Oglądałam dzisiaj ten film z klasą przez 2 lekcje i niestety nie zdążyliśmy obejrzeć do końca, a jestem ciekawa, jaki był finał. Mógłby ktoś zdradzić? :)
Raczej smutny, choć niektórzy pewnie uznaliby go za "budujący". Ale można się popłakać.
A do którego momentu doglądałąś?
Do momentu terapii elektrowstrząsowej udało nam się dooglądać, więc większość filmu.
A co ci to da że ktoś ci opowie zakończenie?
Odpal wujka google, wpisz "lot nad kukułczym gniazdem online" i sobie obejrzyj sama.
No widzisz. A tak ktoś by ci je opowiedziała i ani by ci to nie wyjaśniło filmu (bo trzeba zobaczyć), ani nie skłoniło do żadnych refleksji.
co za pacany każą młodzieży oglądać ten film w szkole- w towarzystwie rozchichotanego tłumu myślącego o pierdołach i to jeszcze tak, że czasu brakuje na pełną emisję?! przecież jedyny trafny sposób oglądania "Lotu..." to seans w późnych godzinach nocnych, kiedy cała familia już śpi, a Ty możesz bez reszty zatracić się w tym arcydziele... :)
Coś w tym jest... Rzeczywiście sporo osób się podśmiewało w niektórych momentach (nie powiem, co trzeba mieć w głowie, żeby reagować w ten sposób), albo wielu po prostu zajmowało się swobodnymi pogaduszkami z innymi... A oglądaliśmy ten film przez 2 godziny lekcyjne ("zaczęliśmy" jednego dnia, a "kończyć" mieliśmy następnego - seans poszatkowany jak kapusta). Nie skończyliśmy właściwie dlatego, że komputer zaczął przymulać (film oczywiście puszczany z neta)... No ale doczytałam sama i coś niecoś dooglądałam i koniec znam, jednak chyba skuszę się na ponowne (tym razem wg sposobu, który radzisz) obejrzenie - w spokoju i skupieniu, bez niczyjego jazgotu za uszami :)
Są pewne filmy, które zasługują na wyjątkowe traktowanie i "Lot..."- uważany za najważniejszy w karierze Nicholsona i jeden z najważniejszych z lat 70-tych- zdecydowanie do takich filmów się zalicza.
Niby fajnie, że nauczyciele chcą w jakiś sposób zapoznawać młodych z wielkim kinem (chociaż akurat film Formana pewnie zaliczyliście jako tzw. "zapchajdziurę", bo nie za bardzo wiem, pod jaki temat chciał nauczyciel podciągnąć jego emisję), ale ma to tyle samo sensu, co puszczanie na lekcji historii "Pianisty"- obejrzeć można, coś się nawet zapamięta, ale nie wpłynie to na ucznia nawet w połowie tak mocno, jak mogłoby wpłynąć podczas samodzielnego, świadomego seansu.