Film fantastyczny, genialny, rewelacyjny... i chyba brakłoby mi przymiotników, gdybym miał w pełni 
oddać, jak bardzo go uwielbiam! :) No i ta rola Nicholsona.. Ale w swoim poście chciałbym się 
Was spytać o coś innego, mianowicie, co bardziej się Wam podoba? Film czy książka? Nie wiem 
czy będę w swej opinii odosobniony czy nie, ale choć dzieło Kena Kesey jest na pewno wybitne, 
mnie bardziej podoba się film! I moim zdaniem jest to chyba jeden z niewielu takich wyjątków w 
historii ekranizacji powieści, kiedy film może dorównać lub nawet przewyższyć literacki pierwowzór 
:) A co Wy sądzicie?
Ja sadze, ze nie porównuje sie książki do filmu, to tak jak by porównywać masło do drzewa ...
raczej masło do mleka - niby to samo, ale w kompletnie innej formie i mające spełniać inne zadania.
Swoją drogą, ciekawe ilu z piszących takie posty porównuje inne korelacje sztuk. Np. piosenki Kaczmarskiego z dziełami do których się odnoszą. W końcu nasz bard nieraz przedstawiał w formie śpiewanej to, co chociażby malarze na płótnie.
Porównywanie jest wręcz wskazane, ale jeżeli odnosimy sie do spójnych elementów np. treści. Ludzie natomiast często porównują wrażenia jakie wywołało na nich dane dzieło filmowe, literackie i to mnie drażni. Książka ma to do siebie, ze odbiorca sam ilustruje sobie zdarzenia według swojego 'widzi mi sie', film natomiast przectawia 'widzi mi sie' kogoś :) 
Dla mnie film będzie zawsze o pułkę wyżej niż literatura, łączy wiecej elementów i oddziaływuje na wiecej zmysłów.
Co do wrażeń, to mimo wszystko jestem w stanie bardziej zrozumieć takie podejście. Najczęściej jednak zarzuty względem filmu padają o niedokładność w stosunku do pierwowzoru. A to czegoś nie ma, a to coś dodane, albo postać była przedstawiona inaczej itd. To jest bez sensu. Film ma być zawsze wizją reżysera. Często się słyszy: "Książka lepsza od filmu". Lepsza ale w czym? W aktorstwie? W muzyce? W kamerowaniu? Dzieło filmowe posługuje się innymi metodami narracji, innymi środkami i tak samo jak nie wszystko da się przedstawić poprzez film, tak samo nie wszystko da się przenieść na papier. A i czasem sensu nie ma powielanie. Dlatego i film i książkę traktować należy w osobnych kategoriach, jako odrębne dzieła.