Jeżeli ktoś czytał książkę i chce obejrzeć ten film, niech zapomnij że ją czytał. Jedyne co się zgadza z książką to to że jest o królu Arturze i romans Jennifer i Lanca. Wszystko inne nie ma nic wspólnego z książką... Najwidoczniej książka nie była wystarczająco dobra dla Disneya...
Byłam bardzo zdeterminowana żeby obejrzeć ten film, co skończyło się tym, że obejrzałam go bez napisów( z czego muszę powiedzieć jestem bardzo dumna). Czytałam tę książkę dość dawno temu i może dlatego ten film mi się spodobał. Gdybym przeczytała ją w przeciągu ostatniego miesiąca zauważyłabym ile scen zostało zmienionych i pewnie stwierdziłabym, że to badziew niemający nic wspólnego z książką. Dlatego cieszę się, ze tego nie zrobiłam. Wszystkie bajki disney'a mają w sobie to coś co napełnia ludzi pozytywnymi uczuciami. Więc podsumowując nie zawiodłam się. ; )
hm filmu jeszcze nie miałam okazji oglądnąć.. książke czytałam ze 3 razy, ale dawno ^^ ksiązka jest prze,prze,prze ;) może jednak filmem nie bede zawiedziona :)
exactly. Byłam zawiedziona, bo chciałam zobaczyć ADAPTACJĘ, a nie całkiem inny scenariusz bazujący zaledwie na książce pani Meg.
Film nie był najgorszy, bywają co prawda lepsze, ale jak na DCOMs to nawet się postarali. Może dlatego, że było bez durnego dubbingu??
Zgodność scenariusza z oryginałem to EKRANIZACJA. Adaptacja to bazowanie na książce, a nie jej wierne odwzorowanie. Avalon High to ADAPTACJA zatem. I tę adaptację zobaczyłaś. Oczekiwałaś natomiast EKRANIZACJI.
Czytałam książkę i jest fantastyczna. Ale jak słyszę to nie polecacie oglądać filmu?
Zawiodłam się - film całkowicie odbiega od książki. Szkoda, bo Disney mógł zrobić na prawdę dobrą ekranizację.
Dokładnie. Film jest beznadziejny!!! Boże! Jak oni zmarnowali tę książkę! To się nie mieści w głowie! Taka świetna książka!!! ; (((
cóż książka mi się bardzo podobała i naprawdę z niecierpliwością czekałam na film
ciekawy, aczkolwiek pod koniec się trochę zawiodłam, na pewno było to zaskoczenie co do Allie, stworzył się jeden wielki chaos,
film jednak warty obejrzenia ; )
Nie czytałam książki, ale nie ma co się czepiać disneya.. zrobili dobre zakończenie, choć może książka była lepsza, ale w filmie jest coś takiego że musi jednak choć trochę zaskakiwać, nie może być nudny.. I według mnie dobrze im to wyszło ;)
Pozdrawiam :***
Zgadzam się z Nice880 . Wszystko jest pogmatwane. W książce wątki się łączyły: imię Jennifer jest odpowiednikiem średniowiecznej Ginewry, Lance -Lancelota, no a Will na pierwsze miał Arthur. Nie mówiąc już o przekręceniu imienia z Ellie na Allie. Dużo momentów ważnych do zrozumienia historii zostały wycięte. Fakt, że Ellie uwielbiała przesiadywać nad basen oraz jej odczucia na łódce dowodziły temu, że jest Panią Jeziora - wszystko wydawało się sensowne. A tu proszę ,główna bohaterka jest królem Arturem. Nie dość ,że jest główną bohaterką to musieli jej jeszcze dołożyć bycie najważniejszą osobą w tym filmie, której wszyscy szukają. Z niecierpliwością czekałam na ten film i trochę się zawiodłam. Ogólnie ścieżka dźwiękowa świetna , efekty specjalne też niczego sobie. Film byłby wyśmienity ,gdyby nie odciągnięcia od pierwotnej historii, na której bazuje i mało sensowne zakończenie. Jest on warty obejrzenia ,jeżeli nie czytano książki. Chociaż tym którzy ją przeczytali mogłabym go polecić.
Wow, ale się rozpisałam ;P
Mnie nie przeszkadzał tak bardzo fakt, że film różnił sie od książki. To mogłoby być nawet na plus, bo dodaje element zaskoczenia, nieprzewidywalność, która zwiększa napięcie i powoduje ciekawość, co będzie dalej. Tylko że tutaj zniknęły elementy łączące czasy obecne z historią, nie było widać w ogóle przeznaczenia Artura, jego przywódczych cech, ani nic. Tak naparwdę nie wiadomo po co to całe zamieiszanie i czemu Allie jest Arturem, kim są inni uczniowie. Napięcia też szczególnie nie odczuwałam, ponieważ wszystko odbywało się dość banalnie, zbyt łatwo. Osobiście jestem rozczarowana. Brakowało mi tego, co jest w książkach Cabot: stopniowego rozwiązywania ukadanki, gdzie wszystko do siebie pasuje, nawet, jak nie jest tym, na co wygląda. Tutaj zagadka się rozwiązywała i nic nie było tym, na co wygląda (poza profesorem, od początku było widać, że jest zły, a informacje zbiera, by skrzywdzić Artura), ale też nic do siebie nie pasowało, nie było czcuć, jak historia ożywa. Powieśc czytałam dawno, ale to, co zapamiętałam, to właśnie niezykłe wrażenia, jakby Camelot naprawdę się odradzał, a przeszłość była obecna w teraźniejszości.
Kiedy usłyszałam o emisji filmu postanowiłam przeczytać książkę, niedawno ją skończyłam opowieść niezła. Kiedy zobaczyłam film nie mogłam dopatrzeć się prawie żadnych podobieństw i chyba nawet lepiej dzięki temu film mnie zaskoczył chociaż były sceny które można by umieścić w filmie;D Ale ogólnie film mi się nawet podobał chociaż te nowe produkcje Disneya nie są tak ciekawe jak te starsze;P
"nie mogłam dopatrzeć się prawie żadnych podobieństw i chyba nawet lepiej dzięki temu film mnie zaskoczył"
Mnie też zaskoczył, ale niestety negatywnie...
Czytałam książkę i kiedy oglądałam film, fakt, byłam trochę zaskoczona zmianami fabuły, prawdą jest też brak logiki w powiązaniach bohaterów i historii, ale pomimo to nawet mi się spodobał i zaczęłam się zastanawiać - co by było, gdyby kiedyś się okazało, że Artur był kobietą? W końcu jest tyle wersji jego legendy, że wszystko jest
możliwe. :)
Książka jest jedną z moich ulubionych, nie mogłam doczekać się filmu i podobnie jak Wy zawiodłam się, w szczególności na końcówce. Dla mnie ten Mordered był komiczny. Źle dobrany aktor, kompletnie nie pasował do tej roli. Kiedy zobaczyłam jego przeminanę prawie parsknęłam śmiechem. Po co był także romans Jen i Lanca, jeśli Will nie był Arturem? Trochę bez sensu. Ale pomimo zepsutego końca, środek i początek był w porządku :)