Film Eggera jest luźno oparty na tragedii na latarni morskiej na wyspie Smalls. W skrócie, w 1801 roku dwójka Thomasów (Howell i Griffith) zaczęła pracę w latarni morskiej na wyspie Smalls. Zaraz po rozpoczęciu "służby' Griffith zmarł (z nie do końca jasnych powodów), a że rozpoczął się sztorm i tak zła pogoda, przez którą nie możliwe było dopłynięcie do wysepki z Anglii, Howell był zmuszony spędzić z kolegą trochę czasu. Thomas Howell nie spuścił trupa do morza, bo bał się oskarżenia o morderstwo (panowie nie przepadali za sobą, ten fakt był powszechnie znany), więc mieszkał z nim tak długo jak długo był w stanie znieść odór rozkładającego się ciała. Potem skleił z desek prowizoryczną trumnę i wietrzył kolegę na zewnątrz. Trumienka była przywiązana, żeby nie porwały ją fale, ale deski szybko popękały, i tak przez około cztery miesiące Thomas Howell pracował jako latarnik pod okiem wiecznie "czujnego" kolegi. Po przybyciu ekipy ratunkowej, Howell został wprost odesłany do domu dla psychicznie niesprawnych, a ludzie którzy go znali przed wyruszeniem na Smalls, nie poznawali go po jego powrocie (miał m.in. osiwieć). Na podstawie tej histori powstał film The Lighthouse z 2016 roku wyreżyserowany przez Chrisa Crowa, i oczywiście film Eggersa. Kto oglądał oba, niech powie który lepszy. W podobny deseń uderza także Cold Skin z 2017 roku od Xaviera Gensa, ale tam występują już kiczowate potwory.