Jak kto lubi aktora pt. Eddy Murphy to poogląda. Ale durnowata gra. Owszem zaśmiałem się kilkanaście razy, ale spodziewałem się czegoś lepszego po tym wyjadaczu.
Kono familijne wybitnie. Uśmiechy Eddyego żenująco sztuczne - wiem, wiem, miały takie być, ale dla mnie jego wizja aktorska tej roli mi do gustu nie przypada. Plastik, plastik, plastik...
Dam aż 4, bo są gorsze filmy i tylko 4 bo można było lepiej zagrać. Eddy mógł się bardziej postarać. Jakkolwiek nie jest moim ulubionym aktorem z kraju tego kraju ketchupem płynącego, ale tak czy inaczej widziałem, że czasem lepiej zagra.
A dla mnie film nudny i sztampowy. W wolnej chwili. Na prawdę wolnej. Po spaniu, po wyczyszczeniu łazienki, po odkurzeniu półek i wytrzepaniu dywanów. Jak już nic nie będzie do roboty. Można jeszcze przed filmem pójść z jamnikiem do weterynarza, odwiedzić sąsiadkę, odpisać na listy (a jak nikt nie napisał to samemu napisać do cioci Krysi i poczekać aż odpisze), pośmiać się z ludzi na naszej klasie jak utyli, jak pokazują swoje otyłe cielska na tle basenu lub auta, lub koleżanek - pooglądać ich dorobek w dzieciach- i poobgadywać. Następnie sięgnąć po film.
Ps. zapomniałbym - trzeba skosić ogródek, iść do dentysty, kupić prezenty świąteczne, upiec pierniki i ciasto, zrobić herbatę...podrapać się po tyłku i pozbyć łupieżu.
Dopiero po film sięgnąć.
Bo przecież... jest tyle do zrobienia !!!