Czajcie jaki by to był genialny film. Zamiast kolejnej naparzanki z siłami niszczącymi ziemie, umieścić tych bohaterów w filmie o napadzie. Dajmy na to, że ludzkość obawia się nowego Supermena. Gdzieś na dalekim wschodzie pilnie strzeżony jest kawałek kryptonitu. Rząd pozoruje ucieczkę grupy więźniów, z których stworzony zostaje oddział mający go wykraść. Oczywiście w razie czego działali na własną ręke i rząd się wszystkiego wypiera.
Drużyna byłby idealna do tego zadania. Każdy pozornie działałby po stronie państwa, a naprawdę między bohaterami toczyłaby się rozgrywka. Każdy chciałby odnieść na akcji jak największy zysk i wykorzystać swoich kompanów.
Zaś do planów napadu na bank ze swoimi zdolnościami nadaliby się idealnie.
Zabawa mogłaby być znakomita. Podobnie jak Nolan zrobił z "Batmana" film akcji. A tutaj co? Kolejna bezsensowna naparzanka ja w "Człowieku ze stali". Jak w Power Rangers. Najpierw banda słabych przeciwników jak kitowcy, potem główny wróg, do pokonania którego trzeba się zjednoczyć. Brakuje tylko megazorda.