Naprawdę nie wiem jak ocenić ten film, nie to, żebym nim gardziła, ale książka jest o niebo lepsza. Naprawdę polecam.
Piszcie ci, którzy przeczytali. Co wy na to?
ja jestem podobnego zdania. jest to najlepsza książka jaką miałem okazje kiedykolwiek czytać. wciągnęła mnie niesamowicie, klimat jedyny w swoim rodzaju. co do filmu...bardzo, bardzo dobry. nicholson pokazał swoje umiejętności aktorskie i tego nikt nie zaprzeczy, ale gra innych m.in. filmowego cheswicka, tabera, martiniego czy nawet siostry Mildred była równie na wysokim poziomie. film oceniłem na 9, a jak by można było to nawet na 9.5,ale książkę bez zastanowienia oceniłbym na 10 i nie wiem jaka inna przebiłaby "lot...". pozdro dla "lotowców"
A dla mnie "Lot" jest wzorowym przykładem adaptacji filmowej. Najpierw obejrzałem film, dopiero rok później przeczytałem książkę. I za każdym razem trochę czasu zabierało mi dojście do siebie:) Powieśc jest bardziej rozbudowana, ale wg mnie dobrze się stało, że reżyser (i scenarzysta) nie zdecydowali się np. na umieszczenie w fabule psychodelicznych lotów Wodza, bo trochę nie pasowałoby to do całości. Ale jest to moje subiektywne zdanie. Wspaniałe jest, że film, ograniczając rozważania na temat społeczeństwa i kontaktów międzyludzkich, których w książce było całkiem sporo( i które bardzo mi się podobały) i z oczywistych powodów koncentrując się na dialogach, pozostawia podobne uczucia jak książka. Aha, poczytajcie sobie trochę na temat autora "Lotu" (Keseya), chłopak ciekawe życie miał:)
Książka genialna,swego czasu przywróciła mi po kryzysie wiarę w dobrą literaturę.Ciężko mi zakwalifikowac ją do pierwszej piątki ale pierwsza 10 na bank.A film tez świtny,inny al swietny trzyma poziom,a napewno formanowi było szalenie trudno...Kessey to geniusz,ale Milosz też.Więc jak dla mnie jedno i drugie genialne,choć nie do porównania...
Pisałam to samo już w innym temacie, ale teraz powtórzę: może i film jest dobry, ale trudno mi go nie oceniać przez pryzmat książki, która jest absolutnie fantastyczna i film wypada przy niej blado. Postaci są za płytkie, sam McMurphy pozbawiony jest 3/4 osobowości, w filmie nie był on żadnym tam specjalnym buntownikiem ani bohaterem. Ogromnym błędem było pominięcie Wodza jako narratora historii, a poza tym nie wiemy nawet dlaczego Wódz jest w szpitalu - przecież nie trafia się tam tylko z powodu bycia głuchoniemym. Szkoda mi postaci, bo były jak mocno okrojone i wydarzenia są pozmieniane, co mnie wkurza, bo można było mocniej trzymać się książkowego wzorca.
Poza tym filmowi brakowało dramatyzmu, napięcia, tej atmosfery grozy jaką rozsiewała wokół siebie Ratched i nie ukazano w ogóle jak bardzo pacjenci się jej bali i jak byli przez nią manipulowani.
Jak dla mnie film jest słaby, ale powtarzam, że patrzę na niego nie jako na dzieło samo w sobie, ale jako na adaptację powieści Kesey'a. Książka mnie zachwyciła, jest jedną z moich ulubionych i wywarła na mnie ogromne wrażenie, a film pozostawił uczucie niesmaku...
Właśnie chyba mam trochę podobne odczucia. Choć muszę przyznać, że najpierw obejrzałam film a później przeczytałam ksiązkę, to w książce widzę bogactwo, którego brak w filmie. Co ciekawe to czytałam ksiązkę podwójnie, bo po polsku i w oryginale (czytałam je obie naraz: strona po angielsku strona po polsku,tak mniej więcej, bo bałam się, że coś przegapię).
Zdziwił mnie szczególnie narrator książki, który w filmie był raczej na drugim planie, ale oczywiście nie można mieć pretensji do twórców filmu...chyba tej książki nie dałoby się aż tak dobrze przełożyć na język filmu.
(Nie gniewajcie się na mnie fani filmu, spróbujcie sięgnąć po książkę.)
To było niemożliwe żeby stworzyć adaptację filmową lepszą od takiej książki jak "Lot..." i myśle, że Forman miał tego świadomość, dlatego bardzo wiernie próbował przenieść akcję powieści na ekran. Film jest świetny,ale jest bezkonkurencyjna, mistrzostwo świata.
Ludzie czy przestaniecie wreszcie mylić książki i filmy? To są zupełnie różne media. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć tekstów właśnie w tym stylu "Szkoda mi postaci, bo były jak mocno okrojone i wydarzenia są pozmieniane, co mnie wkurza, bo można było mocniej trzymać się książkowego wzorca". Do cholery, a myślisz, że reżyser i scenarzysta dysponują nieograniczonymi środkami i czasem? Film ma trwać góra 2 godziny, to nie manuskrypt, który możesz pochłaniać przez trzy dni. Nie wiem po co wogóle pocę się tutaj wypisując takie oczywiste rzeczy. Ale proszę trochę logicznego myślenia.
Filmu nie miałam jeszcze okazji zobaczyć (chociaż w najbliższą niedzielę mam zamiar zarwać noc i go obejrzeć, gdy nadarza się taka świetna okazja), ale książka bardzo mi się podobała i wywarła na mnie ogromne wrażenie, nie mogłam się oderwać, no i "Lot nad kukułczym gniazdem" do dziś pozostał mi w pamieci i zajmuje u mnie czołowe miejsce na mojej prywatnej liście ulubionych książek:] Mam nadzieję, że film mnie nie zawiedzie i że warto się będzie nie wyspać i przez cały poniedziałek być nieprzytomną:]
Czytając Wasze posty nie mogę się doczekać chwili kiedy w moje dłonie wpadnie ta książka. Tak jak napisał "pocoz" książki i filmy nie można traktować jedną miarą. Wiem, że ta książka wywrze o wiele większy wpływ na mnie niż film poprzez większe przywiązanie do bohaterów, środowiska i atmosfery. Jednak nie ma sensu patrzeć przez to na film krytycznie - można tylko się cieszyć, że tak fenomenalnie zrobiony film przyciąga czytelników i robi lepsza reklame książce.
Pozdrawiam fanów książki jak i filmu.
Nie no nie mogę z tymi ludźmi... Jak chcecie gadać o książkach to zajrzyjcie na inne strony! Co kogo obchodzi wasze zdanie czy książka jest wiernie odwzorowana itd. Tu się pisze na temat filmów, a ocenianie ich z punktu widzenia książki jest absolutnym bezsensem, więc proponuję nie zakładać głupiutkich postów na każdej stronie z filmem na podstawie książki. Ale oczywiście zawsze znajdzie się delikwent...
Może i masz troche racji... Ale wiesz gdyby nie książka to nie oglądałbyś nigdy tego filmy ;). A pozatym my nie piszemy tutaj o przepisie na placek z jagodami tylko o rzeczach bezpośrednio związanych z filmem. Jeżeli rażą Cie takie tematy to ich nie odwiedzaj.
nie czytałam poprzednich wypowiedzi - o tej porze lubię czytać tylko książki. właśnie jestem na 182. stronie, przyznaję, książka o wiele lepsza, tym bardziej, że w filmie Wódz Szczota nie odgrywał jakiejś specjalnie dużej roli, nawet w głównej obsadzie jest umieszczony na ostatnim miejscu, a w książce to przecież on jest narratorem.
Książka wspaniała. Zawsze jednak film nie jest lepszy od papierowego pierwowzoru, naprawdę, setki filmowych arcydzieł nie dorównują książkom. Dlatego nie można mieć do nikogo pretensji. Właśnie biorę się za film.
Tak samo książka jak i film są dziełami wybitnymi w obrębie swojego gatunku, i co do tego nie ma co się kłócić. Każde z dzieł ma ograniczenia jakie narzuca mu jego forma. Ja np nie wyobrażam sobie filmu jako 4 godzinnej dokładnej ekranizacji dzieła gdyż najprawdopodobniej dłużyzna zabiła by całą przyjemność z oglądania. Jedyne co mogę dodać to to że naprawdę warto zapoznać się zarówno z książką jak i filmem.
książka jak dla mnie mistrzostwo. czyta się ja jednym tchem, jej język jest wspaniały, to wybitna proza
Czy jest jakikolwiek film na podstawie książki, który byłby lepszy od książki??
Bo ja nie spotkałem się z takim stwierdzeniem na Filmwebie, od kiedy jestem tutaj zarejestrowany, więc takie stwierdzenie "faktów autentycznych" jest bez sensu.
Sensu nie ma już w ogóle jakiekolwiek porównanie dwóch całkowicie odmiennych mediów,.
Przecież nie porównuje się stołu do krzesła, mimo, że oba meble mają 4 nogi.