Są filmy, które ciężko umieścić w jakimś szeregu, które nie wystarczy ocenić, trzeba je poczuć. Przykładem takiego właśnie filmu jest „Lot nad kukułczym gniazdem”. Obraz ten jest jednym z tych, które można oglądać na okrągło i nie bać się, że się znudzi. Nie czytałem książki dlatego nie mam możliwości przeanalizowania czy była to dobra i wierna ekranizacja powieści Kena Kasey’a czy też nie. Film wypada genialnie pod wieloma względami począwszy od aktorów kończąc na scenariuszu. Jack Nicholson wielkim aktorem jest co potwierdza rolą McMurphy’ego, zagrał niesamowicie naturalnie jego bohater wydaje się być najbardziej ludzki i normalny ze wszystkich pomimo tego, że jest skazańcem. Druga sprawa to siostra Ratched, którą zagrała Louise Fletcher. Jak dla mnie jest to wcielenie zła najgorszego. Miła, opanowana a jak przyjdzie co do czego potrafi za przeproszeniem do*ebać do pieca. Śmiem twierdzić i zapewne wielu się ze mną zgodzi, że jest to aktorka jednego filmu. Reszta obsady na czele z DeVito i Loydem również wypada genialnie nadając humoru obrazowi. Obraz Formana pokazuje, że nie zawsze to co wydaje się dobre takie właśnie jest. Wiele scen zapadających w pamięć jak oglądania meczu przy wyłączonym telewizorze czy mecz koszykówki. Naprawdę kolejny ponadczasowy film Formana, który pomimo upływu lat się nie zestarzał.