Film na prawdę bardzo dobry.
Na sam widok piguły Ratched aż człowieka wzdryga ze strachu - bardziej niż na najbardziej krwawym horrorze... pewnie dlatego, że takie suki na prawdę istnieją..
Najgorsze jednak jest to, że nie była ona nauczycielką (pół biedy), nie była nawet czyjąś szefową, ale znajdowała się ona w szpitalu psychiatrycznym i główny bohater, jak i cała reszta byli od niej ZALEŻNI w każdym najmniejszym stopniu ich życia !
Przykre jest także, że taki brr.. CZŁOWIEK - aż nie chce przez usta przejść - myśli zazwyczaj, że pozjadał wszystkie rozumy (szczególnie w otoczeniu ludzi uznanych za wariatów), a ze strony panów doktorów mogła usłyszeć tylko tego potwierdzenie..
Może to teraz nie najlepiej o mnie będzie świadczyło, ale uważam że takich ludzi jak postać pani/panny Ratched - TRZEBA TĘPIĆ. Niezmiernie żałuje, że McMurphy'iemu nie udało się jej udusić, gdy miał ku temu okazję.
Żałuje też, że Randle nie uciekł, a tylko przy końcu filmu miał ku temu aż dwie okazje:
- Gdy postanowił, że pozwoli na numerek Candy z tym chłopakiem, a potem przysnął...
oraz taka ostateczna:
- Gdy, już rano, przyszła Ratched, a on miał jeszcze klucze. Otworzył kratę, jednak pojawił się kolejny wredny osobnik, sanitariusz Turkle. Gdy jednak był zmuszony sprawdzić, kto krzyczy w pokoju obok, Randle z indianinem mogli uciec.
Film skończył się na prawdę smutno.. jednak główny bohater niestety nie wykorzystał swojego sprytu i licznych okazji na ucieczkę. A już sam "zabieg" elektrowstrząsów powinien dać mu do myślenia. Powinien cieszyć się, że nic mu po tym nie jest i docenić życie!
Wzruszająca jest także postać indianina, Wielkiego Wodza =)
Do końca pozostał wierny Randle'owi i moim zdaniem zrobił słusznie, dusząc go na końcu poduszką...
Chodź wydawał się zbyt spokojny (mógł pogonić McMurphy'ego w tą noc ucieczki, a pozwolił mu usnąć..) i czasami nie zbyt rozgarnięty, to jednak CO WAŻNE, miał jedną bardzo mądrą taktykę.. NIE WYCHYLAĆ SIĘ.. Niech sobie myślą, że jest głucho niemy.. przynajmniej miał spokój, a w takich miejscach jak szpital psychiatryczny okazywanie swojej indywidualności bardzo niebezpieczne (TERAZ, a w jego czasach było jeszcze bardziej).
PODSUMOWUJĄC:
Okropnie przykra rzecz (gorsza od śmierci), która spotkała głównego bohatera, była niestety w dużej mierze jego winą :( Kusił los, kusił, aż się doigrał. Był bardzo sprytny, ale tego nie wykorzystał.
Zastanawiając się jednak, czy był normalny.. był człowiekiem z krwi i kości! Był normalniejszy niż cały personel tego szpitala i - tu małe wtrącenie - większość polskich polityków =) Nie był zakłamany, wszystko wyrażał dosłownie i w najgorszych wariatach dostrzegł człowieka.
PS.
Ależ się rozpisałem... ;)
Wysłane bez wstępnego przeczytania !