Zwiastun oczarował mnie tak bardzo, że postanowiłam zabrać na film swojego małego siostrzeńca. Wprawdzie trochę obawiałam się tego, że film wyprodukował Disney, ale miałam nadzieję, że wytwórnia wyrosła już z serwowania nam do bólu schematycznych historii polanych cukierkowym sosem sztampowego kina familijnego. Niestety, moje nadzieje okazały się płonne.
Oczywiście nie sposób odmówić produkcji propagowania dobrych wartości. Dowiadujemy się dzięki niemu, jak ważna jest rodzina, pomaganie sobie, przyjaźń i uczciwość. Podczas oglądania można jednak odnieść wrażenie, że to wszystko gdzieś już kiedyś było i twórcy postanowili stworzyć zlepek oklepanych i sprawdzonych rozwiązań, polewając wszystko grubą warstwą różowego lukru.
Liczyłam na nietuzinkową i pełną tajemnic opowieść, ale poza miałką fabułą największym rozczarowaniem byli dla mnie bohaterowie - niby wyraziści, ale mimo to nijacy. Żadnego z nich nie mogliśmy naprawdę dobrze poznać - miałam wrażenie, że wycięto sporą część filmu i praktycznie od razu wrzucono nas w sam środek. Twórcy obiecali nam mnóstwo tajemnicy, a mimo to zagrali z nami w otwarte karty. Ja wiem, że to film dla dzieci, ale Tim Burton pokazał nam, że można zastąpić nienaturalną cukierkowość odrobiną wyobraźni. Miałam wrażenie, że tutaj rozdzielano role na zasadzie "ty będziesz tym złym", "ty będziesz tą dobrą", "o, a ty będziesz tym, który uratuje cały ten ambaras".
Muszę przyznać również, że film zawiera jedno z najgorszych moim zdaniem zakończeń, jakie kiedykolwiek oglądałam. Nie wiem, czy dobre jest uczenie dzieci, że przyjaciel to ktoś, kogo można zostawić, jeśli jedynie znajdzie się innych przyjaciół. Nie sądzę, żeby Elliott kiedykolwiek był szczęśliwy bez Pete'a i żeby Pete tak łatwo w rzeczywistości mógł pogodzić się z odejściem swojego smoka. Ich wzajemna więź została koszmarnie spłycona, a to ona powinna tak naprawdę stanowić esencję tego filmu. Osobiście wolałabym, żeby napakowano w niego mniejszą ilość efektów specjalnych, a więcej uczuć - ale takich prawdziwych.
Na koniec dodam, że "Mój przyjaciel smok" był pierwszym filmem, na którym słyszałam dzieci pytające co jakiś czas: "Długo jeszcze do końca? Kiedy idziemy do domu?", a to moim zdaniem o czymś świadczy.
Podsumowując, obejrzeć można, ale nie należy spodziewać się rewelacji. Ot, kolejny odgrzewany kotlet polany sosem instant z torebki z logo Dosneya.
Myślę, że nic nie wiesz o filmach Disenya, zwłaszcza tych współczesnych. Bez obrazy. Tak szczerze, to jest jedyny film Disneya, od dobrych paru lat, który wydaje się "schematyczny" - dla mnie absolutnie schematyczny nie był. Disney serwuje nam gnioty typu "Czarownica". "Mój przyjaciel smok" jest piękny w swej prostocie, jest taki, jakie kiedyś były bajki. Miały w sobie klimat, aurę. Nie robili produkcję pod dyktaturę "poprawności politycznej" jak to dzisiaj jest u Disneya na porządku dziennym, ale zrobili coś, czego już dawno niebyło. Nie jestem rasistą, czy coś, ale czasami sobie myślę, że wolałem czasy bez upolitycznionego Disneya.
Wiem i to sporo. W mojej opinii Disney od zawsze robił najgorsze produkcje dla dzieci i nawet jako mała dziewczynka nie lubiłam ich oglądać. Zawsze były dla mnie zbyc cukierkowe i wyidealizowane.
Napisałam powyżej, dlaczego film mi się nie podobał. To jest prosta i dobra wizualnie, ale bardzo źle sonstruowana opowieść. Raczej nie uważam tego filmu za produkcję, którą trzeba obejrzeć, bo ilość wypływającego z niej lukru będzie niezjadliwa nawet dla dzieci.
Rozumiem o co ci chodzi, serio. Ale co do starych bajek, się nie zgodzę. Stare bajki miały piękne rysunki, muzykę, były uniwersalne. Walt Disney zrobił coś naprawdę wielkiego jeśli chodzi o animację, i za to go podziwiam. Stare bajki mają klasę i styl, czego brakuje współczesnym produkcjom. "Mój przyjaciel smok" jest zrobiony w tej dawnej konwencji baśni i za to bardzo spodobał mi się film. Natomiast co do tego że firma Disney cukrzy - jak każda firma robiąca filmy dla dzieci i młodzieży. Nie znajdziesz dzisiaj produkcji, nie przecukrzonej. Kiedyś bajki od Disneya miały to do siebie że nie były przecukrzone (przynajmniej według mnie), czuć było problemy, czasem dramaty, z jakimi zmagają się bohaterowie. Dzisiejsze postacie, nie są już tak wyraziste. Więc, mówiąc krótko, co do Disneya - zgadzam się, że współczesne bajki są bardzo przesłodzone, co do starych, jestem zupełnie przeciwnego zdania. Wychowałem się na tych starych produkcjach, był czasami wesołe, czasem smutne. Dla mnie stare bajki Disneya pozostaną najlepsze. Ale możesz napisać w jakich bajkach, Ty gustowałaś :)
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że współcześnie wszystkie produkcje dla dzieci to cukier polany lukrem. Spójrz chociażby na "Charliego i Fabrykę Czekolady" - dowód na to, że można zrobić film z przesłaniem, który jednocześnie nie będzie cukrowym ulepkiem i schematyczną papką podawaną już milion razy w innych filmach.