+Rewelacyjna gra aktorska dosłownie całej obsady. Każdy w swojej roli był genialny, pod tym względem film dorównuje nawet Ojcu Chrzestnemu.
+Klimat - Wspaniale odzwierciedla głębie filmu.
+Scenariusz - Po prostu geniusz.
Film idealnie ukazuję dyktaturę i porusza wasze kwestie społeczne. System manipuluje nami...
Wspaniały film 9+/10
O !! Dyktaturę? ahahahahahhaa
sory
hahahahahahaha buehehehehehehehe !!!!! ;'(
hehehehehehe
sory nie moge opanowac adhd...
Elias, ty chyba za czesto polerujesz torpede, co szkodzi ci zdrowiu
Kur*a dziecko, przeczytaj co to jest dyktatura
www.wikipediadlanieszczesliwych.org
Weź się nie przejmuj tymi niedorozwojami , zauważyłem że leją prawie z każdego twojego tematu , a tu jakoś patrzę i ocena dobra dla rewelacyjnego filmu ;) a chyba najgorszy troll z tych chłoptasi to order ;D
W pewnym sensie była tam dyktatura. Może ty nie wiesz, co to jest dyktatura? Dyktatura personelu, a w szczególności oddziałowej R. A ów "systemem" w szczególności była wspomniana wyżej Wielka Oddziałowa, która miała dyktatorskie metody. Radzę dokładnie "przeanalizować" film, albo przeczytać książkę, wtedy to już na pewno nie będzie z tym problemu. I nie widzę podstaw do naśmiewania się z autora tego tematu.
Pozdrawiam.
A niby skąd wiesz co autor tematu miał na myśli?? Koleś weź się idź lecz , za trolling by ci się banik przydał ;)
Jak najbardziej zgadzam się, że słowo "dyktatura" pasuje do filmu. Chociaż sformułowanie "System manipuluje nami" już zdecydowanie mniej...
A propos tej dyktatury to dodam od siebie, że najlepszym momentem całego filmu (któremu w systemie liczbowym odpowiada chyba owe "10/10") jest sekwencja w której Billy wraca po "numerku" do reszty: pewniejszy siebie, "silniejszy" i (co wyraźnie widać) prawie przestaje się jąkać - po czym w mgnieniu oka traci wszystko co osiągnął, a nawet więcej, po kilku słowach tyranicznej siostry przełożonej. Sugeruję obejrzeć tylko ten fragment i zastanowić się jakie we mnie budzi uczucia zachowanie Ratched, jak można nazwać jej metody działania - i zestawić z otrzymanym wynikiem słowo "dyktatura". Czy rzeczywiście tak nie pasuje?
Jak dla mnie - film bardzo bardzo dobry. Choć trochę za mało takich mocnych akcentów (jak w/w). Bardzo wciąga, nie zanudza (żeby nie było - to nie jest dla mnie kryterium oceny filmu), ale - w stosunku do treści jaką przekazuje - można by go solidnie skrócić.
No i trochę burdel kompozycyjny filmu. Patrząc "z góry" na całość, widać kilka mocniejszych momentów, ale nie są one w jakiś przemyślany sposób poustawiane - nie czuć budowanego napięcia (np. w porównaniu do "Lśnienia", skoro już Nicholson, gdzie czuć, że atmosfera wyraźnie grozy narasta). Są elementy komiczne, ale ani klimat komediowy nie zamienia się sukcesywnie w tragediczny, ani nie ma jakiegoś między balansu, takie jakieś to wszystko losowe.
Swoją drogą, w którym momencie i jak dla Was kończy się ten film? Książki nie czytałem, tam Wódz podobno jest postacią z której perspektywy akcja jest opowiadana; w filmie zaś McMurphy jest w centrum. I dla mnie film się kończy w momencie kiedy rebelianta widać już jako niegroźne warzywo. Wódz ucieka, zdobywa się na ten ogromny krok, "jest gotów", wygrywa, ale to zwycięstwo jest przyćmione przez losy jego przyjaciela. Bo McMurphy przegrywa - a zważywszy na to w jakiej znajdował się uprzednio sytuacji - można powiedzieć, że przegrywa z kretesem. Mówiąc kolokwialnie, chciał być sprytny (przesiedzieć wyrok u czubków) i przypłacił to życiem. I czy można powiedzieć ogólnie o wygranej - albo o przegranej? Wg mnie nie, bo jeden stracił, drugi zyskał, nastąpiła swego rodzaju wymiana (kosztem życia jednego człowieka inny zyskał wolność, w pewnym sensie też życie). To, co jest uporządkowane - to właśnie wspomniana już "dyktatura".
Wybaczcie mi chaotyczną wypowiedź ;)
Tak tak, jak najbardziej są elementy komiczne :) Kiedy Randle przeskakuje przez siatkę i na drzewo, kiedy rozmawia z dyrektorem szpitala "Podoba Ci się u nas?" albo kiedy płyną w rejs. Takie sceny są lepsze niż niejedna komedia.
Nie zwracajcie uwagi na takich użytkowników jak order,rex05 czy syn tej ziemi. Starają się na siłę być w centrum uwagi bo ich w szkole koledzy odrzucili.
Jak pierwszy raz oglądałem film to rozsmieszyła mnie scena w łazience kiedy grali w monopol Martini z Hardingiem i McMurphy zaczął lać ich wodą, przy kolejnym oglądaniu już nie.
Swoją droga jak już wspomniałem tę scenę, to bardzo mi sie podobały wtedy miny Lloyda i gra oczu, jak i w końcowej scenie. Jak dla mnie Lloyd zagrał perfekcyjnie, a jego min nie da się 'podrobić'.
Zgadza się. Miny genialne, kto by pomyślał, że to aktorzy. Wszyscy byli tak wyraziści, że można by rzecz - kręcone na żywo w psychiatryku :P
-Znasz powiedzenie: Toczący się kamień nie porasta mchem.
-Znam.
-Z czym Ci się kojarzy?
-Nie pierz brudów przy ludziach.
-Nie rozumiem?
-Jestem mądrzejszy od niego ;D