To słabo znasz życie, bo jak dotąd wszystkie nieanimowane filmy Disneya, nawet te dla dzieci typu „Czarownica” czy „Kopciuszek”, miały do wyboru dubbing albo napisy. No ale chyba sobie wykrakałeś tą nieznajomością życia, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi, w tym m.in. pressbooku i strona Heliosa, wskazują, że „Mój przyjaciel smok” będzie miał tylko dubbing – widać nie opłaca się do filmów familijnych dawać dwóch wersji, bo ta z napisami przynosi same straty.
jeśli już to 4 wersji, bo dochodzi 3d. To było rozczarowanie, wiem jaki film ma jaką wersję, bo chodzę do kina bardzo często. Wybieram zawsze napisy, marudzę gdy ich nie ma, bo dubbing odbiera aktorom ich pracę i jest idiotyczny, nie obchodzą mnie przychody i kasa tylko jakość odbioru. Disney miewał napisy, a ostatnio nowa niemiecka moda na sam dubbing.
Nie no, sorry, ale Disney akurat jako jeden z niewielu polskich dystrybutorów daje (albo dotychczas dawał?) do wyboru napisy nawet tam, gdzie inni ich nie dawali, czyli przy familijnych. Ba, ich pierwszym filmem dystrybuowanym przez nich w Polsce był „Frankenweenie” w dwóch wersjach językowych, ale później już nigdy więcej nie dawali animacji z napisami. A teraz być może przestaną dawać familijne. Ergo: nie opłaca im się to i raczej mają głęboko w poważaniu to, że cenisz sobie „jakość odbioru”. Można płakać, zgrzytać zębami, grozić i pisać petycje, ale oni to już wszystko wzięli pod uwagę, rozważając „za” i „przeciw” takiego rozwiązania. Twoje pieniądze są im niepotrzebne, a twoje zdanie nie ma dla nich znaczenia, bo na filmie familijnym bez napisów zarobią tyle samo co z nimi, a może więcej. Odchodzą koszty dodatkowych kopii, promocji, nie będzie też pustych seansów z napisami, a zamiast nich dodatkowe z dubbingiem, oblegane przez rodziców z dziećmi. Czy kogoś dziwi, że w takiej sytuacji rezygnują z dopłacania do wersji, która się nie opłaca?
P.S. To akurat dubbing zapewnia aktorom pracę, a nie jego brak.
Yhym, argument po byku. Wtedy dystrybutor tylko by tracił, bo target by nie chodził. Łatwo powiedzieć, „niech się dzieci angielskiego uczą” – prawda jest taka, że poziom wystarczający do oglądania filmów po angielsku osiągną... później. Syn mojego kuzyna, siedmioletni, uczy się angielskiego w przedszkolu, kuzyn podszkala go w domu, ale mały jeszcze do końca nie opanował polski (nie zna jeszcze całej masy słów, których używa się w dorosłym życiu, a co trudniejsze, jak chociażby „dystyngowany”, jeszcze przekręca albo nie do końca je rozumie), nie mówiąc już o języku obcym – przeczyta i powie proste zdania, ale na tym się kończy. O płynnym czytaniu napisów w filmie w ogóle nie ma mowy. Dwunastoletnia kuzynka też uczyła się w przedszkolu, też była doszkalana w domu – da się z nią porozmawiać po angielsku, zrozumie, odpowie, ale to nie znaczy, że w takiej wersji obejrzy film. I tak, potrafi czytać, pochłania po trzy książki miesięcznie, ale nie nadąża jeszcze z czytaniem napisów w filmach, bo to nie to samo co statyczny tekst w książce, a całe dzieciństwo oglądała filmy i seriale z dubbingiem i nie jest przyzwyczajona do napisów w filmie. Proponuję zabrać swoje dziecko na film z napisami, na pewno będzie bardzo zadowolone i wszystko zrozumie.
Ja na E.T. byłem z napisami jak byłem mały, dałem radę, więcej wiary w dzieciaki, i do kosza z dubbingiem.
Bez przesady. W filmie, bajce chodzi o szczegóły a nie żeby dziecko pamiętało tylko napisy, bo na resztę zabrakło czasu.
W przypadku Alicji po drugiej stronie lustra to dopiero bolało :/ zamiast epickiego głosu Rickmana czy Deepa jakieś coś, eh.. i tutaj też niestety jesteśmy skazani na dubbing a szkoda.
Mieszkam we Wloszech i moge Was powiedziec, ze tu WSZYSTKIE filmy sa dubbingowane! Wyobrazcie sobie "Ide" po wlosku albo "Walese, czlowieka nadziei" jak Lechu z Danusia po wlosku miedzy soba nawijaja! Zero naturalnosci!
I trzeba dodać, że wyjątkowo słaby ten dubbing. Barwa głosu mi nie pasowała chyba do żadnego aktora, do tego słaba synchronizacja z ruchem ust.
Co mam mu powiedzieć? Że dubbing słaby? Tego nie trzeba mówić, dziecko też ma uszy.
I akurat go obchodzi w tym wieku kto podkłada głos! Jak będzie starsze to się zainteresuje!
Wychodzisz z błędnego założenia, że tego typu filmy są wyłącznie dla dzieci. Dorośli też je oglądają i powinny być dostępne dwie wersje językowe.
No ja nie mówię, że nie powinny, tylko nie mów, że dziecko w tym wieku będzie zwracało uwagę na podkładane głosy. Ja chodzę na dubbingowane wersje tylko dlatego, że trudno mi jest oglądać film i czytać napisy ( system GÓRA, DÓŁ, GÓRA, DÓŁ ). Nie znam też na tyle angielskiego, żeby przez cały czas patrzeć na ekran. Owszem, 100% racji masz jeżeli uważasz, że głos oryginalny podkreśla charakter postaci, ale dziecko raczej nie zwróci na to uwagi i uważam też, że powinny być wersje z napisami.