...cały sekret tkwi w prostocie i dobrej jakości składnikach. Taka właśnie myśl pojawiła się w mojej głowie podczas seansu nowej animacji Pixara. Bo rzeczywiście, fabuła jest tu dość prosta. Nie jest to film może złożony z tak "innowacyjnych" pomysłów jak "Co w duszy gra" albo "W głowie się nie mieści". Ale czy musi? Tutaj serio wszystko zagrało: przesympatyczni bohaterowie, humor, włoski klimat, lato, wakacje, kolorowe i klimatyczne miasteczko, wyścig... Tak jak we włoskich potrawach naprawdę wystarczy dobra pasta i sos i można się zajadać i zajadać, tak i tutaj - wydawać by się mogło - zwyczajna historia w 100% mnie pochłonęła.
Myślę, że duża w tym zasługa relacji Alberto i tytułowego Luci, między którymi jest jakaś chemia i bardzo silna przyjacielska więź. Kto wie, może tak jak niektórzy to sugerują, Alberto rzeczywiście czuł "coś więcej" do swojego przyjaciela? Ale nie będę się tutaj nad tym rozwodzić - każdy ma prawo do własnych interpretacji, a w tym przypadku nawet taka o uczuciu Alberto do Luci wydaje się być uzasadniona. Tym bardziej, że mamy tu wyraźny motyw "wychodzenia z ukrycia", co przecież też można podpiąć pod temat trudności osób LGBT z relacjami z innymi ludźmi, którzy ich nie akceptują.
Dla mnie "Luca" dowodzi, że naprawdę nie trzeba cudów na kiju, żeby film animowany mógł zachwycić. Przygodowy i wakacyjny charakter tego filmu bardzo trafił w moje gusta. Spodziewałem się, że będzie to raczej średnia półka Pixara, jak w przypadku serii "Auta" albo "Meridy Walecznej", a dostałem kolejną świetną produkcję z mądrym przesłaniem i wzruszającym zakończeniem.
Mocne 8/10 z serduszkiem. Polecam!