Tom Sturridge - warto zapamiętać to nazwisko, przyszła gwiazda, tutaj zagrał rewalacyjnie, sam film to ciekawa mieszanka thrillera psychologicznego ze szkocką historią templariuszy, to właśnie fascynacja średnioweczem będzie osią przelewu krwi, a jak na kryminał przystało, rozwiązanie zagadki dostajemy na samy końcu.
Mi się wydaje, że on nie kłamał.
Powiedział wszystko, ostrzegł nawet Sally na początku.
"Nie rozumiesz, prawda?
Ale zrozumiesz.
Zrozumiesz"
Jasno dał jej do zrozumienia, że to nie koniec.
Ale to tylko moje zdanie.
Ale on musiał w jakiś sposób kłamać bo to on zabrał tę czaszkę z grobu tej dziewczyny a Sally się wtedy wkurzyła. Ten policjant zresztą ciągle jej powtarzał, że ten chłopak "gra sobie z nią"-(wprowadza w bląd) a ona tego nie dostrzega mimo , że jest psychologiem.Alex miał w ciągu przesłuchiwań ten dziwny i niepokojący wyraz twarzy..W jakim sensie napisałaś, że dał jej do zrozumienia, że to nie koniec?
Powiedział,że jeszcze to wszystko zrozumie.
I zrozumiała. Poza tym, on zabrał tą czaszkę po tym jak go wypuścili.
On nie kłamał, poprost mówił o Nigelu i jakie tam były relacje.
Nie pytała go czy chce to kontynuować więc nie odpowiedział.
tobył jej błąd,nie szukała w nim winy.
Ale zabrał ją dokładnie dziewięć miesięcy później od momentu, gdy Nigel zostawił go z martwą Sussan w kostnicy. Wychodzi na to, że doszło do tego aktu, o którym opowiadał jej, ale Nigelowi powiedział, że tego nie zrobił. Zresztą powiedział Sussan: ,,kiedy odmówiłem, zaczął mówić o dziedzictwie krwi (...)" Według mnie skłamał. Do tego dochodzi jeszcze to, że mimo iż Nigel umarł, Alex wcale się go nie pozbył. Nadal był częścią niego i miał wpływ na jego psychikę.
On nie kłamał. Cała historia, którą opowiedział była prawdziwa.
Możliwe, że okłamał Nigela mówiąc, że nie zrobił tego w kostnicy, a możliwe, że nie zrobił, ale udał się potem do grobu Susan.
W sumie, podobna tematyka jak w "Murder by numbers".
Nigel wiedział że Alex kłamie gdy powiedział że tego nie zrobił ;) Prześwietlił go od początku do końca, momentami Nigel lepiej znał Alexa niż Alexa sam siebie ;]
Oczywiście że Alex musiał skłamać gdy opowiadał to Sally lol Ale ona nie potrafiła tego dostrzec ;]
I jasne że Nigel wywarł taki wpływ na Alexa że Alex stał się zupełnie nową osobą. Po tym wszystkim co się stało umysł Nigela na stałe zadomowił się w umyśle Alexa :) "Jeden umysł stał się dwoma" ;-)
on właśnie powiedział Sally, że to zrobił ,,kiedy odmówiłem, zaczął mówić o dziedzictwie krwi (...) Nie znała Pani Nigela " moim zdaniem Alex próbował się usprawiedliwić tzn. nie chciałem dokonać aktu, ale Nigel tak namieszał mi w głowie, że jednak to zrobiłem.
też odniosłam wrażenie, że Alex nie skłamał. Z jego mimiki, słów - całokształtu jego zachowania, gdy o tym mówił, dało się wyczytać takie dziwne zakłopotanie i właśnie te słowa "Nie znała Pani Nigela", brzmiały zupełnie jak usprawiedliwienie.
A co do mimiki bohaterów, to dokładnie, postacie były tak obmyślane, że ani trochę nie pasowałaby tu zbytnio rozbudowana ekspresja. Nigel miał być psycholem, na którym nic oprócz jego teorii spiskowych nie robi wrażenia i właśnie tak było. Widać było zmianę w jego zachowaniu tylko wtedy, gry wtajemniczał Alexa w kolejne kwestie.
tu się nie zgodzę - film świetny, w czym nawet nie przeszkadzają pokerowe fejsy (!) dwóch głównych bohaterów. Alex już jest w tym mistrzem - tylko przy rozmowie z tą dziewczyną może miał inne emocje na twarzy niż przez resztę filmu. Taki zgryz a'la "jestem tajemniczy i spadaj bo mi się nic nie chce". Za to Nigel to "heloł bejbe, patrzę na ciebie z góry, z mojej twarzy się niczego nie dowiesz", ale już chyba jego mimika była bardziej rozwinięta. Ogólnie film ciekawie psychologiczny, choć do samego biegu akcji można się przyczepić - usunąć parę wydłużonych scen i już ciekawiej. Na pewno na plus angielski angielski bohaterów, totalnie inny niż tych amerykańskich.
Muszę się z Tobą nie zgodzić. Ten "pokerowy fejs" w wykonaniu Toma był niezbędny do odegrania tej postaci. Nie wyobrażam sobie żeby Nigel stroił minki przy każdej możliwej okazji. Po prostu to taka postać. A Eddie, może nie okazywał ogromnej gamy emocji, ale on nie miał wiecznie "pokerowego fejsa".
Przynajmniej moim zdaniem.