Ten jeden z najciekawszych filmów "czarnej serii" opisuje rzeczywistość nie stroniąc od ironii i sarkazmu. Jego celem nie jest wyłącznie interwencja ale obnażenie samej metody fałszowania przedstawień rzeczywistości. Tematem filmu jest prawdziwy, czyli zastraszający, stan renesansowych kamieniczek, które z okazji 10–lecia Polski Ludowej odnowiono jedynie od strony rynku. Pięknie odrestaurowane fasady zachwycają szkolne wycieczki i indywidualnych turystów. Kamera zagląda jednak tam, gdzie nie wiedzie szlak turystyczny. Wchodzi do bram, na podwórka, do wnętrz mieszkań. Jej obiektyw notuje stosy śmieci wylewające się z przepełnionych kubłów, wałęsające się wśród nich psy i umorusane dzieci, dla których miejsca te są placami zabaw. Popękane elewacje, prowizoryczne schody, rozwalające się ściany. Zdjęcia dokumentują katastrofalny stan warunków mieszkaniowych skrytych za pięknymi fasadami. Film został opatrzony ironicznym komentarzem, który trochę oswaja grozę sytuacji, ale przede wszystkim demaskuje samą zasadę "fasad i wnętrz", które "grają u nas zupełnie odmienne role". Właśnie komentarz, który w innych filmach "czarnej serii" może przeszkadzać swą nachalnością, tu jest zasadniczym walorem filmu. Reżyser filmu, Bohdan Kosiński (w późniejszych latach ceniony dokumentalista), konsekwentnie trzyma się konwencji filmu turystyczno–krajoznawczego. Ironia tekstu ujawnia się z całą mocą, gdy kamera zagląda za fasady, na podwórka i do wnętrz. Ujęciom przegniłej balustrady ganka z wyłamanymi elementami towarzyszą słowa: "Gdziekolwiek spojrzeć widać troskę budowniczych o zachowanie autentycznego charakteru tych historycznych miejsc. Stary ganek zaopatrzono w oryginalne pęknięcie pamiętające czasy samego Biernata z Lublina." Grany na trąbce hejnał z wieży inaczej odbieramy na początku filmu, gdy kamera pokazuje lśniące w słońcu elewacje zabytkowych kamieniczek, a inaczej na końcu, gdy rozbrzmiewa na tle ujęć ruder i zawalonych ścian. Ta rozbieżność między pokazowym przepychem fasad a skrywaną nędzą wnętrz stała się jednym z najbardziej charakterystycznych motywów peerelowskiej rzeczywistości. Podobny do "Lubelskiej starówki" film nakręcił w swoim miasteczku Filip Mosz, tytułowy "Amator" z filmu Krzysztofa Kieślowskiego.
opis dystrybutora dvd