Film ogólnie mi się podobał,jednak trochę dziwi mnie postawa ,,Wodza'' pod koniec filmu,a szczególnie to po co on go zabijał.Przecież nie było,aż tak źle z nim skoro się ruszał,jak go dusił ta poduszką.
Wódz wyświadczył mu przysługę. McMurphy chciał żyć a po lobotomii już zawsze byłby warzywem.
Po to by wielka oddziałowa nie miała z McMurphy satysfakcji, człowieka którego pokonała.
Doskonale wyjaśnić to może cytat z książki:
,,Patrzyłem, jak - udając, że idą wziąć pismo z półki albo napić się wody - krążą w pobliżu, by jeszcze raz spojrzeć ukradkiem na twarz kukły. Obserwowałem ich i usiłowałem od¬gadnąć, jak by w tej sytuacji postąpił McMurphy. Patrzyłem, jak - udając, że idą wziąć pismo z półki albo napić się wody - krążą w pobliżu, by jeszcze raz spojrzeć ukradkiem na twarz kukły. Obserwowałem ich i usiłowałem od¬gadnąć, jak by w tej sytuacji postąpił McMurphy. Mogłem być pewien jednego: nie pozwoliłby, żeby coś takiego z kartą z jego nazwiskiem siedziało przez dwadzieścia czy trzydzieści lat w świetlicy, służąc Wielkiej Oddziałowej za przykład tego, jak kończą ci, którzy próbują walczyć z panującym porządkiem. Na pewno by nie pozwolił.''
Co masz na myśli, że dla pani oddziałowej?
Zrobił to przede wszystkim dla McMurphy, który z pewnością nie chciał by tak ''żyć'' jak warzywo i co najważniejsze jako eksponat oddziałowej.