął doznać ulgi. Znowu poczuć się jak prawdziwy obrońca i opiekun swojej kobiety. I być może poczułby się tak, gdyby nie to, że po tym zabójstwie ona ma do niego kolejne pretensje i ani śladu wdzięczności. Ponownie robi z niego osobę wszystko psującą - nieudacznika odpowiedzialnego za wszelkie złe wydarzenia. Sytuacja staje się dla niego nie do zniesieni, pobada w amok. W końcu jest mu wszystko jedno. W żonie ma wroga i wiecznego krytyka. Zabił człowieka. Nie ma już nic do stracenia więc pozostaje mu tylko brnięcie w to dalej. Znikają hamulce powstrzymujące od mordowania kolejnych osób. Zwłaszcza, że głupio byłoby nagle przestać i stwierdzić, że wszystko się rozpętało tak zupełnie niepotrzebnie. Że uwolnienie tej dziewczynki było zupełnie bez sensu. I to też mi się podoba - ukazanie tego aspektu psychiki. Wpadnięcie w taki rozwój wypadków, że w końcu za wszelką cenę chce się dowieść, że to wszystko w ogole miało jakiś sens. Gdyby zdołał uratować dziewczynkę mógłby chociaż pomyśleć, że te wszystkie ofiary miały jakikolwiek sens i dlatego choć na początku dziewczynka była mu mniej więcej obojętna, potem jej uratowanie staje się dla niego sprawą priorytetową. Tak więc mi osobiście podoba się i cała ta intryga i aktorstwo tej pary - uważam, że prawidłowo to zagrali.

Co do drugiej pary to mamy zawsze świetnego Garego :) Zagrał naprawdę znakomicie, jak zawsze (mój hiroł:) ). Jego związek jest zupełnie inny. Jego żona również jest niezadowolona i stroi fochy, ale z zupełnie innych przyczyn. Traktują się nawzajem w sposób można powiedzieć dojrzały (dojrzały w sensie relacji miedzy nimi, nie w takim, że ci drudzy są dziecinni, bo broń Boże wcale tak nie uważam). Ale jest tu ładny kontrast, bo ta druga para jest dużo bardziej stabilna - ich związek, a także ich psychika. Postać grana przez Oldmana jest bardzo rozważna i uporządkowana, samodzielna. Szybko ocenia sytuacje, nie traci kontroli (no na tyle, na ile jest to możliwe). Jego 'gierki', trzymanie fasonu, podczas rozmowy z wieśniakami są bardzo ciekawe, bardzo dyplomatyczne. Reprezentuje też typ człowieka, który od razu wie co robić w tym sensie, że dla niego nie ma w ogóle dylematu, co zrobić, gdy znajduje się uwięzione dziecko. Dla niego jest rzeczą oczywistą, że trzeba je uwolnić i mu pomóc. I jego żona jest podobna. Jest w tym taki rozsądek i humanitaryzm - podoba mi się to i podoba mi się skontrastowanie tego z psychiką drugiej pary - słabszej psychicznie i znieczulonej na krzywdę drugiego człowieka poprzez wydarzenia jakie świeżo przeszli (czyli prywatną tragedię w postaci utraty dziecka). I nie znaczy to wcale, że ta druga para jest nieczuła, czy mniej ludzka. Ciekawe jest właśnie to, że można się tu zastanowić nad tym, jak pewne przeżycia wpływają na zachowania ludzi i jak owo zachowanie jest w sumie zmienne. A nie jak zwykle wydawało by się trwale związane (wynikowo) z osobowością danej osoby.
Scena kiedy ojciec zabija Garego też jest świetna - to, że on tak klęka, że przyjmuje ten los. Tak jakby wszystko było takie proste i oczywiste - ten kto ma broń (na końcu 'łańcuszka' osób z bronią) po prostu zabija. Nie ma żadnego przekonywania w stylu "nie zabijaj mnie! zaczekaj!" itd. Jest jakby poszanowanie tej zasady, że wszyscy dzielą się na myśliwych i ofiary (czy zwierzynę) i poszanowanie porządku rzeczy włącznie z przyjęciem zasad społeczności, na teren której się wkroczyło. Natomiast co do samego ojca tej dziewczynki no i jej samej to wydaje mi się, że chodzi w tym wszystkim o to, że ona po prostu wcale nie chce być ratowana. Mamy dziecko uwięzione w szopie, które może jest niedorozwinięte od początku, a może dlatego, że tak je traktowano. I wydaje się, że powinno się je uwolnić i że to je uszczęśliwi. Ludziom zawsze się tak wydaje. Jednak często tak bywa, że taki ktos jest przyzwyczajony do takiego życia i wcale nie chce być uwolniony. Oczywiście nie mówię, że tak jest zawsze. Tylko to jest coś w tym stylu, że po prostu niektórzy wcale nie chcą być ratowani, a z kolei inni chcą na siłę ratować. Coś w tym stylu jak narzucanie przez jedne kraje innym krajom jakiejś religii, czy jakiegoś rodzaju ustroju bez poszanowania tego, że ludzie w danym kraju, czy danym rejonie mają własne zwyczaje, przyzwyczajenia, obyczaje, kulturę itd. i moze wcale nie chcą tego uszczęśliwiania na siłę. Ta mała nawet lgnie do tych wybawicieli, ale na końcu i tak biegnie do ojca i jeszcze do tego koncentruje się na pozytywce. Wychodzi więc na to, że chcąc dobrze ci nowi mieszkańcy zburzyli spokój tego miejsca i doprowadzili swoim działaniem do licznych zgonów. Z kolei co do samego ojca to nie wydaje mi się, żeby na końcu doznawał jakiegos olśnienia, czy nagłego przypływu rodzicielskich uczuć, tak jak tu ktos wyżej napisał. Moim zdaniem facet się po prostu kompletnie załamał. Wcale nie chciał zabijać tych obcych, co jest widoczne podczas całego filmu. Rozwój wypadków sprawił, że chcąc odzyskać tą córkę stracił całą swoją rodzinę i jeszcze sam zabił. Po prostu jest już kompletnie załamany - uważam, że tylko o to chodzi. Natomiast, co do grzechu, za który płacą niewinni to chyba chodzi o to, że dziewczynka jest jego córką, którą spłodził ze swoją córką, bo jeden z tych jego synów mówi, że ona ma tak samo na imię jak ich siostra. A jednocześnie jest powiedziane, że tak samo jak matka. I myślę, że rzecz w tym, że ona (dziewczynka) jest niedorozwinięta psychicznie i ma wady fizyczne, a jej ojciec ją kocha jednocześnie zdając sobie sprawę, że te wady wynikają z tego, że jest to dziecko zrodzone z kazirodztwa. Ma więc wyrzuty sumienia i chyba to ma na myśli mówiąc, że czasem niewinni cierpią za grzechy innych. Natomiast w przypadku osób niedorozwiniętych psychicznie i to na takiej wsi jest często tak, że one same z siebie, że tak powiem zachowują się jak zwierzęta, brudzą się itd. A trzymanie jej w szopie mogło wynikać jedynie z tego, że po prostu kiedy gdzieś wychodzili to zamykali ją, żeby gdzieś nie poszła i nie zgubiła się. I nie jest wcale pewne, że ją w ogóle więzili. Koniec końców jest całkiem realne, że wszystkie te zajścia były skutkiem ciągu nieporozumień, co również mi się podoba. Wszyscy chcą dobrze, a wychodzi z tego rzeź.
Tak więc mi ten film całkiem przypadł do gustu. I trzeba przyznać, że został dobrze zrealizowany pod względem trzymania napięcia/równej akcji, sposobu filmowania, a w końcu i doboru muzyki. Dodając do tego jeszcze właśnie to sprawne ukazanie psychologi zachowań ludzkich, co uważam za największą zaletę tego filmu.
Film niby dość prosty, ale jednak ciekawy.
Oczywiście jest to moje prywatne zdanie.

P.S.: Proszę niech mi nikt nie pisze, że post jest za długi. Mi nie zależy na tym by był czytany. Jak się komuś nie chce czytać to nie mam nic przeciwko, żeby nie czytał. Piszę, bo mam ochotę i porządkuję w ten sposób własne przemyślenia - dla siebie samej. Poza tym to forum dyskusyjne i służy dokładnie do tego, by tu pisać.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

A tak swoją droga u nas w Polsce była jakis czas temu taka głośna sprawa, że znaleźli dziewczynkę, którą rodzice niby przetrzymywali w jakiejs drewnianej skrzyni w szopie. TVN strasznie sprawę nagłośniła. Z tych ludzi zrobili potworów. Oczywiście w "Uwadze" pojawiły się jakieś 'mrożące krew w żyłach ' sensacyjne reportaże o tym całym okrucieństwie. Dziewczynkę odebrano rodzicom, umieszczono najpierw w szpitalu. W tv trąbiono, że ona niby wygłodzona jeszcze itd. Rodziców wsadzono do więzienia - w sumie nie wiem jak dokładnie no bo do momentu rozprawy to chyba tak bez niczego nie można trzymać dłużej niż 48 godzin. W każdym razie ta rodzina składała się jeszcze z kilkorga dzieci - mniej więcej nastoletnich chłopców. Zostali oni w ten sposób bez opiekunów i utrzymania i do tego w szkole ich prześladowano. No w domu zresztą też oczywiście - przede wszystkim dziennikarze. A potem okazało się, że ta dziewczynka była niedorozwinięta od urodzenia i oni wcale jej nie głodzili, ani nie maltretowali. Skrzynia w której niby była trzymana okazała się drewnianym łóżeczkiem z obrzeżami (specjalnie tak zrobionym na jej potrzeby). W szpitalu stwierdzono, że jest normalnie odżywiona i po paru dniach mieli jej dosyć, bo była strasznie rozwydżona i nie dawało się jej upilnować. Okazało się, że ojciec tej dziewczynki specjalnie wybudował przybudówkę, żeby ona tam miała swoje miejsce - swój pokój (bo dom nie był zbyt duży), a kiedy wszyscy wychodzili z domu to faktycznie ją zamykali, ale dlatego, że gdyby tego nie zrobili to zdemolowałaby mieszkanie 'bawiąc się' i mogłaby sobie zrobić krzywdę, czy wyjść na ulicę i się zgubić. Koniec końców to była ciekawa afera. Telewizja szukająca sensacji zniszczyła całą tą rodzinę. Machina prawna poszła w ruch i w końcu już potem było trudno wyciągnąć tych rodzców z więzienia, a ci biedni synowie, którzy bardzo chcieli odzyskać rodziców i co ciekawe także tą siostę (bardzo za nią tęsknili mimo, że ona naprawdę była strasznie nieznośna - no nie ze swojej winy, bo ze względu na niedorozwój, no ale jednak) mieli trafić do domu dziecka. Nie wiem jak potem się to skończyło, no ale sprawa była głośna i myślę, że można w niej odszukać pewne ewentualne podobienstwa do sytuacji tej dziewczynki z filmu. Jednym słowem nie zawsze sprawy sie tak mają, jak wyglądają na pierwszy rzut oka.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Mała poprawka - oczywiście ta mała była córką ze związku brata i siostry, a nie ojca i córki, tak, jak wyżej napisałam.
Natomiast sam film obejrzałam sobie jeszcze raz, bo jakoś za nim zatęskniłam i muszę powiedzieć, że teraz podobał mi się jeszcze bardziej. Tak więc według mnie jest naprawdę znakomity i wart uwagi.

Eleonora

Muszę powiedzieć, że przemyślenia jak najbardziej trafne - dzięki za to, bo teraz chyba już wszystko łapię. Z początku też nie wiedziałem o co tam chodziło na samym końcu, a i niektóre zachowania bohaterów były conajmniej dziwaczne (np umieszczenie trupa w szafie :D). Teraz jednak, po przeczytaniu Twojego postu, sprawy jak najbardziej się klarują i wychodzi na to, że film jest naprawdę niezły. Z pewnością obejrzę go raz jeszcze, już ze świeżym spojrzeniem :)

pozdrawiam

Mefisto_4

No i wszystko wyjaśnione,swoja drogą bardzo ciekawy(psychologicznie)film,warty uwagi i przemyśleń.....

ocenił(a) film na 3
Eleonora

Wybacz Eleonoro, ale ...
po 1) skąd wiesz, że mała była ze związku brata i córki - co w filmie wskazuje na to ? (swoją drogą to i tak właściwie nie ma znaczenia dla całego rozwoju wypadków),
po 2) muszę się do tego odnieść, bo sama się do tego odnosisz ... Generalnie muszę przyznać, że masz niesamowicie "rozbudowaną" wyobraźnię i gratuluję, że tak sprawnie właściwie "napisałaś" ten jakże prosty i jakże przewidywalny scenariusz od nowa wyjaśniając w swoich postach od początku do końca o co chodziło w tym filmie.
Szkoda, że nie napisałaś ostrzeżenia na początku, że "piszesz dla siebie samej" ten komentarz, bo w takim razie czuję się jakbym naruszył jakąś Twoją prywatną przestrzeń czytając cały, jakże "wydłużony" post i teraz mam trochę wyrzuty sumienia :)
Tylko jeżeli to forum dyskusyjne to jednak trzeba się zagłębić w jakże skomplikowaną i zawiłą lekturę Twojego postu, żeby się jakoś odnieść do tego co chciałaś przekazać jednocześnie podkreślając to, że nie zależy Tobie, aby Twój post został przeczytany. Jeżeli nie chcesz, żeby był czytany to po prostu dziwię się, że go tu wstawiłaś, ale.... ale oczywiście nie zabraniam i nie mam do tego prawa, bo każdy może zamieszczać tutaj swoje przemyślenia.

Mnie strasznie nurtuje co się stało z psem Oldmana. Czy nie intryguje was ten jak ważny i cenny wątek dla tego filmu ? Jaki miał koniec, wierny pies myśliwski? A może po prostu doznał nagłego olśnienia i w przypływie sił witalnych wybrał się na wycieczkę krajoznawczą po kraju Basków? Być może odczytując telepatycznie myśli pana ... po prostu... zwyczajnie skoczył do najbliższego kiosku po ulubione czasopismo ilustrowane dla swojego opiekuna? Niestety nie wyrobił się i nie załapał się na koniec tego filmu. Być może jednak jego nieobecność można tłumaczyć tym, że producentom tego filmu wyczerpała się karma dla tego czworonoga i pies po prostu postanowił zapolować na króliki (jakoś biedne zwierze musiało się wyżywić). Uspokaja mnie zapewnienie Oldmana, że jednak jego wierny przyjaciel ... w końcu powróci (być może w sequelu tegoż filmu). Jestem pełen podziwu dla reżysera za to, że pies w tym filmie zagrał tak przekonywująco swoją rolę. Chciałoby się rzec, że jest to pokazany "dojrzały" związek międzygatunkowy - odwieczni przyjaciele pies i jego pan, a zarazem coś więcej niż jego pan. Przyjaciel wie, że pies w końcu powróci, że nie zginie, ani nie zawieruszy się na tych krętych i ciemnych ścieżkach "życia", że nie opuści swojego pana i będzie przy nim do jego jakże bohaterskiego końca. Pies to strażnik pewnych wartości, a jego silna - podkreślam - praktycznie nie do rozerwania więź ze swoim opiekunem, a zarazem dozgonnym przyjacielem jest wykładnią najważniejszych cech jakich zwierz może być uosobieniem: odwagi, męstwa, braterstwa, a co najważniejsze wiary człowieka w drugą istotę (choćby ta była czworonożna).
Powiem więcej. Ten jakże moim zdaniem "nazbyt skrócony" wątek lub właściwie historia: "Pan i jego pies przyjaciel" jest podstawą do roważań o charekterze o wiele głębszym psychologicznie niż stabilny i dojrzały związek Isabel i Paul'a.
Zauważcie, że Paul ślepo wierzy, że jego wierny kompan w końcu porwróci (być może po tym jak już się zmęczy bieganiem po "Ostępach leśnych"). Nie jest jednak (i tak do końca nie wiadomo, czy mu zależy) tego tak całkowicie pewien czy może liczyć na podobne oddanie w stosunku do swojej "towarzyszki". Isabel w tym związku wydaje się nieszczęśliwa, tak jakby przeczuwała, że z każdym kolejnym "świtem" jej dni są policzone. Pies ma w tym wypadku lepiej, a jego pozycja jest wyraźnie ugruntowana i zabezpieczona. Czuje się kochany przez swego Pana i ze zdwojoną siłą uczucie to odwzajemnia. Pies nie szczeka na swojego opiekuna i dobroczyńcę w przeciwieństwie do Isabel, która od czasu do czasu okazuje swoje niezadowolenie różnymi warknięciami i "szczerzeniem" swoich trzonowców i kłów. Niepodważalna i jakże ważna rola psa w życiu Pana przywołuje pewne skojarzenie ze obrazem "skały Piotrowej", opoki, bezpiecznej przystanii, gdzie po "burzliwych" przygodach na rozkołysanym oceanie namiętności, przeciwnych wichrów wzburzonych emocjii jakim jest dla Paula związek z Isabell, jego "okręt" może bezpiecznie rzucić kotwicę i przybić do stabilnego brzegu psychicznego wytchnienia, aby uzupełnić zapasy energii życiowej w lukach swojego "kadłuba".

Ze 100% pewnością można powiedzieć, że zamierzenie twórców udało się zrealizować, gdyż jak wiadomo każda reguła (tudzież zasada) ma wyjątki. Wyjątek ten objawia się tym, że ogólne poszanowanie, że wszyscy dzielą się na myśliwych i ofiary (czy zwierzynę) nie miało miejsca w stosunku do psa, gdyż ten nie podzielił się wcale, a Gary chciał, jednakże przypadła mu rola raczej nie do końca jednoznaczna: myśliwego-ofiary lub ofiary myśliwego.

Koniec końców, oczywiście nie ulega to wątpliwości i należy mieć to na względzie, że cała historia jest jak najbardziej (całkiem) realna, i że wszystkie te zajścia były skutkiem ciągu nieporozumień, czystych zbiegów okoliczności, a być może nawet nieczystych sumień ludzkich. Jakże wspaniale odbiera się końcową scenę, kiedy przepełniony do granic wytrzymałości zalew upokorzenia, wstydu i skrzętnie chowanej przed światem niechlubnej tajemnicy wreszcie przerywa tę tamę emocji i niszczy ją pozostawiając po sobie aurę całkowitego oczyszczenia, czyli katarsis, by gołębica pokoju znów mogła wzbić się ponad wszelkie podziały zarówno myśliwych-ofiar i ofiar myśliwych. To przynosi spokój.
Dzieło jakich mało, rzekłbym unikatowe! Nie kryję, że końcowa scena wymusiła niejako na mnie uronienie kilku łez, które ukradkiem szybko osuszyłem, aby żaden z towarzyszy oglądających ze mną nie dowiedział się, jak byłem poruszony tą (ośmielę się tutaj użyć zwrotu) magiczną chwilą, kiedy wszystko oświetlił jeden wielki promień "oświecenia". Jest niemożliwym szczędzić w tym momencie słów zachwytu nad przepięknym misterium jakiego byłem świadkiem.
Chapeau bas!!!

ocenił(a) film na 10
pendrago

ad. 1) poprawiłam się w poście ciut niżej - dziewczynka była ze związku brata i siostry (nie córki i ojca). Natomiast wiem to z treści filmu ponieważ było to powiedziane dosłownie. W tej chwili nie napiszę Ci w których minutach filmu bo nie pamiętam, a i tak piszesz, że według Ciebie to i tak bez znaczenia (mimo, że o tym piszesz...). I na wszelki wypadek dodam jeszcze, że nie jest to wytwór mojej wyobraźni, bo więcej uważnie oglądających osób także tę informację odnotowało.

ad. 2) Napisałam post dla siebie i dla innych. Oczywiście, że piszę takie wypowiedzi także dla siebie (jak każdy), ale skoro umieszczam je na forum, to siłą rzeczy świadomie je upubliczniam. Dlatego też nie wiem skąd przychodzą Ci te wewnętrzne podszepty i kac moralny co do wdzierania się w mój świat itp . :) Paru innym osobom ten post się podobał i coś dał choć nie wszystkie się pod nim wpisały i stąd możesz o tym nie wiedzieć (o tych, które się nie wpisały). W każdym razie odbiór każdego filmu zawsze jest w jakiś sposób osobisty i w każdej osobie dany film wywołuje jakieś konkretne i często szczególne przemyślenia czy emocje. Mam prawo je tu opisać. Ktoś inny ma prawo stwierdzić, że podziela moje przeżycia lub napisać, że zupełnie tego nie czuje - tak jak Ty (choć przydałoby się, żeby napisał to w mniej dziecinny i nic niewnoszący sposób). A obowiązku czytania moich "przydługich" wypowiedzi na szczęście nie ma, więc z powodzeniem mogłeś to sobie odpuścić.
No i skoro dla Ciebie mój wpis zawiera jakiś inny scenariusz niż faktyczny (który to pomysł naprawdę mnie zadziwia i jeszcze raz daje dowód Twojej skłonności do fantazjowania) i jesteś tak bardzo pewny, że jest wyłącznie dla mnie samej i zbudowany wyłącznie na bazie wyobraźni (???), to najlepsza przestroga dla Ciebie na przyszłość -> nie czytaj moich wpisów :) Będzie to z korzyścią dla nas obojga, bo po co ja mam teraz tracić czas na tłumaczenie Ci, że Twoja ocena mojego wpisu, a szczególnie moich intencji towarzyszących jego tworzeniu jest wytworem Twojej jakże bujnej fantazji? Myślę, że i tak uwierzysz w to w co chcesz wierzyć, choć oczywiście byłoby lepiej gdyby obyło się bez wmawiania mi różnych dziwnych rzeczy o co faktycznie mogę Cię na przyszłość (już _ponownie_ ) poprosić.


A ten kawałek o psie jest naprawdę niezwykle zabawny..... Nasuwa się pytanie czy wstęp Twojego postu nie miał opisywać intencji Twojego (a nie mojego) pisania, bo trudno by Twoja wypowiedź mogła być interesująca dla jakiegokolwiek innego (poza Tobą) widza.

ocenił(a) film na 3
Eleonora

ad. 1) Byłbym wdzięczny gdybyś mi podsunęła fragment dialogu, który tak niezbicie świadczy o tym.
Po przeanalizowaniu całego filmu raz jeszcze ja również wiem z treści filmu, że dosłownie Paco wypowiada się w finałowej scenie, że jest to jego córka.
Czyli sytuacja jest trochę zagmatwana, bo można przyjąć, że dziewcznka jest ze związku kazirodczego, Paco jak i jego drugiej córki, która miała takie same imię.
Jest scena gdzie Paco przychodzi do domku Paula szukając dziewczynki i przedstawia pozostałych swoich towarzyszy jako jego braci: Lechón'a i Antonio. Wychodzi na to jednak, że na 100 % dziewczynka jest ze związku Paco i ... no właśnie - najbardziej prawdopodobna wersja to ta, że jest nią córka Paco (starsza córka z prawdziwego związku z jakąś tam kobietą). Jakkolwiek chaotycznie to brzmi to wychodzi na to, że przyjęłaś, że Lechon i Antonio są synami Paco, a nie jest to prawdą, ponieważ są jego braćmi. Dlatego są dla dziewczynki tylko wujkami (jeżeli można to tak nazwać), a Paco jest tym właściwym ojcem :)
Co do wytworów Twojej wyobraźni to nie będę się spierał, ale jak twierdzisz nie masz wytworów (wyobraźni) :)

No i na wszelki wypadek dodam, że "nie piszę", ale "napisałem" o tym, że dla CAŁEGO (nie ma podkreślenia więc wybacz, ale użyję wersalików, aby zaznaczyć ten wyraz) rozwoju wypadków nie ma najmniejszego znaczenia z jakiego związku jest ta dziewczynka, bo po prostu dla mnie jako widza nie jest to istotne kto popełnił ten kazirodczy czyn. Po prostu było to kazirodztwo, a to już kto z kim się tego czynu dopuścił to fakt nie wpływający na całą, że tak się wyrażę dramaturgię wydarzeń :) Mam nadzieję, że zrozumiale się wyraziłem.

ad. 2) Chyba zaszedł w Twoim rozumowaniu pewien błąd logiczny (co już kilka razy jak zaobserwowałem się zdarzało).
Najpierw napisałaś posta o objętości tak na oko dobrych 40 % wielkości tego topicu, a potem usprawiedliwiasz się, że nie zależy Tobie na tym, żeby był czytany, bo robisz to tylko i wyłącznie dla siebie porządkując w ten sposób swoje przemyślenia. Czyli jak zrozumiałem Twoje przemyślenia w żadnym wypadku nie mają być zaczątkiem lub też kontynuacją dyskusji (bo przecież ludzie umieszczają posty na tym forum chyba głównie po to, żeby inni się do nich odnieśli), ale porządkowaniem swoich przemyśleń tylko i wyłącznie dla samej siebie.
Kaca moralnego z pewnością nie mam, ale przydałoby się zażyć trunku jakowegoś (po którym inny kac pewnie by mnie dopadł), aby zrozumieć i ogarnąć Twoje wypowiedzi.

Jak już napisałem, (a napisałem to na serio) - Twój post w bardzo szczegółowy sposób rozbudowuje samą interpretację tego prostego (co sama podkreślasz) w zdaniu: "Film niby dość prosty, ale jednak ciekawy." scenariusza i wydarzeń rozgrywających się w samym filmie.
Według mnie Twój post nie zawiera innego scenariusza niż "faktyczny" - jest tylko jego znacznym poszerzeniem i rozbudowaną interpretacją. Tego się trzymajmy proszę.
Moja skłonność do fantazjowania jakoś nigdy nie została przez Ciebie udowodniona w tym topicu, więc dlaczegóż to napisałaś, że: jeszcze raz mój pomysł potwierdza taką skłonność?

"Mam prawo je tu opisać. Ktoś inny ma prawo stwierdzić, że podziela moje przeżycia lub napisać, że zupełnie tego nie czuje - tak jak Ty (choć przydałoby się, żeby napisał to w mniej dziecinny i nic niewnoszący sposób). A obowiązku czytania moich "przydługich" wypowiedzi na szczęście nie ma, więc z powodzeniem mogłeś to sobie odpuścić."

Zgadzam się z Twoimi słowami. Masz prawo je tutaj opisać tak samo jak ja mam prawo je skomentować :) Nie masz prawa jedynie mówić, że nic nie wniosłem swoim postem do tej dyskusji, ponieważ jak widzę wciąż dyskutujemy, a gdybym nic nie do niej nie wniósł to oczywiste by było, że dyskusja by nie zaistniała (kolejny błąd logiczny z Twojej strony Eleonoro).
Na szczęście tak jak napisałaś również, obowiązku czytania Twoich "przydługich" postów na szczęście nie ma, ale żeby się zorientować w tym o co chcesz przekazać w Twoich postach i w tej dyskusji niestety trzeba je wszystkie przeczytać - tego się nie da obejść (sama rozumiesz), dlatego nie, nie mogłem sobie tego odpuścić.

Jakże to szlachetne z Twojej strony, że dajesz mi "przestrogi", ale jak już tłumaczyłem powyżej, gdybym ich nie przeczytał (Twoich postów) nie wiedziałbym co chesz przekazać, no ale pozostaje jednak wciąż nierozwiązana sprawa, dla kogo je napisałaś. Czy dla wszystkich forumowiczów, czy tylko i wyłącznie dla siebie? Musisz podjąć jakąś "męską" decyzję odnośnie tego.

Zdążyłem się zorientować, że wszystko to co napisałem jest wytworem jak to określasz: "Mojej jakże bujnej fantazji". Pytanie tylko czym innym ma być jak nie wytworem mojej fantazji ? Fantazja rodzi się z myśli - myślę więc oceniam to co chciałaś mi (lub nie chciałaś) przekazać w swoich postach. Jak inaczej mam oceniać Twoje myśli, przemyślenia jak nie za pomocą właśnie myśli (fantazji jak wolisz). Fakt, że dostrzegłaś, że mam takową "bujną" fantazję bardzo mi pochlebia. Zawsze jednak lepiej mieć coś niż tego czegoś nie mieć (chociaż są wyjątki).

Powtórnie prosisz mnie o coś, co jeszcze nie miało miejsca? Nie przypominam sobie (i tego jestem absolutnie pewien), abym wmawiał Tobie kiedykolwiek "jakichś różnych dziwnych rzeczy", nie przypominam sobie również, żebym wmawiał Tobie cokolwiek. Pamiętaj to tylko moja impresja na temat Twojej impresji na temat tego filmu.

Jak widzisz chyba znowu się pomyliłaś (ach te błędy).
Kawałek o psie (być może) wydał się Tobie zabawny i w sumie nie wiem czy dziękować, czy nie. Na wszelki wypadek podziękuję, bo w sumie jednak jeżeli wydał Ci się zabawny to rozumiem, że również interesujący. W takim razie Twoje ostatnie zdanie wyrażające zwątpienie, czy moja wypowiedź mogłaby kogokolwiek zainteresować (oprócz mnie) jest z grubsza rzecz biorąc niepoprawna, ponieważ Ciebie ona zainteresowała i zechciałaś "stracić" trochę swojego czasu na skomentowanie jej. Gdyby nie była dla Ciebie interesująca to w ogóle byś się nie kłopotała odpowiadaniem i tłumaczeniem mi o co mi chodziło w komentarzach do Twoich komentarzy wyjaśniających o co chodziło Tobie pisząc o filmie "Backwoods" :)

Wątek z psem (pragnę podkreślić) jest jednak wciąż nierozwiązany i dosyć intrygujący. Nie tylko dla mnie (i Ciebie jak to wywnioskowałem).
Pokusiłem się i zerknąłem jak dyskusja o tym filmie toczyła się na "konkurencyjnym" ;) portalu IMDB.com. Znalazłem to czego szukałem, czyli topic "What happened to Lester?" http://www.imdb.com/title/tt0473333/board/thread/112005758
Sądzę więc, że jest to jeden z ważnych wątków w tym filmie ponieważ Oldman w filmie jest bardzo przywiązany do swojego czworonożnego przyjaciela. W pierwszej scenie kiedy Lester znika w lesie i już nie wraca - co prawda nie widać tak tego przywiązania, bo powiedział:
"że i tak wróci", zatem wierzy, ufa w inteligencję i spryt swojego psa. Następna scena to ta gdzie Oldman (Paul) idzie razem z Paco i jego braćmi i kuzynem i zadaje pytanie Paco, czy nie widział jego psa, gdyż ten zaginął. Paco to trywializuje twierdząc, że "miejskie psy jak znajdą się na wsi to głupieją". Dla mnie jest to jednoznaczne z tym jak bardzo Paul przejmował się losem psa i jak bardzo był do niego przywiązany. Ta scena ma mieć (według mnie) charakter wprawiający widza w lekkie podenerwowanie, każąc mu się domyślać, że to właśnie Paco jest tym, który stoi za zniknięciem Lestera.
Jednak do końca filmu nie dowiadujemy się co tak naprawdę stało się z psem i czy został on zabity przez Paco lub jego braci, czy po prostu się zgubił. Taki pusty i bez wyjaśnienia wątek podobny do kilku innych, które przewinęły się w tym filmie.

Sama scena zabicia Paula jest tutaj (delikatnie mówiąc) niedorzeczna. Pokazuje, że ten Paul - który zna obyczaje, wychowywał się wśród tych ludzi za młodu, hołduje zasadzie, że: "są myśliwi i ich ofiary", wygląda na człowieka zorganizowanego i opanowanego - bez żadnej nawet próby ucieczki, protestu czy może jakiejś perswazji, którą by mógł wywrzeć na Paco ... po prostu rezygnuje z życia i poddaje się ot tak sobie, klękając przed swoim oprawcą i czekając, aż wystrzał zakończy jego życie. Może ta scena miała być kontrastem do końcowej sceny Normana i Paco, do sceny pojedynku, gdzie nieudacznik z miasta staje do walki z lepszym przeciwnikiem i wygrywa (tylko pytanie co). Miał go na muszce, a jednak się pohamował i go nie zabił, a przecież chciał się zemścić za zabójstwo Paula ( a może nie chciał).

Takich "dziwnych" scen jest w tym filmie kilka i to właśnie one przesądziły o tym, że film mi się po prostu wydał spłycony no i ... nudny.
Dziwię się Gary'emu, że przyjął tę rolę, chociaż co trzeba mu przyznać starał się zrobić z tą rolą naprawdę bardzo wiele. Jako jedynemu właściwie z całej czwórki zależało mu na tym, żeby dziewczynkę ocalić od "złych" ludzi. Norman jako ten malkontent raczej nie palił się do pomysłu ratowania dziewczynki. Pozostała dwójka aktorek ... no cóż ... jeżeli Aitana Sánchez-Gijón pasowała jeszcze do tej roli i próbował się co nieco wczuć, pani (czy panna) Virginie Ledoyen już nawet nie próbowała i nie starała się aby jej aktorstwem pokazać kobietę zdruzgotaną utratą (możemy domniemywać) dziecka (bo mógłbyć to równie dobrze np: ...ukochany pies ... :) To oczywiście moja subiektywna opinia.
Co do wspaniałych scenografii - "Ostępy leśne" jak dla mnie zupełnie na takie nie wyglądały i dla mnie były dosyć mierne. Oczywiście to moja kolejna opinia (lub jak wolisz Eleonoro ... fantazja :)
Tak naprawdę to wszystko co miałem do napisania na temat tego filmu ... żałuję Gary'ego, ale rozumiem, że musiało go nieźle przycisnąć, że się odważył wystąpić w tym filmie.
Z ciekawostek to przeczytałem, że fabuła filmu nawiązuje w jakimś tam stopniu do filmu Stray Dogs z Dustinem Hoffmanem http://www.imdb.com/title/tt0067800/ Jestem ciekaw, jaki był "oryginał".
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
pendrago

Ciężka jest z Tobą wymiana myśli.
Napisałeś cytuję: "przyjęłaś, że Lechon i Antonio są synami Paco, a nie jest to prawdą, ponieważ są jego braćmi" w sytuacji, gdy tego właśnie dotyczyła moja poprawka wniesiona tuż po napisaniu pierwszego postu (5 maja 2008), gdzie napisałam, że myślałam o związku kazirodczym między bratem i siostrą, a nie ojcem i córką (jak początkowo napisałam). Związane jest to właśnie z tym, że wspomniani panowie są braćmi Paco, więc nie wmawiaj mi, że twierdzę, że bracia Paco są jego synami. Specjalnie dzisiaj przypomniałam jeszcze o tym poście z ową poprawką, ale Ty kolejny raz musisz mi wmawiać, że uważam coś innego niż faktycznie uważam.

-> Ad.: "Co do wytworów Twojej wyobraźni to nie będę się spierał, ale jak twierdzisz nie masz wytworów (wyobraźni)"

Skoro dla Ciebie to jest takie proste i oczywiste, to też może nie będę się spierać, ale jeśli ktoś Ci mówi/pisze, że dana rzecz nie jest wytworem jego wyobraźni, to nie oznacza to, że ta osoba twierdzi, że w ogóle nie ma wyobraźni.

Podobnie również gdy wcześniej pisałam, że nie zależy mi na tym, by osoby, dla których czytanie dłuższego tekstu jest problemem męczyły się i zmuszały do czytania moich wypowiedzi, to nie znaczyło to, że nie jest mi miło, gdy czyta je ktoś, kto czytać je lubi i wręcz woli, gdy są właśnie długie i wyczerpujące, a wierz mi, że istnieją takie osoby. Co równocześnie nie zmienia faktu, że w pewnym i to sporym procencie piszę dla samej siebie. I nawet sam fakt, że wypowiadając się na forum mogę liczyć na czyjś konstruktywny komentarz do mojej wypowiedzi, który wniesie coś nowego do mojego postrzegania - nawet to jest pozytywnym skutkiem pisania, który jest korzyścią właśnie dla mnie, czyli w ten sposób oznacza, że zamieszczam posty dla siebie i czyjeś komentarze do nich, na które liczę są też korzyścią dla mnie. Czyli - żeby łatwiej Ci było zrozumieć - także w tym sensie piszę dla siebie - dla własnej korzyści. I idąc dalej, co powinno być dla Ciebie oczywiste, a okazało się tak trudne do pojęcia, absolutnie nie znaczy to, że nie chcę by ktokolwiek czytał moje wpisy. Tak więc znowu źle zinterpretowałeś moją wypowiedź sądząc, że piszę _wyłącznie_ dla siebie i w ogóle nie zależy mi, a wręcz według Ciebie raczej wręcz nie chcę, by ktokolwiek czytał moje wpisy.

Tego fragmentu nie rozumiem, a dokładniej nie rozumiem po co go napisałeś:

""napisałem" o tym, że dla CAŁEGO (nie ma podkreślenia więc wybacz, ale użyję wersalików, aby zaznaczyć ten wyraz) rozwoju wypadków nie ma najmniejszego znaczenia z jakiego związku jest ta dziewczynka, bo po prostu dla mnie jako widza nie jest to istotne kto popełnił ten kazirodczy czyn. "

Rozumiejąc to dosłownie piszesz w tym fragmencie, że napisałeś, że nie ma to (napiszę skrótowo "to", ale wiadomo o co chodzi) znaczenia dla całego rozwoju wypadków i dalej "bo ....dla mnie jako widza nie jest to istotne" czyli jeszcze raz powtarzasz, że nie jest to istotne dla Ciebie (jako widza). Nie rozumiem po co piszesz to samo po raz drugi.


ad.2) ciąg dalszy podstawowe pytanie brzmi: Gdzie ja niby twierdzę, że piszę posty _wyłącznie_ dla siebie??? To jest przecież właśnie wytwór Twojej wyobraźni i nie twierdzę wcale, że człowiek nie powinien mieć wyobraźni (jak mi wmawiasz), a że nie powinien tak często wmawiać innym, że twierdzą coś, czego nie napisali/nie powiedzieli/nie uważają. Co więcej dlaczego uważasz, że ja się tam usprawiedliwiam??? Napisałam wtedy to PS, bo akurat zdarzyło mi się w tamtym czasie ze trzy razy dostać komentarz do swojego wpisu w rodzaju krótkiej wypowiedzi na parę linijek typu: "Nie pisz takich długich postów, bo nikomu nie będzie się chciało tego czytać", albo "Nie chciało mi się tego czytać, bo jest za długie. Następnym razem pisz krótsze posty". Krótkie wpisy absolutnie niezwiązane z filmem i z jakże cenną radą (to ironia - zaznaczam, bo zwykle nie załapujesz). W związku z tym zaznaczyłam tutaj, że jak się komuś nie chce czytać, to naprawdę nie zależy mi na tym, by się do tego zmuszał (na takich czytelnikach moich wypowiedzi mi nie zależy) i to właśnie powinieneś zrozumieć czytając to PS, a nie dorabiać do tego jakieś dziwaczne intencje, że zamieszczając post na forum nie pragnę nawiązania konstruktywnej dyskusji. Na przyszłość naprawdę pohamuj swoją wyobraźnię, która podpowiada Ci nieistniejące fragmenty cudzych wypowiedzi. I przy okazji to PS jak najbardziej może być skierowane także właśnie do Ciebie, bo bardziej skupiłeś się na długości mojego wpisu niż na jego treści. Na czytaniu przez takie osoby właśnie mi nie zależy, co absolutnie nie znaczy, że chcę by nikt moich wypowiedzi nie przeczytał. Nie wiem jak można nie rozumieć aż tak prostego tekstu.

-> ad.: "Nie masz prawa jedynie mówić, że nic nie wniosłem swoim postem do tej dyskusji, ponieważ jak widzę wciąż dyskutujemy, a gdybym nic nie do niej nie wniósł to oczywiste by było, że dyskusja by nie zaistniała (kolejny błąd logiczny z Twojej strony Eleonoro)."

Do dyskusji na temat filmu absolutnie nic nie wniosłeś. Jak na razie dyskutujemy (o ile można to tak nazwać) przede wszystkim o Twoim błędnym rozumieniu moich wpisów jak i o długości mojego wpisu. Dyskutowanie czy raczej rozmowa nie będąca rozmową o filmie nie wnosi nic do dyskusji o filmie (kłania się logika). I jak najbardziej mam prawo skomentować Twój komentarz, nawet gdyby był bardziej treściwy, według mego własnego, subiektywnego odbioru i jeśli będę uważać, że Twoja wypowiedź nic do dyskusji nie wnosi, to będę mieć prawo to napisać.

-> ad: "Na szczęście tak jak napisałaś również, obowiązku czytania Twoich "przydługich" postów na szczęście nie ma, ale żeby się zorientować w tym o co chcesz przekazać w Twoich postach i w tej dyskusji niestety trzeba je wszystkie przeczytać - tego się nie da obejść (sama rozumiesz), dlatego nie, nie mogłem sobie tego odpuścić."

Podstawowe pytanie brzmi: Po co w ogóle chcesz wiedzieć co zawierają moje wypowiedzi skoro czytanie ich jest dla Ciebie taką katorgą, a ich treść i tak do Ciebie nie przemawia? Nie rozumiem tej Twojej masochistycznej tendencji.

-> ad: "... pozostaje jednak wciąż nierozwiązana sprawa, dla kogo je napisałaś. Czy dla wszystkich forumowiczów, czy tylko i wyłącznie dla siebie? Musisz podjąć jakąś "męską" decyzję odnośnie tego."

Dla mnie bardziej niezrozumiałe (aczkolwiek niezbyt intrygujące) jest po co z takim trudem czytasz moje wypowiedzi skoro w pseudo komentarzu do nich prawie w ogóle nie ustosunkowujesz się do ich zawartości. Cały Twój wielki wysiłek idzie na marne. Natomiast o mnie i osoby czytające moje wpisy z faktycznego nimi zainteresowania naprawdę nie musisz sie martwić. A co do tego czy nadal nie rozumiesz (a wygląda na to) po co, dla kogo, w jakim celu itp. wypowiadam się na tym forum, to z kolei ja nie mam zamiaru się o to martwić.

-> Ad. następnego fragmentu: Mylisz pozytywne korzystanie z fantazji z wymyślaniem i wmawianiem komuś nieprawdziwych pobudek, intencji i stwierdzeń. Oczywiście jak zwykle pomyślałeś, że uważam, że lepiej żebyś _w_ogóle_ nie miał wyobraźni czy nie używał fantazji, a ja napisałam jedynie, żebyś jej nie używał w celu wymyślania rzeczy, których ktoś nie pomyślał, nie powiedział/napisał itp.
To kolejne przeinaczenie z Twojej strony tego typu, że ktoś pisze do Ciebie, że nie lubi jabłek, a Ty to odczytujesz, że ten ktoś nie lubi _wszystkich_ owoców.

-> ad: "Powtórnie prosisz mnie o coś, co jeszcze nie miało miejsca?..."

Błagam... Cały Twój wpis - zwłaszcza właśnie ten powyższy - to jedno wielkie przeinaczenie moich wypowiedzi. Chcesz konkretnych przykładów, to idź do początku tego (w tej chwili przeze mnie pisanego) postu. Masz po kolei konkretne przykłady, jeden za drugim.


Co do tekstu o psie, to znowuż nie zrozumiałeś i ciekawe, że piszesz o błędach z mojej strony akurat w tym miejscu. Dla mnie ten cały długi fragment absolutnie nie jest zabawny. Według mnie jest po prostu żałosny (pamiętaj, że mam prawo do własnej opinii), bo piszesz pod filmem jakieś bzdury wyglądające na nieudaną kpinę. Mój odbiór tego był taki, że to chyba miało być zabawne, bo w końcu jesteś osobą dorosłą i nie sądziłam, że możesz coś takiego pisać na poważnie. Gdyby to chociaż była jakaś inteligentna ironia na temat tego filmu, to jak najbardziej mogłaby mi się spodobać, bo jeśli żart czy parodia jest zgrabnie sformułowana, to bawi (i tym samym podoba się) nawet jeśli dotyczy naszego ulubionego dzieła czy osoby. Aczkolwiek nie twierdzę, że nie znajdzie się inny użytkownik, któremu to się nie spodoba (nie zacznij mi tego wmawiać). Wypowiedziałam jedynie swoją opinię, do której ponoć mam prawo.

-> ad: "...moja wypowiedź mogłaby kogokolwiek zainteresować (oprócz mnie) jest z grubsza rzecz biorąc niepoprawna, ponieważ Ciebie ona zainteresowała i zechciałaś "stracić" trochę swojego czasu na skomentowanie jej.."

Kolejny błąd z Twojej strony i kolejne wmawianie mi choćby tego, że Twoja wypowiedź wydała mi się interesująca. Przede wszystkim oczywiście nie zrozumiałeś komentarza w postaci "A ten kawałek o psie jest naprawdę niezwykle zabawny..... ", który niestety absolutnie nie miał pozytywnego wydźwięku. Natomiast swój czas straciłam dlatego, że prostując Twoje wypowiedzi dotyczące mojej osoby/moich wypowiedzi musiałam przeczytać cały Twój post. Odpowiadając na coś inaczej się nie da i nie ma znaczenia, że czytany tekst nas nie bawi, ani nie interesuje. Jeśli zależy nam na sprostowaniu błędnych wypowiedzi na nasz temat, to musimy przeczytać całość komentowanego tekstu.

I następny piękny przykład negatywnego działania Twojej wyobraźni: "Wątek z psem (pragnę podkreślić) jest jednak wciąż nierozwiązany i dosyć intrygujący. Nie tylko dla mnie (i Ciebie jak to wywnioskowałem). "
- już sobie zdążyłeś wmówić, że coś jest dla mnie interesujące. Nawet nie spytasz czy faktycznie tak jest tylko dalej piszesz o tym jak o fakcie. A ponieważ faktycznie naprawdę mnie to nie interesuje, to na szczęście mogę sobie darować następny fragment.

Z kolei co do treści następnych akapitów, to na szczęście nie dotyczą już mnie (poza malutką choć wyjątkowo bezsensowną nutką), więc mogę je spokojnie zignorować.

ocenił(a) film na 3
Eleonora

Na moje szczęście wiem, że Ty tak możesz bez końca i nie spoczniesz póki nie zasypiesz dyskutanta (o którym masz jak widać niezbyt dobrą opinię) lawiną przeinaczonych komentarzy, których oczywiście znowuuuu nie zrozumiałaaaaś :)

Nie zgodzę się z pewnymi rzeczami (do czego oczywiście mam prawo).
Napisałaś: "według mnie jest po prostu żałosny (pamiętaj, że mam prawo do własnej opinii), bo piszesz pod filmem jakieś bzdury wyglądające na nieudaną kpinę."

Cieszę się, że ten post o psie nadal Ci się podoba :) Cieszę się z Twojej opinii. Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że "bzdury", które napisałem mogą wyglądać na nieudaną kpinę!
Ta kpina jest jak najbardziej udana i dowodem na to jest właśnie Twój powyższy tekst :) (ale tego już nie będę nawet próbował Tobie tłumaczyć).

Inteligentna ironia ? hmmm Są różne definicje inteligencji, a ja nie wiem którą wybrać, abyś przekonała się, że właśnie do którejś z tych inteligentnych wzmianka o psie się zalicza.
Następnie napisałaś, że: "aczkolwiek nie twierdzę, że nie znajdzie się inny użytkownik, któremu to się nie spodoba (nie zacznij mi tego wmawiać)." - czyli sądzisz, że może się znaleźć inny użytkownik, któremu moje "bzdury" wyglądające na nieudaną kpinę mogą się nie spodobać? Czy tak to mam rozumieć? (wybacz ... przez tę Zimę mój próg percepcji jest strasznie obniżony ;P i faktycznie ... no ... no nie łapię.
Co się stało z konstruktywną krytyką, o której tak mówisz? Czy może zabrakło konstuktywizmu w Twojej opinii na temat wątku o psie? :/

Napisałem dosyć sporo o samym filmie i to w odniesieniu do Twojego głównego komentarza - chociażby o scenie śmierci Gary'ego więc nie mów mi, że mój post nie ustosunkowuje się do zawartości Twojego posta i Twoich przemyśleń. Dodałem również swoje, ale nie zauważyłaś, że na serio wątek z psem jest w tym filmie po prostu niedokończony tak jak inne wątki - miłości Lucy do Normana, jego nagłej przemiany w "urodzonego mordercę", nagłego wylewu miłości ojca do "owocu" swojego kazirodczego związku. Wszystko to po prostu leży w gruzach i nie może się podnieść po jakże błahym zakończeniu.
Ja odczułem, że zamierzeniem reżysera było powiązanie wszystkich tych wątków tak aby widz odczuł podwyższone emocje do wszystkich wydarzeń jakie miały miejsce w filmie, ale niestety nie udało mu się kompletnie, ponieważ każdy temat został potraktowany tak pobieżnie, że u mnie jako widza nawet tak patetyczna scena śmierci Paula nie zrobiła właściwie żadnego wrażenia.
-----> żeby nie było nieporozumień - wypowiadam się tylko i wyłącznie za siebie i to moja całkowicie subiektywna ocena.
Chciałbym uniknąć tego, że później napiszesz, że Tobie i wielu innym ludziom scena ta podobała się niesamowicie.
Masz swoje zdanie, ale wypowiadaj się proszę za siebie tylko, a nie za innych tak jak to czynisz. Bardzo niezdrowe zachowanie.

"Z kolei co do treści następnych akapitów, to na szczęście nie dotyczą już mnie (poza malutką choć wyjątkowo bezsensowną nutką), więc mogę je spokojnie zignorować. "

Tzn., że jak wypowiedziałem się o filmie (co jest powodem Twoich zarzutów, że w moim pseudo poście tego nie uczyniłem) w następnych akapitach, które już nie dotyczą Ciebie to je spokojnie ignorujesz??? My gosh!
To... ignorantka z Ciebie :) (do tego z pewnością się odniesiesz przy następnej replice)

"Cały Twój wielki wysiłek idzie na marne. Natomiast o mnie i osoby czytające moje wpisy z faktycznego nimi zainteresowania naprawdę nie musisz sie martwić."

Czy ja wyglądam na kogoś, kto zmartwiłby się Twoją osobą? Jednak o osoby czytające Twoje wpisy (teraz podkreślenie) z faktycznego nimi zainteresowania bardzo się martwię, bo ja jestem jedną z takich osób (wierz lub nie).

No i na sam koniec: "Podstawowe pytanie brzmi: Po co w ogóle chcesz wiedzieć co zawierają moje wypowiedzi skoro czytanie ich jest dla Ciebie taką katorgą, a ich treść i tak do Ciebie nie przemawia?"

Już odpowiadam usłużnie. Żeby zorientować się w tym jakie myśli chcesz przekazać innym na tym forum i w jakim kierunku zmierza dyskusja muszę je przeczytać. Nigdzie nie napisałem, ani nie powiedziałem, że ich treść jest dla mnie katorgą - wysnuwasz błędne wnioski. To chyba wystarczające wyjaśnienie dla Ciebie? Mam wielką nadzieję, że tak jest.

To już właściwie (chociaż mogę się mylić) wszystkie moje przemyślenia na temat filmu "Backwoods". Jak jakieś pomysły przyjdą mi jeszcze do głowy to z pewnością nie omieszkam się nimi z Tobą i innymi użytkownikami podzielić.
Pa pa ;)

ocenił(a) film na 10
pendrago

Ad. "Na moje szczęście wiem, że Ty tak możesz bez końca i nie spoczniesz póki nie zasypiesz dyskutanta (o którym masz jak widać niezbyt dobrą opinię) lawiną przeinaczonych komentarzy, których oczywiście znowuuuu nie zrozumiałaaaaś :) "

Może i mogę bez końca tylko pytanie czy mi się zechce. Przede wszystkim należy tu zauważyć, że sam zacząłeś niepotrzebnie czepiać się mojego PS zupełnie niezwiązanego z filmem i przeinaczać jego treść. Gdybyś ograniczył się do pisania o samym filmie nie miałabym potrzeby prostowania Twoich wypowiedzi, bo zawierałyby jedynie Twoje opinie o owym filmie, do których nic nie mam. Oczywiście mogę mieć o nich opinie tego rodzaju, że się z nimi nie zgadzam itp., ale nie mam potrzeby z nimi polemizować. O urywku o psie napisałam, że myślałam, że miała to być ironia, bo nieprawidłowo dofantazjowałeś sobie, że ten fragment mi się spodobał, zaciekawił mnie itd. Ponieważ znowu dotyczyło to wmawiania mi poglądów, których nie podzielam, to i to musiałam sprostować i w związku z tym napisałam, że według mojego odbioru brzmi to (ów fragment) jak nieudolna kpina i nie spodziewałam się czegoś w tym stylu pisanego na poważnie po osobie w Twoim wieku. Wiem, że to zabrzmiało nieprzyjemnie i nie pisałabym tego, gdybyś nie przypisał mi wymyślonych poglądów, które prosiły się o sprostowanie. Jednym słowem sam mnie nakłoniłeś do tego bym napisała Ci co faktycznie o tym myślę, byś mógł to zestawić ze swoim mylnym wyobrażeniem.

I teraz oczywiście dalej piszesz cytuję: "Cieszę się, że ten post o psie nadal Ci się podoba :) ". I cóż można na to odpisać? Najbardziej pozytywne dla Ciebie byłoby to, że chcesz mnie w ten sposób zirytować, bo znaczyłoby to przynajmniej tyle, że masz kontakt z rzeczywistością i zdajesz sobie sprawę z tego, że tak naprawdę jest to dla mnie tekst żałosny. Gorzej jeśli na serio myślisz, że jednak mi się podobał, a to, że tak myślisz jest niestety bardzo prawdopodobne.


Co do samego filmu miałbyś okazję o nim z kimś porozmawiać (o ile w ogóle Ci na tym zależy, a powinno bo to w końcu forum pod filmem), gdybyś nie utopił fragmentów swoich wypowiedzi dotyczących tej produkcji w morzu tekstu na mój temat. W sytuacji, gdy tak zrobiłeś nie wiem czy komuś będzie się chciało czytać to wszystko i wyławiać fragmenty na temat filmu i czy ktoś zdecyduje się z Tobą o nich rozmawiać widząc jak bezsensownie czepiasz się pojedynczych zdań cudzych wypowiedzi i z jakim zapałem przeinaczasz ich faktyczne znaczenie.

I to wszystko ode mnie. Nie chce mi się czytać całości Twojego postu. Dwa pierwsze akapity mi wystarczają (piszę Ci ile przeczytałam, żebyś nie myślał, że skoro na resztę nie odpisuję, to się z nią zgadzam). Szkoda życia na tego typu "rozmowy", niektóre osoby naprawdę warto po prostu ignorować. Najbardziej szkoda mi tego tematu, bo zawierał wcześniej wyłącznie rzeczową dyskusję na temat filmu przebiegającą w miłej atmosferze, a teraz.. no cóż.

Eleonora

Nie czytalem calej tej przepychanki, bo juz pozno, a niebawem wstaje, ale dzieki za interpretacje filmu, film na swiezo po seansie wydal mi sie niezly, a po twoim wpisie dobry. Nie sadzilem, ze mimo niewielu dialogow, tyle mozna bylo wylapac, super studium psychologiczne.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Morał jaki z tego, ? Identyczny jak w "Nędzne psy" ....Kobiety to ku..wy.

ocenił(a) film na 10
returner

Chyba inne filmy oglądaliśmy.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Jej zachowania były jak u typowej ku..wy. Nie da się szanować kobiet wiedząc o kobietach dużo.

Gdzieś są wyjątki od reguły od ram jakie opisują wszystkie kobiety, ale te wyjątki są bardzo rzadko spotykane.
1) Wszystkie kobiety najgorzej traktują wartościowszych facetów, bo ktoś za mało przystojny lub za mało przebojowy lub za mało zamożny. Za to kobiety uwielbiają najbardziej najpłytszych facetów z powodzeniem – sławnych lub przebojowych lub zamożnych lub przystojnych czyli tych co:
- Którzy tylko lub głównie patrzą na wygląd
- Którzy najlepiej bajerują
- Którzy traktują kobiety jak ku..wy, a więc zaliczają najwięcej kobiet w swoim życiu,
- Którzy kobiety mają za zabawki seksualne na raz, kilka razy, układy bez zobowiązań, romanse, którzy -Którzy w związkach najwięcej okłamują, zdradzają czy opuszczają. A kobiety nie oceniają ich po przeszłości, tylko takimi facetami zachwycają się. Mało interesuje je przeszłość faceta z iloma, z kim, dlaczego oraz powodzenie, które daje bardzo duże prawdopodobieństwo, że facet wykorzysta kobietę, albo w związku będzie zdradzał.
2) Wszystkie kobiety takimi najszybciej są zainteresowane.
Tylko próżność, cwaniactwo lub egoizm decydują, że kobieta jest zainteresowana.
PRÓŻNOŚĆ - Dobry wygląd (wzrost, budowa ciała, rysy twarzy, prezencja, mowa ciała)
CWANIACTWO - Przebojowy charakter, energia i dobra bajera (flirt, humor, seksualna wibracja, męskie zdecydowanie, emocje, cierpliwość, wytrwałość, niezależność, dojrzałość emocjonalna, wychodzenie z inicjatywą, pewność siebie, inteligencja, zaradność, ambicje, pasje, styl życia itp)
KASA/STATUS SPOŁECZNY/SŁAWA/WŁADZA
3) Wszystkie kobiety stają się dla takich najłatwiejsze, najłatwiej takim dają seks, miłość czy związek.
4) Wiele kobiet z takimi godzi się na seks bez zobowiązań i nie chce być po tym oceniane.
Po co się starać o coś co pierwsi lepsi mają od razu ?
Bardzo wiele kobiet zanim zostaje czyjąś żoną jest tylko taką darmową ku..wą na seks bez zobowiązań i takich facetów miło wspominają, bo przecież jest ktoś taki przystojny i nie ma znaczenia, że chciał tylko darmowej KU..WY.
5) Wiele kobiet godzi się z takimi na seks licząc na związek i przez takich są wykorzystane i
nie chcą też być po tym oceniane.
6) Wiele kobiet przez takich są okłamywane/zdradzane i jeszcze potem zdziwione. Do tego potrafią wybaczać kłamstwa/zdrady dając przyzwolenie na wiele zdrad.
7) Kobiety gdy mają facetów wartościowszych to takich łatwo im przychodzi okłamywać, zdradzać, opuszczać, bo przecież ktoś za mało przebojowy, za mało zamożny czy za mało przystojny ?
8) Kobiety mówią, że chcą starań, ale o wiele bardziej wolą wybrać same facetów z powodzeniem niż mieć starania kogoś co im się nie podoba i uważa że o kobietę trzeba się starać co jest bzdurą. Kobieta po skokroć woli sama poderwać faceta, który jej się od razu podoba niż być podrywana prze kogoś kto jej się nie podoba, bo ma naturę ku..wy , która daje się na tacy
9) Kobiecą miłość najczęściej, najchętniej i najłatwiej otrzymują najpłytsi faceci z powodzeniem

Kobiety mając do wyboru wartościowszego faceta na przykład brzydszego lub nieśmiałego lub biednego, a płytszego, który ma wiele kobiet w swoim życiu i ogólnie traktuje kobiety jak ku...wy do jednego, a wystarczy, że jest przystojny lub przebojowy lub zamożny wybieracie prawie zawsze płytki typ. Macie naturę KU..WY. Zamieniacie się łatwe ku...wy dla facetów, którzy traktują kobiety jak KU..WY.

Nie potrafię szanować ludzi sławnych, przebojowych, zamożnych, ładnych.
Bo są najbardziej płytcy.
Aktorzy traktują kobiety jak ku...wy. Podobnie jak piosenkarze, sportowcy, gangsterzy, uwodziciele, przebojowi mężczyźni, zamożni, przystojni.
Kobiety dla takich stają się najłatwiejsze mimo, że tacy w swoim zaliczają najwięcej kobiet i jest najbardziej prawdopodobne, że traktują kobiety przedmiotowo na raz, kilka razy, układy bez zobowiązań, romanse, a w związkach okłamują, zdradzają, opuszczają.
Mimo tego kobiety dla takich zamieniają się najszybciej w bardzo łatwe.

Dwa proste pytania:
1) Z kim kobieta godzi się łatwiej na seks bez zobowiązań z nieśmiałym, brzydkim i biednym, a przyzwoitym facetem czy przebojowym, przystojnym i zamożnym, a płytszym facetem, który zalicza w swoim życiu wiele kobiet ?
2) Kogo zechce chętniej być dziewczyną z nieśmiałym, brzydkim i biednym, a przyzwoitym facetem czy przebojowym, przystojnym i zamożnym, a płytszym facetem, który zalicza w swoim życiu wiele kobiet ?

95% kobiet w swoich czynach wybiera w obu przypadkach faceta nr 2.
Bo na seks bez zobowiązań chce kogoś płytkiego co jej się podoba i nie będzie oceniał,
bo sam jest płytki.
A na chłopaka to samo faceta z powodzeniem, bo nie wie lub nie chce wiedzieć, że tacy z powodzeniem traktują przedmiotowo kobiety.
Ma najwięcej szans, że taki miał przed nią wiele kobiet, w związku będzie okłamywał, zdradzał lub opuści ją, a mimo to woli zaryzykować z takim, najłatwiej takiemu daje seks, miłość, związek. A potem mają rozczarowanie.
Kobiety od zawsze najgorzej traktują wartościowszych.
A najlepiej facetów, którzy najwiecej zaliczają kobiet.
Prym wiodą aktorzy, piosenkarze, sportowcy, gangsterzy, uwodziciele, przebojowi mężczyźni, zamożni i przystojni, ogólnie najwięksi ku.....wiarze tego świata przyciągają kobiety.
Żaden facet który wie wiele o kobietach, miał styczność z wieloma kobietami i powodzenie u
nich nie szanuje kobiet tylko traktuje je przedmiotowo. Każdy na tym świecie wiedział, że Warren Beatty, W.Chamberlain, M.Johnson, C.Sheen, Nicholson, O.Reed i
tym podobni mają zaliczone grubo powyżej tysiąca kobiet (Większość z nich kilka tysięcy)
a mimo to kolejne kobiety pojawiały się same, dawały na tacy im, bo liczyły, że warto zaryzykować, a może się uda i stawały się kolejnymi zaliczonymi ku.....wami dla nich. 99% kobiety na świecie, które są wolne lub powyżej 50% zajętych marzy wręcz o randce z kimś sławnym, i co starałoby się o takiego same i szybko byłyby kolejnymi zaliczonymi ku.....wami, za to wartościowych zwykłych facetów olewają w życiu :) Przeczytałem prawie 50 tysięcy biografii ludzi sławnych, ludzi z władzą i jedno ich łączyło. Mieli masę kobiet/mężczyzn..
Od tysięcy lat kobiety stawały się łatwymi ku....wami, gdy ktoś pojawiał sie z powodzeniem:
sławny/z władzą....przebojowy...przystojny...zamożny,. Kobiety lgną do facetów,
którzy traktują kobiety jak przedmiot (czytaj zaliczają najwięcej kobiet, mają kobiety na raz,
kilka razy, układy bez zobowiązań, romanse, w związkach okłamują, zdradzają, opuszczają)
Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności dla takich stają się najłatwiejsze i
takim właśnie typom kobiety najwięcej wybaczają.

ocenił(a) film na 10
returner

Tak sobie myślę, że ja Cię kojarzę z innym tematów, w których także zamiast skupić się na filmach/serialach zaczynałeś wypisywać żale na temat kobiet. Tego, że Cię nie doceniają, że lecą na Twoją kasę, że nie widzą w Tobie głębi itd., itd. .... Tylko z tego wszystkiego, co zawsze piszesz wyraźnie wynika, że w Tobie nie ma głębi, więc jeśli jakaś kobieta na Ciebie faktycznie leci, to powinieneś się cieszyć, że się taka znalazła i tyle.

Wszystkie te Twoje problemy w relacjach z kobietami, które przedstawiasz pod dowolnymi produkcjami filmowymi pisząc zupełnie bez związku z tematyką niby komentowanych produkcji, to na serio nie jest temat na dyskusje na filmwebie tylko na terapię. Skoro twierdzisz, że masz tak dużo kasy, to idź wreszcie do porządnego psychiatry czy ogólnie psychoterapeuty zamiast spamować na fw.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

A jak kobieta daje dupy komuś z powodu wartości ? :)
Kobieta daje dupy, bo ktoś ją przyciągnie jedną z płytkich rzeczy:
-sławą
-kasą
-dobrym wyglądem (próżnością)
-przebojowym charakterem i dobrą bajerą, emocjami czyli cwaniactwem i umiejętnościami manipulowania i kłamania.
KAŻDY KTO CHODZI PO TYM ŚWIECIE WIE, ŻE Z TYCH POWODÓW KOBIETA KAŻDA DAJE DUPY, DAJE MIŁOŚĆ, DAJE ZWIĄZEK.
Wartości dla kobiet to trzeciorzędna sprawa, bo:

1) każdy wie, że brzydsi czy najmniej śmiali są wartościowsi, a kobiety takich najbardziej olewają i traktują jak koło zapasowe lub coś do odrzutu.
2) Każdy wie, że sławni, przebojowi, zamożni, przystojni są najpłytsi:
Głównie patrzą na wygląd. Najbardziej bajerują.
Zaliczają najwięcej kobiet w swoim życiu.
Kobiety mają za zabawki seksualne na raz, kilka razy, układy bez zobowiązań, romanse.
W związkach najwięcej okłamują, zdradzają czy opuszczają.

A kobiety są najłatwiejsze do facetów najpłytszych, którzy ruchają najwięcej kobiet i traktują kobiety bardziej przedmiotowo. kobieta udaje, że nie wie tego lub nie chce wiedzieć :)
Nie idzie współczuć kobietom obojętnie co was złego spotyka ze strony facetów, gdy zna się waszą naturę, że w drodze selekcji naturalnej odrzucacie wartościowszych, a stajecie się najłatwiejsze do najpłytszych facetów.
Lubicie widocznie godzić się na seks bez zobowiązań, lubicie być wykorzystane, lubicie gdy nie ma o was żadnych starań, bo przecież same wolicie wybrać faceta, który wam się podoba niż mieć starania kogoś z mniejszym powodzeniem.
Lubicie być okłamywane i zdradzane. Lubicie same okłamywać i zdradzać.
takie ramy określa 95% relacji seksualnych. Prędzej czy później dotyczy coś z tego każdą kobietę. Jak nie w wieku 20 lat to 30 lub 40.


Dwa proste pytania tylko do ciebie:
1) Z kim kobieta godzi się łatwiej na seks bez zobowiązań z nieśmiałym, brzydkim i biednym, a przyzwoitym facetem czy przebojowym, przystojnym i zamożnym, a płytszym facetem, który zalicza w swoim życiu wiele kobiet ?
2) Kogo zechce chętniej być dziewczyną z nieśmiałym, brzydkim i biednym, a przyzwoitym facetem czy przebojowym, przystojnym i zamożnym, a płytszym facetem, który zalicza w swoim życiu wiele kobiet z racji powodzenia?



ocenił(a) film na 10
returner

Powtórzę jeszcze raz (pod kolejnym już filmem/serialem), filmweb jest forum dyskusyjnym na temat filmów, a nie Twoich osobistych problemów w relacjach z kobietami.

ocenił(a) film na 5
morven

Ciekawie wygląda filmografia Oldmana: Harry Potter, Harry Potter, Batman, Las Cieni, Harry Pottter, Batman! Może chłop chciał sobie zrobić po prostu odskok od superprodukcji i zagrał w czymś arcydziwnym dla odmiany aby nie popaść w monotonie?! Ja osobiście uwielbiam role Garego jako Dracula był tam zarąbisty! Pozdro!

morven

gimbaza niech sie mundrzy na forum pt. "ŚMIECI".

kotbury

a film 10/10!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones