PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=556401}

Lemmy

8,0 4 625
ocen
8,0 10 1 4625
Lemmy
powrót do forum filmu Lemmy

Wiele dziwnych legend krążyło od lat wokół postaci założyciela legendarnej rock and rollowej kapeli Motörhead – Lemmy’ego Kilmistera. Ponieważ wielkim fanem Motörhead nigdy nie byłem, w kolekcji miałem może 3 albo cztery albumy, a tak naprawdę jedynym, który bardzo lubiłem był „Snake Bite Love”, poszedłem tylko na jeden koncert, ale wspominam go bardzo dobrze i pamiętam, że postać wokalisty zostawiła mi w pamięci dziwny obraz, taki nieco niepasujący do plotek. Lemmy wydawał się być bardzo przyjemnym, nieco skrytym gościem, który pomimo podeszłego wieku kipiał energią i był dla polskiej publiczności wspaniały, na koniec koncertu nawet owinął się polską flagą. Pamiętam też nieprawdodopobną, najlepszą solówkę na perkusji, jaką w życiu słyszałem (Mikkey Dee!) oraz to, że organizacja w warszawskiej Stodole była najgorsza z możliwych i na koncert czekaliśmy rekordowo długo. Zapamiętałem też tekst jednego kolesia stojącego w kolejce do kibla, a było to stwierdzenie, że „dobrze być na koncercie Motörhead, bo będą mogli opowiadać o tym wnukom, a możliwe, że następnego koncertu Lemmy już nie dożyje”. Pewnie Lemmy przeżyje jeszcze tego, który te słowa wypowiedział...

Oglądając film o tym człowieku, miałem wrażenie, że jak mało która gwiazda rocka, ten koleś jest zaprzeczeniem biznesmana, który odcinając kupony od swojej popularności, lata prywatnym samolotem i gra wciąż te same kawałki ze złotych lat swojej kariery. Nie, to nie jest Lemmy! On nagrywa płyty, jakby czas dla niego zatrzymał się w latach siedemdziesiątych. Lemmy nie dba o modę, nie dba o trendy w świecie muzyki, nie dba o sławę, o wygląd, nie dba o zdrowie... właściwie o nic nie dba. Tutaj zaczynają się problemy, które paradoksalnie powodują, że ten film jest tak wspaniały. Mamy bowiem do czynienia z postacią nietuzinkową, zdrową, w trakcie imponującej kariery, która jednak przez cały film zdaje się być postacią dramatyczną. Celowo nie będę wnikał w szczegóły i oceniał Lemmy’ego – każdy jest kowalem własnego losu. Jednak historia tego człowieka tylko z pozoru przypomina historię ludzi jego pokroju, w tym występujących w filmie żywych legend rock and rolla, takich jak Nikki Sixx, którego biografię znam dobrze i mogę napisać, że nie tylko nie współczuję mu problemów w życiu, ale także gardzę nim jako gwiazdą i osobą publiczną. Różnica pomiędzy biografiami jego zespołu i Motörhead jest ogromna, choć niby ich wspólnym mianownikiem jest rock and roll, alkohol, dragi i waginy. Nikki przypomina mi naszą rodzimą gwiazdę – Zbigniewa Hołdysa, który łagodnie i potocznie mówiąc sprzedał się establishmentowi i obrósł w tłuszcz jak jego idole z dawnych lat. Jeśli przyjrzymy się Vince’owi Neilowi oraz Nikkiemu z Mötley Crüe – temu, czym się zajmują, jakie mają podejście do życia, jak się wypowiadają w mediach i w książkach – to nie są już praktycznie muzycy, ale biznesmani, do tego są naprawdę dwulicowi i niewiarygodni. Lemmy to ich przeciwieństwo. Lemmy nie zdradzał żon, on żadnej nie miał. Sam mówi, że nie da się pogodzić małżeństwa z trasami koncertowymi. Cóż, można się sprzeczać, ale spójrzcie na osobę Ozzy’ego – moim zdaniem koleś ma ze swoją Sharon przesrane (w kategoriach bycia gwiazdą muzyki), mówi o tym każdy, kto z Osbournem był na trasie – Sharon kieruje jego życiem. Ozzy bez żony jest kompletnie inną osobą.
Lubię porównania i zostanę jeszcze przy nich. Wielodzietny Vince Neil jest idealnym przykładem takiego gwiazdora, który stanowi przeciwieństwo Lemmy’ego. Jego relacje z synem są żenujące. Ten człowiek, choć już podstarzały, nie potrafi normalnie rozmawiać ze swoim dzieckiem. Syn musi się godzić z tym, że jego ojciec to gwiazda rocka, więc "tak już musi być", że rodzina jest popieprzona. Wystarczy obejrzeć moment z wielu minut wywiadu z synem Lemmy’ego oraz samym Kilmisterem, żeby zauważyć sto procent szczerości, zupełnie innego poziomu rozmów i myślenia niż w przypadku wokalisty Mötley Crüe. Lemmy nie jest właścicielem restauracji w Hollywood, nie odmładza się usilnie, nie inwestuje w image, jest cały czas tą samą osobą, którą z jednej strony niceco zniszczyło dzieciństwo, z drugiej sam wybrał drogę, na krórej nadal żyje chyba tylko przypadkiem. Jednak ratuje, to co może i nie ukrywa, że jego największym osiągnięciem w życiu jest jego syn – kompletnie inny od niego samego, a może bardzo podobny, tylko nie chowający emocji w sobie jak tata.
Tak więc wywiady z synem są najbardziej emocjonalnymi momentami tego filmu dokumentalnego.

Dla fanów Motörhead oczywiście także znajdzie się wiele smaczków. Są urywki koncertów, jest wpólny występ z zespołem Metallica, jest sporo muzyki Motörhead. Dla mnie ważna jest techniczna strona filmu i tu muszę przyznać, że twórcy podeszli do tematu profesjonalnie. Nie mniej ważna jest duża ilość istotnych postaci rock and rolla, osób związanych z życiem Lemmy’ego oraz znanych gwiazd, dla których postać ta jest idolem. Są także fani i podróże po świecie. Myślę, że już na początku, kiedy widzimy, gdzie Lemmy mieszka i jak mieszka, dowiadujemy się o nim niemało. Szybko zrozumiemy, że to nieprzeciętna postać, która tylko z pozoru może się wydawać kontrowersyjna. Polecam film nie tylko fanom Motörhead, którym sam zresztą nie jestem, ale każdemu, kto uwielbia rock i metal, a brakuje mu filmów w tym temacie. Wspaniały film, ode mnie 10/10.

ocenił(a) film na 8
_Michal

Jestem osobą czepialską: komercyjny to może nie być Chór Sióstr Miłosierdzia z Wólki Wielkiej. Zbyt łatwo oceniasz innych.
Przepraszam za tą niezbyt rozbudowaną krytykę, zdecydowana większość jest rzeczową oceną.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones